Mateusz Marzec (z lewej) w drugim meczu z rzędu udowodnił, że jest w dobrej formie strzeleckiej. Fot. Mateusz Sobczak/PressFocus


Kolejne zwycięstwo

Drużyna trenera Rafała Góraka pewnie wykorzystała nieudolność piłkarzy z Sosnowca.


GKS Katowice przyjechał do Sosnowca w roli faworyta. Co prawda w rundzie jesiennej uległ Zagłębiu na własnym stadionie, ale od tego czasu wiele się jednak zmieniło. Sosnowiczanie grają fatalnie, a ekipa Rafała Góraka po przerwie zimowej radzi sobie bardzo dobrze. Katowiczanie rozpoczęli spotkanie na stadionie ArcelorMittal Park z dużą pewnością siebie i gdy Antoni Kozubal zdobył w 14 minucie bramkę na 1:0, można było powoli przygotowywać się na kolejne zwycięstwo GieKSy.


Przyjezdni ze stolicy województwa śląskiego byli bezlitośni dla rywala. Pewnie wykorzystali każdy błąd, który przytrafił się gospodarzom. Gdy chwilę przed zakończeniem pierwszej połowy z boiska za ostry faul wyleciał Sebastian Bonecki, pewne stało się, że na jednym trafieniu GKS nie poprzestanie. Ruszył do ataku, dzięki czemu po zmianie stron zdołał jeszcze trzy razy pokonać Ołeksija Szewczenkę. Warte odnotowania jest kolejne trafienie Mateusza Marca. Widać, że skrzydłowy jest w niezłej dyspozycji i przerwa reprezentacyjna nie zakłóciła jego formy.


Ważne trafienie zaliczył także Christian Aleman. Odkąd Ekwadorczyk pojawił się w Katowicach, nie zachwycił fanów GieKSy w żadnym swoim występie. Raczej prezentował przeciętny poziom w porównaniu do czasów, gdy występował w Arce Gdynia. Dlatego też Rafał Górak korzysta z jego usług zazwyczaj w końcówkach meczów. Tak też było w poniedziałek w Sosnowcu, ale tym razem Aleman w końcu „odpalił”. Po raz pierwszy po przeprowadzce na Górny Śląsk wpisał się na listę strzelców.


W tym roku sympatycy GKS-u mogli spokojnie spoglądać na rywalizację swojej drużyny. Nie musieli się ani przez moment martwić tym, czy Zagłębie będzie w stanie odrobić straty. Wynikało to przede wszystkim z bardzo solidnej gry katowiczan, ale także z tego, że sosnowiczanie znowu zagrali beznadziejnie. Nie umniejsza to jednak sukcesowi zespołu Rafała Góraka.


- Staraliśmy się bardzo dobrze przygotować do tego meczu jak do każdego kolejnego. Myśleliśmy o tym, że Zagłębie przy sporej publice będzie starało się zrobić coś innego, być może zaskoczyć nas personalnie. Szykowaliśmy się na to. Mam ogromną satysfakcję z tego, że tak dobrze się przygotowaliśmy do tego spotkania. Wydaje mi się, że przez cały mecz byliśmy drużyną lepszą – stwierdził szkoleniowiec GieKSy.


Piłkarze sprawili trenerowi Górakowi swoim zwycięstwem całkiem udany, choć spóźniony prezent. W sobotę szkoleniowiec świętował swoje 50. urodziny, a kilkadziesiąt godzin później cieszył się ze zwycięstwa w „świętej wojnie”. Jednak mimo bardzo dobrej gry jego podopiecznych nie popada w samozadowolenie. - Parę rzeczy można było zrobić lepiej. Trudno jest jednak zarzucić coś zespołowi, bo koncentracja, plan na mecz i wytrzymanie tzw. ciśnienia były na najwyższym poziomie – powiedział Rafał Górak po spotkaniu z Zagłębiem.


Dzięki kolejnym 3 punktom dodanym do bilansu GieKSa wskoczyła na podium I ligi. Żeby jednak dogonić zespoły z Pomorza (Lechię i Arkę), drużyna wciąż musi się bardzo starać. Na razie po przerwie zimowej trudno się o cokolwiek do GKS-u przyczepić. W końcu drużyna przegrała tylko jeden mecz, w pozostałych zgarniając komplet punktów. Tym samym w tabeli za okres od 1 stycznia 2024 roku znajduje się w czubie. Z katowiczanami nie mogą się również równać rywale pod względem strzelonych bramek w bieżącym roku. W 7 spotkaniach piłkarze z Górnego Śląska aż 19 razy pokonywali bramkarzy rywali. Przy okazji warto zaznaczyć, że Dawid Kudła tylko 3-krotnie podczas tych meczów musiał wyciągać piłkę z siatki. Jeśli takie statystyki uda się utrzymać podczas następnych kolejek, GieKSa naprawdę będzie blisko bezpośredniej promocji do ekstraklasy, bez potrzeby gry w barażach.

Kacper Janoszka