Obrońcy Lazio neutralizowali zdecydowaną większość ofensywnych wypadów Bayernu. Fot. PAP/EPA


Kolejne problemy Bayernu!

Miała być odtrutka, wyszły kolejne problemy żołądkowe. Bawarski gigant poległ w pierwszym spotkaniu z Lazio.

 

Trener Thomas Tuchel mówił przed meczem, że liczy na walentynkowy prezent od swojej drużyny. Monachijczycy chcieli zmyć plamę po weekendowej porażce 0:3 z Bayerem Leverkusen w Bundeslidze, która mocno oddaliła ich od obrony mistrzowskiego tytułu. Niżej notowane Lazio miało być dobrą odtrutką, ale szybko okazało się, że jeśli 14 lutego ktoś chciał zakochać się w grze Bayernu, to raczej pozostał singlem.

 

Głową w mur

Bawarczycy mieli przewagę w posiadaniu piłki i wychodzili wysoko na połowę rzymian. Problem pojawiał się jednak, gdy dochodzili do trzeciej tercji boiska, bo tam nie mieli pomysłu na rozwiązanie swoich akcji. To zresztą nic nowego. Taki obrazek znany jest wszystkim, którzy oglądają FCB pod wodzą Tuchela. W większości sytuacji monachijczycy zbyt późno oddawali piłkę swoim partnerom, spowalniali akcje, nie potrafili rozbić tłoku włoskiej defensywy. Inna sprawa, że należy pochwalić Lazio za perfekcyjną organizację, skutecznie neutralizującą faworyta. Ten pierwszą dogodną szansę miał dopiero po ponad pół godzinie. Sprytnie rozegrał rzut wolny, dzięki czemu groźnie kropnął Leroy Sane, ale pomylił się nieznacznie. Kilka minut później Niemcy w końcu rozegrali obiecującą, szybką akcję krótkimi podaniami, lecz atakowany przez obrońców przestrzelił Jamal Musiala.

 

Błędy Upamecano

Lazio czyhało na swoje okazje. W pierwszej połowie Manuel Neuer raczej nie miał się czego obawiać, ale za to na początku drugiej stanął oko w oko z rzymskim skrzydłowym Gustavem Isaksenem i wygrał ten pojedynek. Prowodyrem zdarzenia był Dayot Upamecano, który „zdrzemnął się” podczas rozgrywania piłki, a nie był to jego jedyny błąd w tym meczu. W 67 minucie gospodarze ponownie zaatakowali i kiedy wydawało się, że Isaksen skończył wszystko niecelnym uderzeniem, sędzia... podyktował rzut karny. Jakby tego było mało, pokazał Upamecano czerwoną kartkę, bo okazało się, że przy spóźnionej interwencji Francuz wyprostowaną nogą zaatakował kostkę Duńczyka! Do „jedenastki” podszedł kapitan Lazio Ciro Immobile i nie dał szans Neuerowi.

 

Bez celnego strzału

Trafienie dodało pewności poczynaniom „Biancocelestich”. Bayern oczywiście dążył do wyrównania, ale musiał ważyć swoje poczynania, gdyż osłabiony został jego środek pola. Dziurę po Upamecano załatał bowiem Matthijs de Ligt (mający napięte relacje z Tuchelem), który wszedł na murawę za Leona Goretzkę. Dodatkowo Bawarczycy wyglądali, jakby opadli pod względem mentalnym, co mogło zaskakiwać o tyle, że jest to zespół – czy może klub – który słynie ze swojego twardego charakteru. Bliżej gola byli natomiast gospodarze – w 90 minucie zablokowany został Felipe Anderson, a chwilę po nim w Neuera trafił Pedro. Rzymianie utrzymali rezultat, zaś Bayern... nie oddał nawet celnego uderzenia! Była to 3. porażka monachijczyków w 7. tegorocznym meczu!

 

Piotr Tubacki

 

Lazio Rzym – Bayern Monachium 1:0 (0:0)

1:0 – Immobile (69, karny)

LAZIO: Provedel – Marusić, Gila Fuentes (81. Patric), Romangoli, Hysaj (60. Lazzari) – Guendouzi, Cataldi, Alberto (81. Kamada) – Isaksen (74. Pedro), Immobile (74. Castellanos), Anderson. Trener Maurizio SARRI.

BAYERN: Neuer – Mazraoui, Upamecano, Kim, Guerreiro – Kimmich, Goretzka (73. de Ligt) – Sane (81. Tel), Mueller (81. Choupo-Moting), Musiala – Kane. Trener Thomas TUCHEL.

Sędziował Francois Letexier (Francja). Żółte kartki: Kimmich. Czerwona kartka: Upamecano