Sport

Kolejny skalp

Po 7 latach Górnik ponownie rozstrzygnął mecz z Lechem na swoim stadionie na swoją korzyść.

W Zabrzu długo musieli czekać na wygraną z Lechem u siebie. Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl

WYDARZENIE KOLEJKI

Drużyna prowadzona przez Jana Urbana prezentuje w ostatnich miesiącach znakomitą dyspozycję. Nie chodzi już nawet o sześć wygranych w ostatnich siedmiu ligowych meczach, ale o samą grę. Wszystko jest zbalansowane.

Gratulacje dla zespołu

Między słupkami bez zarzutu, po odejściu Daniela Bielicy, prezentuje się Michał Szromnik, co zresztą widać w klasyfikacji naszych „Złotych Butów”, gdzie jest w ścisłej czołówce (na czwartym miejscu za Kozubalem, Kolourisem i Repką). Obrona znowu – jak w poprzednim sezonie – świetnie się spisuje. Na lewej stronie Erik Janża nie ma sobie równych w ekstraklasie. Siedem asyst w rundzie to wynik mówiący sam za siebie.

I choć w Zabrzu nie ma klasycznej „9”, to jednak bramki rozkładają się na wielu graczy i w tym też tkwi siła górniczej jedenastki. Jak nie jeden, to drugi, trzeci czy czwarty jest w stanie zaskoczyć bramkarza rywala. Tak też było w niezwykle emocjonującej rywalizacji z liderem z Poznania, kiedy najpierw do siatki trafił Luka Zahović, a potem będący w ostatnim czasie w bardzo dobrej dyspozycji Kamil Lukoszek.

- To było super spotkanie w naszym wykonaniu – mówi Erik Janża, kapitan Górnika. - Graliśmy w bloku, blisko siebie, a przy tym szybko przechodziliśmy do ataku. To, co chcieliśmy, zrobiliśmy dobrze. Lech nie miał mega dobrych sytuacji. Gratulacje dla całego zespołu za dobry mecz, dla sztabu za bardzo dobry plan na spotkanie. Trzeba też podziękować kibicom, za ten ważny dzień i tydzień związany z górniczym świętem. Lepiej to się nie mogło zakończyć – komentuje doświadczony zawodnik.   

Janicki łącznikiem  

Na wygraną na Stadionie im. Ernesta Pohla z „Kolejorzem” zabrzanie czekali długo, bo aż siedem lat. Ostatnia wygrana przed tą w barbórkowym meczu w piątek miała miejsce 4 listopada 2017 roku. Po awansie do ekstraklasy jedenastka prowadzona przez Marcina Brosza szła jak burza, pokonując po drodze Lecha 3:1. Matusza Putnockiego w bramce dwa razy pokonał wtedy niesamowity Igor Angulo, jedną bramkę dorzucił Szymon Żurkowski.

Z piłkarzy którzy grali w tamtym spotkaniu nie ma już żadnego zawodnika w obu zespołach. Jest jedna postać, która łączy te dwa spotkania, a jest to Rafał Janicki, który wtedy grał w wielkopolskim zespole na środku defensywy razem z Emirem Dilaverem.

Teraz Janicki zobaczył czerwoną kartkę, ale nie przeszkodziło to „Górnikom” w odniesieniu cennej wygranej. – Z powodu braku jednego zawodnika nasza gra wyglądała, jak wyglądała. Broniliśmy się, a rywal wchodził na naszą połowę dużą ilością graczy. Byliśmy jednak świetnie ustawieni. Oprócz wrzutek z boków, to inaczej nie mógł nam zagrozić, a wiemy przecież, że przez środek piłką potrafi stworzyć zagrożenie. Jestem dumny, że jestem kapitanem tej drużyny. Cieszę się, że kończę rundę z siedmioma asystami, ale jeszcze lepiej wygląda tabela, a w niej 30 punktów. To bardzo dobry wynik! Teraz czas na zasłużony odpoczynek. Każdy może spokojnie spojrzeć w lustro i powiedzieć, że zrobił co do niego należało – podkreśla Erik Janża.

Michał Zichlarz