Giorgi Koczoraszwili (z prawej) może nie jest pierwszoplanową postacią Gruzji, ale zawsze zostawia na boisku serce. Fot. Acero/Alter Photos/SIPA USA/PressFocus


Kolega kapitana

Rozmowa z 32-krotnym reprezentantem Gruzji Giorgim Merebaszwilim, aktualnie występującym w rezerwach Podbeskidzia Bielsko-Biała


Czy czekając na pierwszy mecz reprezentacji Gruzji na mistrzostwach Europy wspomina pan swoje występy w drużynie narodowej?

– To już było co prawda ponad 16 lat temu, ale data 31 maja 2008 roku jest dla mnie na pewno wyjątkowa. Graliśmy towarzyski mecz z Portugalią na Estadio Municipal do Fontelo w Viseu. Nasi rywale jechali wtedy na Euro, które odbyło się w Austrii i Szwajcarii, więc w ostatnim sparingu zagrali w najsilniejszym składzie. Pamiętam doskonale, że wszedłem na ostatnie minuty i że przegraliśmy 0:2, ale najważniejsze, że jako 21-latek miałem okazję z bliska zobaczyć największe gwiazdy światowej piłki. Cristiano Ronaldo, Pepe, Deco, Ferreira, Nani i inni byli wtedy wicemistrzami Europy i czwartym zespołem świata. Oprócz tego debiutanckiego występu w pamięci mam też swój ostatni, a nawet dwa ostatnie mecze w drużynie narodowej. Żegnałem się z nią zwycięstwami – najpierw 10 listopada 2018 roku w Lidze Narodów z Kazachstanem, z którym wygraliśmy 2:1 i zajęliśmy pierwsze miejsce w naszej grupie. Strzeliłem wtedy pierwszego gola na wypełnionym ponad 50 tysiącami widzów Boris Paichadze Erovnuli Stadioni, gdzie także 7 czerwca 2019 w ramach eliminacji mistrzostw Europy wygraliśmy 3:0 z Gibraltarem.


Jak Gruzini przyjęli pierwszy awans swojej reprezentacji na mistrzostwa Europy?

– W gruzińskiej piłce, jeszcze w czasach Związku Radzieckiego, było wielu znakomitych piłkarzy. Także po 1990 roku, od kiedy mamy już swoją narodową federację i reprezentację, bardzo dobrych piłkarzy nie brakowało. Według mnie największym talentem był Giorgi Kinkladze, ale krótko grał na najwyższym poziomie, bo nie był profesjonalistą, choć lewą nogą potrafił zrobić to samo co Messi. Na najwyższym profesjonalnym poziomie grali natomiast bracia bliźniacy, czyli najlepszy strzelec w historii naszej reprezentacji Szota i Arczil Arweladze. Znaną postacią jest mający 100 występów obecny prezes naszej federacji, Lewan Kobiaszwili, mający za sobą 16 lat gry w Bundeslidze. Rekordzistą pod względem liczby występów, bo ma ich 101, jest Jaba Kankawa, który nadal gra w Slovanie Bratysława. Kibice domagali się go w reprezentacji na Euro 2024, ale zrezygnował. Po ostatnim występie w barażach, bo zagrał końcówkę półfinału z Luksemburgiem, powiedział, że ustępuje miejsca młodszym. Dlatego kibice w Gruzji czekali na ten awans. Już 4 lata temu graliśmy w barażach, ale przegraliśmy 0:1 finał z Macedonią Północną. To był ten dziwny czas pandemii i graliśmy na pustym stadionie, w dodatku bez trzech podstawowych zawodników, z naszą gwiazdą Chwiczą Kwaracchelią na czele. Przed meczem wykryto u jednego covida i cała trójka musiała zostać na kwarantannie. W tym roku nadzieje kibiców znowu odżyły i po wygranych karnych z Grecją wszyscy byli w euforii.


Z jaki nadziejami gruzińscy kibice czekają na inaugurację mistrzostw Europy?

– W Gruzji mówimy: „apetyt rośnie w czasie jedzenia”. Przed finałowym meczem barażowym z Grecją wszyscy mówili, że awans będzie spełnieniem marzeń, ale przed wyjazdem na Euro słychać głosy, że trzeba powalczyć o wyjście z grupy. Taki już mamy charakter, ale potrafimy też realnie ocenić nasze możliwości i cieszymy się, że nasi zawodnicy grają w mocnych europejskich klubach. Najbardziej cieszy, że mamy kolektyw. Wiadomo, takie nazwiska jak Kwaracchelia z Napoli czy Georges Mikautadze, który dla FC Metz strzelił 13 goli w Ligue 1, każdemu kibicowi mówią wiele, ale na przykład Giorgi Koczoraszwili z Levante to człowiek od czarnej roboty, który nie jest tak widoczny, ale bardzo potrzebny drużynie. To samo można powiedzieć o wielu innych, którzy tworzą kolektyw i to jest nasza nadzieja na urwanie punktów Turcji i Czechom, bo Portugalia jest z innej półki. Nie ma jednak żadnej presji, bo jako beniaminek w trudnych bojach z twardymi rywalami jesteśmy gotowi i fizycznie, i mentalnie. To, że debiutujemy, jest atutem drużyny, w której mam wielu znajomych jeszcze z czasów gry. Z kapitanem Guramem Kaszią, który jest rok młodszy ode mnie, byliśmy sąsiadami i zaczynaliśmy razem grać w akademii Dinamie Tblisi. Tak samo jak z Giorgim Lorią z mojego rocznika i przeszliśmy wspólną drogę, aż do reprezentacji Gruzji. Wielu reprezentantów znam bardzo dobrze i jesteśmy w stałym kontakcie.


Jaką taktykę zastosuje Gruzja w meczu otwarcia z Turcją?

– To jest pierwszy mecz, ciężki i bardzo ważny. Minimum punkt, taki będzie nasz cel, potrzebujemy go, żeby myśleć o walce o awans. Sądzę, że zagramy mocną obroną, ale nie będziemy „murować” naszego pola karnego, bo mamy takich piłkarzy i taką mentalność, że lubimy atakować i pokazać nasze umiejętności. Liczę na równy mecz, a serce podpowiada, że wygramy 2:1.

Rozmawiał Jerzy Dusik