Klęska w Ankarze
Rzeszowianie nie obronili Pucharu CEV. Tylko w pierwszym secie przeciwstawili się Ziraatowi Bankasi. Pogrążył ich Matthews Anderson.
Matthew Anderson okazał się katem rzeszowian. Fot. cev.eu
Asseco Resovia przed tygodniem we własnej hali przegrała z ekipą ze stolicy Turcji 2:3. Bój był jednak heroiczny i bardzo wyrównany, bo i potencjał obu zespołów był podobny. Decydowały szczegóły: dokładniejsze dogranie piłki, mocniejszy atak, lepiej ułożone dłonie blokujących… Przed rewanżem rzeszowianie byli więc optymistami, tym bardziej, że do zespołu dołączył lider, Bartosz Bednorz. Byli przekonani, że stać ich na pokonanie rywali. - To dla nas mecz ostatniej szansy i wygranie Pucharu CEV byłoby fajne, szczególnie, że w tamtym roku nam się to udało. Każdy z nas da to, co ma jeszcze w sobie – zapowiadał Karol Kłos, libero Asseco Resovii.
Dla rzeszowian spotkanie w Ankarze było ostatnią szansą na uratowanie sezonu. Na krajowych parkietach zawiedli bowiem na całej linii. Odpadli z Pucharu Polski i walki o mistrzostwo Polski. Została im jedynie gra o piąte miejsce z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. To dla nich wynik bardzo rozczarowujący.
W dwóch pierwszych setach zespoły urządziły sobie rozgrzewkę. W pierwszym znakomicie zaprezentowali się nasi siatkarze. Początek był równy. Potem odskoczyła Asseco Resovia (14:11). Gospodarze szybko jednak odpowiedzieli i po bloku na Stephenie Boyerze był remis (15:15). Końcówka to jednak znów popis rzeszowian. Boyer, Bednorz i Klemen Cebulj złamali opór rywali. Cieszyła zwłaszcza postawa Bednorza, który z powodu urazu łydki długo nie grał. Nie tylko wyróżniał się w ataku, ale miał sposób na zatrzymanie Woutera Ter Maata. Holenderski bombardier Ziraatu w pierwszym meczu był jednym z najlepszych. W rewanżu szybko przekonał się o sile bloku Bednorza i zgasł.
W drugiej partii do głosu doszli miejscowi. Głównie za sprawą Matthew Andersona. Amerykanin mimo 37 lat na karku, pokazał, że wciąż należy do najlepszych siatkarzy na świecie. Atakował, przyjmował i dał popis w polu serwisowym. Zagrywał niewiarygodnie: mocno, precyzyjnie, z odpowiednią rotacją. Pięć jego asów praktycznie zamknęło seta.
Trzecia odsłona okazała się przełomowa. Obie drużyny postawiły wszystko na jedną kartę. Zaczęło się jednak źle dla gości. Miejscowi „rozgryźli" rozegranie Gregora Ropreta i dzięki serii bloków wygrywali 5:0. Rzeszowianie nie zrazili się tym i punkt po punkcie odrabiali straty. Gra wyglądała jak pojedynek bokserski – cios za cios. Nie było „miękkich” ataków, słabych zagrywek, bo każde zawahanie, każde nieudane zagranie kończyło się stratą punktów. Gospodarzom mocno pomagali też kibice. Na początku spotkania byli przygaszeni, bo przyjezdni dominowali, potem jednak się przebudzili. Z każdym zdobytym punktem przez ich zespół rósł poziom decybeli w hali. W trzecim secie niosło się już tylko „Ziraat”, Ziraat”.
W końcówce inicjatywa należała do graczy z Ankary. Nasi zawodnicy nie wytrzymali presji. Mieli szanse wyjść na prowadzenie, np. Boyer nie poradził sobie z blokiem rywali, mylili się też w polu serwisowym. Ostatni punkt stracili, bo Bednorz przestrzelił atak.
Przegrany set odebrał rzeszowianom resztki nadziei. W czwartym byli już tłem dla „nakręconych” zawodników z Ankary. Nie podjęli nawet walki. W połowie seta przy wysokim prowadzeniu miejscowych, trener Asseco Resovii, Tuomas Sammelvuo, także „odpuścił” i wprowadził do gry rezerwowych.
(mic)
FINAŁ
◼ Ziraat Bankasi Ankara – Asseco Resovia 3:1 (20:25, 25:17, 28:26, 25:14)
ANKARA: Yenipazar, Anderson (24), Savas (16), Ter Maat (11), Clevenot (9), Bulbul (6), Bayraktar (libero) oraz Kir (libero), Stern. Trener Mustafa KAVAZ.
RZESZÓW: Ropret, Cebulj (10), Woch (6), Boyer (12), Bednorz (15), Kłos (11), Potera (libero) oraz Bucki (1), Staszewski, Vasina (2), Kozub. Trener Tuomas SAMMELVUO.
Sędziowali: Yves Kalin (Szwajcaria) i Sanja Miklosić (Słowenia). Widzów 7856.
Przebieg meczu
I: 7:10, 13:15, 16:20, 20:25.
II: 10:8, 15:9, 20:12, 25:17.
III: 10:5, 15:13, 19:20, 25:24, 28:26.
IV: 10:3, 15:7, 20:10, 25:14.
Bohater – Matthew ANDERSON.
Pierwszy mecz 3:2. Ziraat zdobył Puchar CEV.