Oleksandr Zinczenko (z prawej) już w przerwie zastąpił Jakuba Kiwiora, który nie radził sobie najlepiej. Fot. PAP/EPA


Kiwior pomógł Niemcom

Bayern wytrzymał przewagę Arsenalu i osiągnął korzystny remis.

 

Po pierwszych minutach wydawało się, że zgodnie z passą ostatnich tygodni Bayern nie będzie miał czym odpowiedzieć Arsenalowi. Jego lewy obrońca, nieprezentujący dobrej dyspozycji Alphonso Davies, szybko obejrzał żółtą kartkę, a zanim skończył się kwadrans „Kanonierzy” prowadzili. Było trochę zamieszania pod polem karnym monachijczyków, nieco pogubił się Davies, a przestrzeń znalazł Bukayo Saka. Otrzymał piłkę, zbiegł do środka i przymierzył „rogalem” w dalszy róg, nie dając szans wracającemu po kontuzji Manuelowi Neuerowi.

 

Skrzydłowi zrobili robotę

Arsenal rozpoczął „hiszpańskie” granie zgodne z myślą swojego trenera Mikela Artety. Długo utrzymywał się przy piłce, ale niedługo... cieszył się z prowadzenia. Jego defensywa przed przerwą nie była zbyt pewna. W 18 min Gabriel Magalhaes podał do Jakuba Kiwiora, ale nie zrobił tego wystarczająco precyzyjnie. Polak na wykroku nie sięgnął piłki, choć można się zastanawiać, czy nie mógł zrobić więcej. Istotne było to o tyle, że wskutek tej straty Bayern ruszył z kontrą, którą sfinalizował Serge Gnabry. Podrażniony Arsenal starał się naciskać Bawarczyków, lecz tym z pomocą przyszedł... Kiwior. Po półgodzinie zbyt łatwo dał się ograć Leroyowi Sane, który ruszył rajdem od linii środkowej i zatrzymał się dopiero na czwartym zawodniku. Był nim faulujący William Saliba. Sędzia podyktował rzut karny, co na bramkę zamienił Harry Kane. Trybuny starały się zdekoncentrować go gwizdami. W końcu jest symbolem derbowego rywala, Tottenhamu, ale angielski gwiazdor nic sobie z tego nie robił. Po chwili powinno być zresztą 3:1, lecz biegnący na spotkanie oko w oko z bramkarzem Sane dał się złapać obrońcom.

 

Akcja zmienników

Kiwior na drugą połowę już nie wyszedł. Zastąpił go dynamiczniejszy Oleksandr Zinczenko, który lepiej miał radzić sobie z szybkimi skrzydłowymi przyjezdnych, ale również więcej dawać w ofensywie. Arsenal jednak przez długie momenty bił głową w mur. Nie miał prawdziwie dogodnych okazji na wyrównanie, a Bayern raz na jakiś czas wychodził z szybkim kontratakiem i sporadycznie uderzał, nieznacznie chybiając. Londyńczycy potrzebowali rezerwowych, bo to oni w 76 min dali wyrównanie. Gabriel Jesus „związał” kilku monachijczyków w polu karnym i podał do Leandro Trossarda, a ten płaskim uderzeniem nie dał szans Neuerowi. Trybuny ożyły, ale po kilku minutach harmidru wróciły do normy, a Arsenal już nie przebił się kolejny raz przez niemieckie szyki. Mógł jeszcze... przegrać, bo w 90 min Kingsley Coman trafił w słupek. Bayern finalnie i tak osiągnął bardzo korzystny rezultat, a „Kanonierzy” nie mogli być zadowoleni. W Monachium bowiem nigdy nie gra się łatwo, szczególnie jeśli Bawarczycy czują prestiż i wagę spotkania.

 Piotr Tubacki

 

Arsenal - Bayern Monachium 2:2 (1:2)

1:0 - Saka (12), 1:1 - Gnabry (18), 1:2 - Kane (32, karny), 2:2 - Trossard (76)

ARSENAL: Raya - White, Saliba, Magalhaes, Kiwior (46. Zinczenko) - Odegaard, Jorginho (67. Jesus), Rice - Saka, Havertz (86. Partey), Martinelli (66. Trossard). Trener Mikel ARTETA

BAYERN: Neuer - Kimmich, de Ligt, Dier, Davies - Goretzka, Laimer - Sane (66. Coman), Musiala, Gnabry (70. Guerreiro) - Kane. Trener Thomas TUCHEL.

Sędziował Glenn Nyberg (Szwecja). Żółte kartki: Davies, Kane – Partey.


6

GOLI

na londyńskim Emirates Stadium zdobył w swojej karierze Harry Kane. To najwięcej spośród zawodników niegrających dla Arsenalu.