Prezes Ruchu Seweryn Siemianowski (z lewej) i dyrektor Stadionu Śląskiego Adam Strzyżewski wyjaśnili szczegóły zajść w trakcie derbów. Fot. Michał Meissner/PAP


Kilkusettysięczne straty

W tym sezonie kibiców gości już na Stadionie Śląskim nie zobaczymy. To efekt dewastacji, jakiej w trakcie Wielkich Derbów Śląska dopuścili się chuligani spod znaku Górnika Zabrze.

 

Więcej niż o meczu mówi się o zdemolowanym sektorze. Pseudokibice zabrzańskiego klubu przeszli przez niego niczym tornado i spowodowali straty, których naprawa będzie liczona w setkach tysięcy złotych.

 

To nie byli kibice

Wczoraj na Stadionie Śląskim odbyła się konferencja prasowa poświęcona tym wydarzeniom. Wzięli w niej udział prezes gospodarza derbów Ruchu Chorzów Seweryn Siemianowski oraz dyrektor Stadionu Adam Strzyżewski. Obok nich stała pusta plakietka z napisem „Górnik Zabrze”, którego przedstawiciel nie przyjechał do Parku Śląskiego. Zapytaliśmy o to dyrektora Strzyżewskiego, a ten wyjaśnił, że członek zarządu Górnika Tomasz Masoń był nieobecny z powodu choroby. – Przed meczem byliśmy poddawani wielu naciskom, żeby dać gościom pulę biletów większą niż wymagane 5 procent. Dzisiaj nie ma wątpliwości, dlaczego tak postąpiliśmy. Każdy z nas teraz rozumie, a na przyszłość prosimy o więcej zaufania dla organizatorów, bo każdy mecz traktujemy indywidualnie – powiedział Seweryn Siemianowski, dodając, że za dewastację odpowiadają nie kibice, lecz pseudokibice Górnika.

 

Zgłosili przestępstwo

„Zdewastowane zostały toalety, w których wyrywano drzwi, kabiny WC, grzejniki, kafelki ze ścian. Wyłamane zostało też wejście do znajdującej się na terenie sektora gości serwerowni, gdzie zostały powyrywane kable i zniszczony tworzący ją sprzęt. Na szczęście dzięki sprawnej reakcji pracowników Stadionu Śląskiego i zastosowanym procedurom nie było konieczności przerywania meczu pomimo tych uszkodzeń” – poinformował Stadion Śląski w niedzielnym oświadczeniu.

Szerzej o sprawie opowiedział na konferencji Adam Strzyżewski, który potwierdził, że istniało zagrożenie, że trzeba będzie przerwać spotkanie z przyczyn technicznych. – Około 40 minuty systemy informatyczne stadionu zaczęły wskazywać usterki na sektorze gości związane z oświetleniem, monitoringiem czy wentylacją. Pracownicy z centrum dowodzenia sprawdzili to i okazało się, że doszło do olbrzymiej dewastacji. Zarówno infrastruktury teleinformatycznej, jak i łazienek. Wyrwano również wszystkie drzwi. Serwerownia była zabezpieczona podwójnymi metalowymi drzwiami i dosłownie zostały one złamane na pół. To był jakiś niekontrolowany wybuch agresji. Straty są naprawdę duże. Jesteśmy na etapie ich szacowania, szczególnie jeśli chodzi o teleinformatykę. To bardzo specyficzne systemy, które nie są powszechne na rynku. Specjalistyczne firmy przygotowują nam wyceny. Po wyprowadzeniu kibiców gości policja dokonała oględzin i zostało zgłoszone przestępstwo. Przedstawiciele Stadionu, Ruchu oraz Górnika uczestniczyli po meczu w wizji lokalnej zniszczeń – opisał dyrektor sportowy, co... nie zgadza się z wersją klubu z Zabrza.

 

Był czy nie był?

Górnik opublikował oświadczenie kwadrans przed rozpoczęciem konferencji, więc dopiero w jej trakcie Siemianowski ze Strzyżewskim zapoznali się z jego treścią. Czytamy w nim m.in.: „Zarówno przed meczem, jak i po zakończeniu spotkania, biuro bezpieczeństwa Górnika Zabrze nie zostało poinformowane i tym samym nie uczestniczyło w protokolarnym odbiorze oraz zdaniu sektora gości, co stanowi standardową procedurę” – brzmiało stanowisko zabrzan. – To trzeba szybko sprostować, bo to nie jest prawda. Przed i po meczu przedstawiciel Górnika był na wizji lokalnej sektora – odbił piłeczkę prezes Ruchu. Kiedy z sali padło pytanie o nazwisko owego przedstawiciela, Siemianowski powiedział, że to kierownik ds. bezpieczeństwa Górnika Rafał Mirga. – Mamy potwierdzenie z monitoringu, że przedstawiciel Górnika Zabrze po meczu wizytuje sektor gości – dodał później Strzyżewski. Na portalu X (Twitter) doszło jeszcze do kontynuacji dyskusji, w której udział wziął m.in. rzecznik Górnika Mateusz Antczak.


