KOMENTARZ „SPORTU”

Bogdan Nather

Bujanie w obłokach

Przed kilkoma tygodniami „poniosło” niektórych dziennikarzy związanych z Arką Gdynia. Uważali, że ich zespół nie ma godnego przeciwnika na zapleczu ekstraklasy. Widać nie znają powiedzenia, że pycha przed upadkiem kroczy. Zespół Wojciecha Łobodzińskiego z miejsca stracił na własnym boisku punkty w meczach z Wisłą Kraków (1:1), Odrą Opole (2:2). Kwiecień też nie był usłany różami, a porażka 0:2 ze Zniczem Pruszków - powiedzmy to sobie szczerze - była wstydliwa. W niedzielę Arka męczyła się z Resovią, więc chociaż awans do ekstraklasy ma jak w banku, czerwonego dywanu nikt przed nią nie rozłoży.

Zbytnia pewność siebie w ostatniej kolejce zgubiła inny zespół z Trójmiasta podążający do ekstraklasy, czyli Lechię Gdańsk. Lider Fortuna 1. Ligi został poskromiony w Rzeszowie przez Stal. Trener Szymon Grabowski musiał czerwienić się ze wstydu z powodu postawy swoich piłkarzy, bo ci zostali bardzo brutalnie sprowadzeni z obłoków na ziemię. Znacznie gorzej od szkoleniowca porażkę zniósł kapitan biało-zielonych, Rifet Kapić. - Przepraszam wszystkich kibiców za to, co się stało - bił się w piersi Bośniak. - Nie wiem, co mam powiedzieć, jest mi po prostu wstyd. Każdy piłkarz musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy zasługuje na to, żeby nosić na sobie herb tego klubu.

W piosence „Bujanie w obłokach” Grzegorz Markowski z „Perfectu” śpiewał: „Jutro świat nas pokocha, Z nieba sypnie się grosz, Pobujamy w obłokach, Tacy wolni od trosk”. Na boisku tak to nie działa.