Klątwa przełamana

 

JAN ZIELIŃSKI

Ten sukces wiele znaczy. Dostawałem mnóstwo wiadomości, wiele statystyk, że czworo polskich zawodników przegrało już wcześniej w finale miksta, czasami mając nawet piłki meczowe. Zaczęło mi się kręcić w głowie, kiedy w supertie-breaku prowadziliśmy wysoko, a potem wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli. W pewnym momencie broniliśmy meczbola. Pomyślałem sobie, że nie chcę być kolejnym graczem, o którym ludzie znów będą mówić, że miał wielką szansę, ale Su-Wei powiedziała przed meczem, kiedy szliśmy na rozgrzewkę, że ona jest „łamaczką klątw”, więc dziękuję jej za przełamanie „polskiej klątwy” w finale gry mieszanej. Przed turniejem do ostatniej chwili nie wiedziałem, z kim będę grał. Przyjeżdżałem do Melbourne tak naprawdę nie mając na celu gry mieszanej. W ubiegłym roku przegrałem cztery razy w pierwszej rundzie, więc przystąpiłem do tej konkurencji, żeby się dobrze bawić i zobaczyć, jak pójdzie. Kiedy zobaczyłem Su-Wei na liście „dostępnych” tenisistek, pomyślałem: „To może być najlepsza partnerka, jaką kiedykolwiek miałem”. Spróbujmy, skontaktujmy się, zobaczymy, czy będzie chciała zagrać. Wiedziałem już wcześniej, że Su-Wei jest bardzo doświadczoną zawodniczką w grze podwójnej i dzięki takiemu doświadczeniu może nas zaprowadzić daleko. Powiedziałbym więc, że skończyło się na... przyzwoitym występie.