GKS rozbił "Białą gwiazdę" i zrobił ogromny krok w kierunku ekstraklasy. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus


Katowicka wola walki

Drużyna Rafała Góraka w Gdyni stanie przed szansą na spełnienie marzeń.


GKS KATOWICE

Katowiczanie mogą mówić o ogromnym szczęściu.  W przedostatniej kolejce wygrali z Wisłą Kraków i ze swojej strony zrobili wszystko, by do końca bić się o ekstraklasę. By tak się jednak stało musieli czekać do ostatniego meczu kolejki. W nim Lechia Gdańsk podejmowała Arkę Gdynia. Gdyby wygrali goście zapewniliby sobie awans do elity z drugiej pozycji. Rafał Górak, trener GieKSy, po wygranym spotkaniu z Wisłą w taki sposób odpowiedział na pytanie o to, czy będzie oglądał derby Pomorza i trzymał kciuki za Lechię: - Niedziela, godzina 20.30… Sądzę, że będę miał w tym czasie parę innych spraw do załatwienia – stwierdził z uśmiechem na ustach.


Prezent z Pomorza

Życie napisało najlepszy możliwy scenariusz. Przebieg derbów Pomorza był niesamowity, trudny do wymyślenia nawet dla najbardziej kreatywnej osoby. Lechia świetnie zaczęła, strzeliła bramkę, by za chwilę grać w osłabieniu i stracić gola. Piłkarze Szymona Grabowskiego mimo wszystko sprawili GieKSie prezent. Grali do końca i w ostatnich minutach strzelili zwycięskiego gola. To oznaczało, że w ostatniej kolejce w Gdyni katowiczanie stoczą bezpośredni bój z Arką o awans.


Zwycięzca bierze wszystko

Wszystko jest w rękach katowiczan. Nie muszą oglądać się za siebie. Nie muszą liczyć na pomyłkę innych drużyn. Muszą tylko polegać na swoich umiejętnościach. Swoją drogą, terminarz ułożył się w sposób niezwykły. Nikt nie mógł przewidzieć tego, że Arka i GKS do ostatniej kolejki mogą walczyć o bezpośredni awans, a przy okazji – właśnie w tej ostatniej kolejce – zmierzyć się ze sobą. Zwycięzca bierze wszystko, przegrany powalczy w barażach. To takie proste.

Ekipa Rafała Góraka w ostatnich spotkaniach radziła sobie rewelacyjnie. Nie stoi więc na straconej pozycji. Gra świetnie, jest pewna siebie. Gra o coś i wie, w jaki sposób realizować cele. Potwierdził to świetny mecz z Wisłą Kraków, ale także wcześniejsze wygrane starcia z GKS-em Tychy, Stalą Rzeszów i Polonią Warszawa. GKS jest w formie i może pokonać każdego. Podejdzie do spotkania w Gdyni po serii meczów, w których pokazał charakter.


Bez stresu

Patrząc na suchy wynik spotkania z Wisłą (5:2), można pomyśleć, że dla GieKSy był „spacerkiem”. Prawda jest jednak taka, że pierwsza straciła bramkę i musiała się podnieść, żeby wrócić do rywalizacji. Tak też zrobiła. Gdy tylko Dawid Kudła wyciągnął piłkę z siatki, katowiczanie ruszyli do ataku i szybko doprowadzili do wyrównania. Co więcej, strata gola, nie spowodowała, że mecz wymyka się im spod kontroli. Bramka była tylko wypadkiem przy pracy, błędem, który szybko został naprawiony. – Nawet przez moment nie pomyślałem, że zawodnicy się rozregulują. Widziałem, że mają chęć zwycięstwa. Wiedziałem, że cały mecz przed nami – stwierdził po spotkaniu opiekun górnośląskiej drużyny.

Jeśli taką postawę GieKSa będzie prezentować na Pomorzu, może wrócić do Katowic z wymarzonym awansem do ekstraklasy. Fani zapewne nie chcą kusić losu, ale ich ulubieńcy są o krok od zapisania się na kartach historii i zakończenia prawie 20-letniej rozłąki z najwyższą ligą.

Kacper Janoszka