Kibic z Portugalii
Legia ma za sobą serię 9 spotkań bez porażki, ale w Poznaniu czeka ją jedno z najtrudniejszych wyzwań jesieni.
LEGIA WARSZAWA
Zwycięstwo „Wojskowych” z Dinamem Mińsk było bezapelacyjne. Przyznał to także trener Białorusinów, a warszawiacy piali z zachwytu, bo ich drużyna wskoczyła na fotel wicelidera Ligi Konferencji, ustępując tylko gigantowi, Chelsea.
Antyreżimowe transparenty
W trakcie spotkania nie zabrakło pozaboiskowych kontrowersji. Jak wiadomo, Dinamo jest wspierane przez reżim Aleksandra Łukaszenki, ale - jakkolwiek kuriozalnie by to nie zabrzmiało - owo wsparcie zostało mu narzucone odgórnie. Kibice klubu nie popierają dyktatora, co dali wyraz w Warszawie na sektorze gości, prezentując biało-czerwono-białe flagi symbolizujące opór oraz prezentując antyreżimowe transparenty. Pojawiła się też oprawa nawołująca do wypuszczenia więźniów politycznych. Na sektor fanów z Mińska weszła jednak warszawska ochrona, nakazując zdjęcie tych haseł. Wywołało to wściekłość pozostałej części stadionu, a grupa ultrasów Legii „Nieznani Sprawcy” opublikowała nawet oświadczenie pisząc, że „to co stało się w sektorze gości, to wstyd i skandal. Ochrona, wysłana przez osoby odpowiedzialne za dział bezpieczeństwa siłą wyrwała kibicom z Białorusi transparenty wyrażające ich sprzeciw wobec dyktatora i zbrodniarza, który niszczy ich społeczeństwo oraz te mówiące o zatrzymaniu krwawego reżimu” oraz „Klub uwielbia w podniosły sposób opowiadać o wartościach przy różnych marketingowych okazjach, rzeczywistość jednak okazała się zupełnie inna. Przez cały tydzień poprzedzający mecz, bo od momentu spotkania klubu w MSZ(!), działy się rzeczy przedziwne. Jeśli ktoś wyżej od tych wartości stawia strach przed karą od UEFA, to powinien się poważnie nad sobą zastanowić” - czytamy.
Trener zawieszony!
Pod względem sportowym nie ma co pochylać się nad meczem z Dinamem. Teraz Legię czeka nieporównywalnie trudniejsze zadanie, jakim jest mecz z liderem ekstraklasy Lechem w Poznaniu. „Wojskowi” wygrali 6 kolejnych spotkań, ale żaden z rywali nie był na poziomie „Kolejorza”. - Mecz w Poznaniu będzie według mnie najważniejszy w tej rundzie. Możemy zbliżyć się do Lecha. Choć sezon jest długi, byłoby miło, gdybyśmy wygrali na jego stadionie - powiedział stołeczny obrońca Steve Kapuadi. Warszawiacy będą przy Bułgarskiej osłabieni, bo zawieszony za kartki jest trener Goncalo Feio, który pauzę w lidze złapał szybciej niż którykolwiek z jego piłkarzy. Decydująca kartka była jednak kontrowersyjna. W starciu z Widzewem Portugalczyk obejrzał ją po tym, jak rozzłoszczony zdjął i rzucił swoją kurtkę na ławkę rezerwowych. Wiele osób nie zgadzało się z taką decyzją sędziego, Legia także, dlatego złożyła w tej sprawie odwołanie. Komisja Ligi go nie zaakceptowała, więc klub wydał krytyczne oświadczenie. Nawiązał w nim także do czerwonej kartki, jaką obejrzał w minionej kolejce obrońca Lecha Michał Gurgul. Ją komisja (słusznie) anulowała.
Sędzia zabrał głos
Goncalo Feio hitowy mecz z „Kolejorzem” obejrzy więc jako kibic, a w tym wszystkim... dostrzega teorie spiskowe. - Nie powiem co o tym myślę, bo zostałbym zawieszony i pewnie wyeksportowany z kraju. Zawsze wierzę w ludzką uczciwość, choć coraz mniej. W tym sezonie mam 9 meczów w Europie i 0 kartek, a w Ekstraklasie 14 spotkań i 4 napomnienia. Jak to jest? Chciałbym też, byście dogłębnie przeanalizowali żółte kartki i zachowania innych trenerów, którzy ich nie otrzymują. Myślę, że znajdziecie sporo odpowiedzi - powiedział Portugalczyk.
Co ciekawe, głos w tej sprawie zabrał też sędzia Damian Sylwestrzak, który prowadził spotkanie z Widzewem. Dla TVP Sport wyjaśnił to zajście następująco: - Trener został ukarany żółtą kartką za niesportowe zachowanie i uporczywe kontestowanie decyzji sędziowskich. Kartka była na wyraźną sugestię sędziego technicznego. Trener Feio wcześniej co najmniej dwukrotnie był upominany za swoje zachowanie. Otrzymał dwie szanse. Kolejnym krokiem była już kara napomnienia. Byliśmy wręcz zbyt pobłażliwi jako zespół sędziowski wobec zachowania trenera. Ta kara była zasłużona, a równie dobrze kartka mogła być pokazana znacznie wcześniej -zaznaczył arbiter z Wrocławia.
Piotr Tubacki