Sport

Kierunek jasno obrany

W debiucie trenera Dawida Szulczka Ruch zagrał swoje najlepsze spotkanie w tym sezonie.

Radość chorzowskich piłkarzy nie może dziwić. Fot. PressFocus

Po 4 meczach na wyjeździe – a przed kolejnymi 4 delegacjami – „Niebiescy” wstąpili na chwilę na Stadion Śląski, gdzie przyjechał niepokonany Górnik Łęczna. Od pierwszych sekund goście mocno nacisnęli chorzowian, ale po kilku minutach ci ochłonęli i zaczęli realizować założony plan.

Przede wszystkim trener Szulczek zmienił ustawienie na 4-4-2 (choć na ostatnie pół godziny wrócił do 3-4-3). Z jednej strony celem było położenie większego nacisku na grę skrzydłami, z drugiej – reakcja na kartkowe zawieszenie stopera Andreja Lukicia. W podstawowym składzie zadebiutował niedawno ściągnięty Mo Mezghrani, zarekomendowany przez nowego szkoleniowca. Belg zaprezentował się z dobrej strony, zresztą trudno wymienić jakiegoś zawodnika Ruchu, który w sobotę zawiódł. „Niebiescy” rozegrali najlepszy mecz w sezonie. Cechowała ich lekkość, mobilność i łatwość w kreowaniu okazji, z czym był ogromny problem w zdecydowanej większości poprzednich spotkań.

Prowadzenie gospodarzom dał Mateusz Szwoch, czujny w polu karnym po wykonanym zgodnie z wypracowanym schematem rzucie rożnym. W ostatnim kwadransie pierwszej połowy przewagę miał Górnik, a udokumentował ją rewelacyjną „bombą” z 30 metrów autorstwa Adama Dei. Martin Turk nie miał szans na interwencję. Po przerwie swoje zrobił jednak Ruch. Dwie asysty zaliczył młodzieżowiec, lewy obrońca Szymon Karasiński, obsługując najpierw Denisa Venturę (znakomity występ, w przeciwieństwie do poprzednich...), a potem jeszcze młodszego Bartłomieja Barańskiego. 17-latek przypieczętował drugą wygraną spadkowicza w tym sezonie, przerywając serię 6 kolejnych gier bez kompletu punktów.

Tuż przed ostatnim gwizdkiem Górnik zniwelował jeszcze straty, a gola strzelił rezerwowy Damian Warchoł. 29-latek zagrałby w podstawowym składzie, ale w ostatnich kilkunastu dniach zmagał się z urazem mięśniowym. Jego trafienie jest warte wzmianki, ponieważ... nie było w tym sezonie meczu, w którym Warchoł byłby na boisku i nie strzeliłby gola! W 6 występach łodzianin ma już 7 bramek oraz asystę. To oczywiście najskuteczniejszy zawodnik I ligi w tym momencie.

Piotr Tubacki

Kadrowicz na I lidze

Sobotnie spotkanie z wysokości trybun oglądał Bartosz Mrozek, bramkarz Lecha Poznań, niespodziewanie powołany do reprezentacji Polski przez selekcjonera Michała Probierza. Dzień wcześniej razem z „Kolejorzem” wygrał w Mielcu ze Stalą, a na Stadionie Śląskim zjawił się w odwiedziny u swojego przyjaciela, Jakuba Szymańskiego, bramkarza Ruchu, który 30 sierpnia obchodził 24. urodziny. Mrozek – jak Szymański – pochodzi z Górnego Śląska. Urodził się w Katowicach, a grę rozpoczynał w Polonii Łaziska Górne.

(PTub)


3 PYTANIA DO DENISA VENTURY

DENISA VENTURY - pomocnika Ruchu

1. Jak wrażenia po spotkaniu?

– To był bardzo trudny i ważny mecz, dlatego cieszymy się, że wygraliśmy. Tym bardziej po ostatniej serii bez zwycięstwa, kiedy nie szło nam najlepiej.

2. Strzeliłeś pierwszego gola w Ruchu i to po uderzeniu głową. Kiedy ostatni raz ci się to zdarzyło?

– Szczerze... to nie pamiętam, chyba kilka lat temu. To było fantastyczne uczucie, szczególnie kiedy trybuny wykrzykiwały moje imię. Chciałbym za to podziękować, kibice byli niesamowici. Soma wykonał znakomitą pracę, odciągając obrońcę, a „Kari” świetnie dośrodkował. Nie byłem kryty, więc to wykończyłem.

3. Jak ocenisz współpracę z nowym trenerem?

– To na razie krótki okres. Nowy trener to nowa energia. Zmienił system, a w trakcie meczu byliśmy w stu procentach skoncentrowani. Teraz czeka nas przerwa na kadrę. Mamy za sobą trudny okres, więc potrzebujemy jej. Będziemy ciężko pracować.

GŁOS TRENERÓW

Pavol STANO: – Chcieliśmy się jak najlepiej zaprezentować. Do trzeciej straconej bramki było widać, że chcemy grać piłką. Uważam, że nie prezentowaliśmy źle. Mieliśmy problemy przy stałych fragmentach gry, a to nakręcało gospodarzy. Dostawaliśmy się do finalnych faz, gdzie mogliśmy strzelić jeszcze jakiegoś gola z naszych sytuacji.

Dawid SZULCZEK: – Wiedzieliśmy, że przyjeżdża do nas drużyna niepokonana i że czeka nas ciężkie zadanie. Mieliśmy dużo dobrych momentów, a mniej było faz, w których rywal mocno dominował. To było wyrównane spotkanie, ale pokazaliśmy zęba. Myślę, że jednym z głównych powodów, dla których tak to wyglądało, była obecność 12. zawodnika, czyli kibiców. Cieszę się, że mogliśmy się im odwdzięczyć zwycięstwem.