„W sobotę nikt nie zaprosił naszego biura bezpieczeństwa na odbiór sektora (tak jak się to robi na wszystkich stadionach) i zaraz po meczu nie odbyły się oględziny (tak jak się to robi na wszystkich stadionach)” – napisał, ale potem dodał: „Rafał Mirga wszedł na sektor po meczu sam, z własnej inicjatywy, bez obecności waszego przedstawiciela, bo nikt go na oficjalne oględziny nie zaprosił. Później dopiero otrzymał telefon, że oględziny odbędą się, ale w poniedziałek” – napisał Antczak. – W poniedziałek odbyło się komisyjne przejście po obiekcie, w którym uczestniczyli pracownicy Górnika i Ruchu. Skończyło się sporządzeniem protokołu, który nie został podpisany przez przedstawiciela zabrzan. Nasz pracownik został poinformowany, że najpierw musi się z nim zapoznać zarząd Górnika – wyjaśnił Strzyżewski.

 

Kto zapłaci?

Oczywiście kluczowe w całej tej aferze jest to, kto zapłaci za zdemolowanie sektora gości. – Myślę, że te straty zostaną pokryte przez Górnika. Takie jest prawo związkowe. Kluby są odpowiedzialne za własne zorganizowane grupy kibiców i nie będziemy się tutaj przekrzykiwać – powiedział prezes Ruchu, choć najpewniej do przekrzykiwania dojdzie. – Umowa jest tak skonstruowana, że domagamy się pokrycia kosztów przez Ruch Chorzów, ale przypuszczam, że Ruch będzie wymagał pokrycia wszelkich strat od Górnika Zabrze – powiedział dyrektor. Jako że pieniądze na naprawę są potrzebne na już, a kluby będą się o nie pewnie przepychać, Stadion Śląski skorzysta z zabezpieczenia gotówkowego, jakie złożył Ruch na wypadek takich incydentów. Pytanie tylko, kiedy chorzowianie otrzymają przelew z Zabrza, bo takowy w teorii powinien nastąpić. Kiedy w rundzie wiosennej sezonu 2021/22 chuligani GKS-u Tychy (i zaprzyjaźnieni z nimi pseudokibice ŁKS-u Łódź) zniszczyli sektor gości na obiekcie Widzewa, zapłacić musieli tyszanie. Piłkarski Sąd Polubowny zadecydował o tym jednak dopiero rok później. Górnik również nie wykazuje chęci płacenia.


„Górnik Zabrze nie powinien ponosić odpowiedzialności za brak właściwego nadzoru organizatora imprezy masowej. Z naszych informacji wynika, że do zniszczeń doszło w momencie, gdy kibice Ruchu Chorzów próbowali sforsować bramę i wtargnąć na sektor Górnika. Ochrona skoncentrowała się przede wszystkim na powstrzymywaniu kibiców organizatora” – czytamy. Jak było naprawdę?

 

Standardowe straty

– Pierwsze prowokacje pojawiły się ze strony pseudokibiców Górnika, którzy sforsowali bramę i przeszli na dolną część trybuny (sektory buforowe – przyp. red.) i z tego zaczęła się awantura z ochroną – powiedział prezes Siemianowski, a filmiki z tych wydarzeń są dostępne także w sieci. Wersja włodarza Ruchu jest zgodna również z tym, co nieoficjalnie udało się ustalić „Sportowi”. – Mała garstka naszych kibiców odpowiedziała na prowokację kibiców Górnika. Próbowali dotrzeć do gości gdzieś z zewnątrz, ale dzięki działaniom naszych służb nic wielkiego się nie stało – dodał prezes. Do bezpośredniej konfrontacji kibiców nie doszło, co jasno zaznaczył dyrektor Strzyżewski w odniesieniu do oświadczenia Górnika. W eterze krążyły też różne informacje co do zniszczeń, jakich mieli dokonać gospodarze. Sam Ruch w wydanym oświadczeniu apelował do swoich kibiców, by ci dbali o swój „tymczasowy dom bez względu na okoliczności czy prowokacje”. – W sektorach gospodarzy nie ma większych zniszczeń. To wlepki, które trudno usunąć ze ścian, czy połamane deski klozetowe. Nie odnotowaliśmy żadnych strat infrastrukturalnych – powiedział dyrektor Stadionu, a sprawę uzupełnił też Siemianowski: – Na każdym meczu przy takiej liczbie kibiców są jakieś standardowe straty. To spotkanie nie odbiegało od innych, których koszty wynoszą ok. 2 tysiące złotych. To wszystko jest usuwane w ciągu 1-2 dni. To drobnostka w stosunku do tego, co wydarzyło się w sektorze gości.

 

Będzie zgodnie z planem

Co warte wyeksponowania, Adam Strzyżewski podkreślił, że wszystkie imprezy, jakie są zaplanowane w najbliższym czasie na Stadionie Śląskim, odbędą się zgodnie z planem. Tyczy się to również meczu reprezentacji Polski U-21 z Bułgarią (26 marca, godz. 15.00). Sektor gości z powodu remontu ma być zamknięty przez 3 miesiące, co zostało już zgłoszone władzom ekstraklasy. W praktyce oznacza to, że w bieżącym sezonie fanów gości w „Kotle czarownic” już nie zobaczymy. Od momentu otwarcia sektora odwiedzili go sympatycy Legii Warszawa, symboliczna grupa Warty Poznań, Piast Gliwice oraz Górnik Zabrze.

Piotr Tubacki

 

Z drzwi w sektorze gości niewiele zostało... Fot. Ruch Chorzów