Sport

Kolejorz pokazał charakter

Lech Poznań zmazał plamę po porażce 1:5 i wygrał w Belgii! To nie zmieniło jednak losów mistrzów Polski, którzy na pocieszenie zagrają w Lidze Konferencji.

Piłkarze z Poznania podziękowali za doping swoim kibicom. Fot. PAP / EPA

ELIMINACJE LIGI EUROPY

Cztery bramki do odrobienia sprawiły, że trener Niels Frederiksen dał pograć tym, którzy w ostatnich tygodniach głównie wchodzili z ławki. Na skrzydle zaczął Kornel Lisman, który jest szykowany na wypożyczenie, za plecami napastnika wybiegł Rodriguez, który ma być następcą Afonso Sousy, a pod nieobecność Mikaela Ishaka w ataku wystąpił Bryan Fiabema, czyli… trzeci napastnik w kadrze.

Wyrównana pierwsza połowa

Mecz w Belgii rozpoczął się w całkowicie inny sposób niż w Poznaniu, ponieważ oba zespoły przez pierwsze 20 minut nie stwarzały sobie szans. Jako pierwszy sytuację miał mistrz Polski. Luis Palma dogrywał z rzutu rożnego, z bliskiej odległości głową uderzał Timothy Ouma, ale bramkarz Genku przeniósł piłkę nad poprzeczką. Powtórny korner przyniósł kolejne uderzenie, ale niecelne w wykonaniu Michała Gurgula. Trzecia drużyna poprzedniego sezonu w lidze belgijskiej odpowiedziała strzałem Patrika Hrosovskiego, ale piłka poleciała wysoko nad poprzeczką.

Ostatecznie jednak to podopieczni Torstena Fincka wyszli na prowadzenie. Junya Ito skorzystał ze złego ustawienia i bierności Gurgula, a następnie płaskim uderzeniem pokonał Bartosza Mrozka. Lechici mogli odpowiedzieć, ale po wstrzeleniu piłki w pole karne Mateusz Skrzypczak uderzył niecelnie. Pod koniec pierwszej połowy gościom udało się jednak zdobyć gola. Bryan Fiabema zgrał piłkę, a Lisman ruszył prawą stroną i uderzeniem z ostrego kąta pokonał Tobiasa Lawala.

Przerwana seria bez wygranej

W drugiej połowie popisał się wprowadzony w przerwie Leo Bengtsson. Szwed w 56 minucie podszedł do rzutu wolnego i przymierzył przy słupku, pokonując Lawala. Skrzydłowy Kolejorza uciszył kibiców zgromadzonych na Cristal Arenie. Kilka minut później bardzo mocne uderzenie sprzed pola karnego oddał Yaimara Medina, ale Mrozek przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.

Bengtsson miał szansę na dublet, kiedy po błędzie defensywy Genku dopadł do piłki w polu karnym i miał dużo czasu, ale błyskawicznie postanowił oddać strzał i... nie trafił w bramkę. Szwedzki skrzydłowy powinien w tej sytuacji podwyższyć prowadzenie mistrzów Polski.

Pod koniec spotkania gospodarze mieli kilka szans na wyrównanie i drugi gol dla Genku wisiał w powietrzu. Szczęścia szukał Yira Sor, Konstantinos Karetsas też zmusił do sporego wysiłku Mrozka. Kilka minut później Grek minimalnie spudłował. Dużo się działo, ale bramka mistrzów Polski była jak zaczarowana i rezultat się nie zmienił. 

Tym samym poznaniacy pokazali charakter i zmazali plamę za ubiegłotygodniową porażkę. Nie udało się wywalczyć awansu do Ligi Europy, ale udało się zdobyć punkty do rankingu. Wygrana jest także o tyle cenna, że Lechowi udało się przerwać serię czterech kolejnych meczów bez wygranej. Zawodnicy dodali sobie pewności nie tylko na niedzielne spotkanie z Widzewem, ale także najbliższe tygodnie zmagań w kraju i w Europie.

Miłosz Cebo

◼  KRC Genk – Lech Poznań 1:2 (1:1). W pierwszym meczu 5:1. Awans – Genk.

1:0 – Ito (31), 1:1 – Lisman (43), 1:2 – Bengtsson (56)

GENK: Lawal – Nkuba, Kongolo, Smets, Medina (78. Kayembe) – Sattleberger, Hrosovsky (67. Heynen) – Ito (67. Steuckers), Karetsas, Adedeji-Sternberg (67. Sor) – Oh (90. Mirisola). Trener Torsten FINK.

LECH: Mrozek – Moutinho, Mońka, Skrzypczak (60. Douglas), Gurgul – Ouma, Kozubal (46. Thordarson) – Palma (46. Bengtsson), Rodriguez (70. Barański), Lisman – Fiabema (60. Szymczak). Trener Niels FREDERIKSEN.

Sędziował Davide Massa (Włochy). Widzów 13000. Żółte kartki: Mońka – Ito.