Sport

Kolumbia w wielkim finale

Szaleństwo w narodzie, ludzie tańczą na ulicach. Ogień po meczu z Urugwajem.

Kolumbijczyk Daniel Munoz szybuje nad Nicolasem De La Cruzem z Urugwaju. Kolumbia górą! Fot. PAP/EPA

COPA AMERICA

Powód oczywisty: w półfinale mistrzostw Ameryki Kolumbia pokonała Urugwaj, który wcześniej wyeliminował przecież Brazylię. Półfinał był dramatyczny, nie wszystko poszło zwycięzcom tak, jak chcieli. Przez całą drugą połowę, po czerwonej kartce, bronili się w dziesięciu, ale finał był dla nich szczęśliwy. Mecz wzbudził ogromne emocje, po spotkaniu doszło nawet do bijatyki z udziałem kolumbijskich kibiców i… urugwajskich piłkarzy.

Gratulacje od prezydenta

Jedyny gol padł w 39 minucie. Wbił go strzałem głową po centrze z rzutu rożnego Jefferson Lerma. Już po raz szósty w turnieju asystował James Rodriguez. Tuż przed przerwą z boiska wyrzucony został filar kolumbijskiej defensywy Daniel Munoz. Im dłużej trwał mecz, tym bardziej Kolumbijczykom zależało na utrzymaniu minimalnej przewagi, a trener Nestor Lorenzo wysyłał na boisko kolejnych defensywnie usposobionych zawodników. Kolumbijczycy czekali jedynie na koniec i… doczekali się. Ich drużyna przerywała grę tak często, jak tylko mogła, podgrzewało to atmosferę na boisku i poza nim. Urugwaj szarpał wściekle, ale nie dał rady.

- Kiedy graliśmy 11 na 11, łatwiej było nam atakować, a trudniej się bronić, w drugiej połowie było nam już trudniej atakować, a łatwiej bronić – przyznał potem Marcelo Bielsa, trener Urugwajczyków. Szyki pokrzyżowała jego drużynie kontuzja Rodrigo Bentancura, ważnego ogniwa w układance Bielsy.

Po meczu zapanowało szaleństwo, obywatele Kolumbii tańczyli na ulicach. Prezydent Gustavo Petro natychmiast wysłał gratulacje. Trudno było powstrzymać emocje, doszło do skandalicznych scen. Po gwizdku kończącym półfinał przy trybunach na stadionie w amerykańskim Charlotte rozpoczęła się potężna kłótnia. W sieciach społecznościowych krąży wideo, na którym widać jak Urugwajczyk Darwin Nunez uderza i otrzymuje ciosy od fanów ubranych w tradycyjne żółte kolumbijskie koszulki. Wokół niego miotają się jego koledzy i pracownicy stadionu. Okazuje się, że piłkarze Urugwaju musieli ratować swoje rodziny po bójce na trybunach. - Nie było policjanta i musieliśmy bronić naszych bliskich – mówił zdenerwowany urugwajski stoper Josema Gimenez. Najbardziej zaangażowani w incydent byli Ronald Araujo, Mathias Olivera i wspomniany Nunez. Ochroniarze pozwolili niektórym członkom rodzin urugwajskich zawodników uciec na boisko.

W finale będzie ciężko

Kolumbia jest w euforii, bo jest bliska powtórzenia największego sukcesu w historii. Po raz pierwszy i ostatni „Los Cafeteros” wygrali Copa America w 2001 roku, kiedy byli gospodarzami. Zespół pod wodzą trenera Francisco Maturany nie stracił wówczas ani jednej bramki. Finał z Meksykiem, który został rozegrany w Bogocie, zakończył się wynikiem 1:0. Widok Ivana Cordoby, kapitana tamtej drużyny, podnoszącego puchar – kolumbijscy fani do dziś pieszczą w pamięci.

Finał odbędzie się w Miami - mieście, gdzie na co dzień gra Leo Messi. Mimo to kolumbijscy kibice zrobią wszystko, co w ich mocy, aby zalać miasto żółtym kolorem, tak jak to miało miejsce podczas całego turnieju. Argentyna już przed meczem jest w lepszej sytuacji. Trener Lionel Scaloni ma do dyspozycji cały skład, nie ma zawieszonych i kontuzjowanych. Kolumbia będzie musiała znaleźć sposób, jak zastąpić wyrzuconego z boiska Munoza, który był kluczowym graczem przez cały turniej. Poza tym Richard Rios, pomocnik Palmeiras i rewelacja turnieju, doznał kontuzji w drugiej połowie, więc jego występ w finale też stoi pod znakiem zapytania.

Paweł Czado