Sport

Kolejny dublet

Po dwóch golach Łukasza Zwolińskiego Wisła Kraków pokonała u siebie ŁKS Łódź.

Kacper Duda (z lewej) w drugiej połowie odmienił grę Wisły. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Kibice „Białej gwiazdy” zaprezentowali oprawę z hasłem „Twierdza Reymonta”. Rzeczywiście, w tym sezonie wygrała tu tylko jedna drużyna – Warta Poznań, ale aż cztery inne zdobywały po punkcie, co w efekcie oznaczało dla gospodarzy stratę ośmiu „oczek”. Spotkaniem z ŁKS-em, który dotąd lepiej radził sobie w delegacji, krakowianie poprawili bilans spotkań domowych i sytuację w tabeli. Wykorzystali potknięcia rywali z czołowej szóstki, czyli Miedzi z Tychami i Wisły Płock z Kotwicą.

Fatalny start

Początek nie był jednak w ich wykonaniu dobry, bo nie radzili sobie z pressingiem i źle kryli w polu karnym. Golem dla gości „pachniało” od początku, ale na przeszkodzie stawał Patryk Letkiewicz, który obronił sam na sam z Michałem Mokrzyckim i odbił piłkę uderzoną z wolnego przez Pirulo na dobrej wysokości dla bramkarza. W pierwszym meczu ŁKS wszystkie bramki strzelił ze stałych fragmentów i rewanż też zaczął sprawdzonym na Wisłę sposobem. Dośrodkował Kamil Dankowski, Stefan Feiertag był sprytniejszy od Marca Carbo i niemal nie wyskakując, zagrał bliżej bramki do zupełnie niepilnowanego Leventa Gulena, a ten głową skierował piłkę pod poprzeczkę. Po zimnym prysznicu Wisła wzięła się do roboty, ale nadal wiele brakowało jej, by stworzyć dobrą okazję do wyrównania – a to niecelne zagranie, a to dośrodkowanie z wolnego w jedynego rywala stojącego w murze. Większe problemy Aleksandrowi Bobkowi zaczęła stwarzać od 33 minuty, kiedy ten golkiper musiał się rzucić, żeby obronić strzał Łukasza Zwolińskiego. Groźniej było po próbie Angela Rodado, do którego dogrywał Angel Baena.

Gamechanger Duda

Gorzej niż źle prezentował się James Igbekeme, który miał mnóstwo strat. Trener gospodarzy był aż nadto cierpliwy do Nigeryjczyka, bo zdjął go dopiero w przerwie. Szansę dostał Kacper Duda i został jednym z bohaterów. Gdyby w kontrze nieco szybciej podał do Baeny, to szybciej byłby remis. Hiszpan bez problemów zmieścił piłkę w bramce, ale był na spalonym. Rywalizacja nabrała rumieńców, pod „prądem” byli bramkarze – Letkiewicz zatrzymał piłkę uderzoną przez Pirulo, a Bobek „bombę” Carbo. Wiślacy po chwili wykorzystali rzut rożny – z bliska wyrównał Zwoliński po wcześniej wygranym przez Alana Urygę pojedynku główkowym. ŁKS słabł, jakby płacił za bardzo intensywny pressing w pierwszych 45 minutach. Wisła natomiast zdecydowanie podkręciła tempo. Gdy wydawało się, że ponad 17 tysięcy widzów znów będzie opuszczało stadion z niedosytem, Duda zagrał w pole karne do Zwolińskiego, a napastnik uderzył z półobrotu i kibice oszaleli. Kolejny słabszy mecz rozegrał Angel Rodado, ale obecnie w drużynie są inni zawodnicy, którzy potrafią go zastąpić.

Michał Knura

 

GŁOS TRENERÓW

Jakub DZIÓŁKA: - Zrobiłem tylko jedną zmianę, bo w Pruszkowie przeprowadziliśmy dwie i nie były dobre. Przez cały mecz chcieliśmy grać intensywnie, w wysokiej obronie, ale działania indywidualne – na przykład Dudy w drugiej połowie, jego dobre manewry i wychodzenie spod naszego pressingu – spowodowały, że musieliśmy cały czas obniżać linię defensywy. Po odbiorach nie byliśmy w stanie wejść w posiadanie piłki.

Mariusz JOP: - Nie możemy sobie pozwolić na takie momenty dekoncentracji, bo bardzo dużo na ten temat mówiliśmy i ćwiczyliśmy, więc na pewno musimy to poprawić. Później reakcja zespołu była bardzo dobra. Z każdą minutą nabieraliśmy rozpędu, byliśmy cierpliwi. Kwestią czasu było, kiedy padną bramki. Bardzo się cieszę, że tego czasu nam starczyło.