Sport

Katowice patrzą z góry

Noah Delmas (na pierwszym planie), niespełna 28-letni kanadyjski obrońca, w derbach zdobył dwa gole i zapewnił GieKSie zwycięstwo w dogrywce. Fot. PAP/Zbigniew Meissner


Katowice patrzą z góry

Tyszanie mają jeszcze nadzieję na drugie miejsce w tabeli po pierwszej części rozgrywek.

 

Hokeiści przystąpili do piątej, ostatniej rundy sezonu zasadniczego, ale dopiero dzisiaj zostanie zakończona czwarta. Zaległe spotkanie Sanoka z GKS-em Katowice to efekt gry mistrzów Polski w finale turnieju Puchar Kontynentalnego w Cardiff. Katowiczanie zaczną play off z pierwszego miejsca, bo po wygranej w derbach z GKS-em Tychy 4:3 po dogrywce nikt nie jest w stanie im zagrozić.

 

Pięć zwycięstw, ale...

GieKSa z Tychami wygrała wszystkie pięć meczów. - To naprawdę nic nie znaczy, bo o wszystkim będzie decydował play off - mocno akcentuje obrońca GKS-u, Jakub Wanacki. - W lidze wygrywaliśmy, ale w spotkaniu o stawkę, czyli w Superpucharze Polski przegraliśmy. Poniżej oczekiwań wypadliśmy w dwóch kolejnych finałach w Pucharze Polski oraz Kontynentalnym, czyli nam też trafiają się wpadki. W lidze dominujemy, ale musimy się przygotować na trudne boje w decydującej części rozgrywek.   

Od kilku sezonów o Grzegorzu Pasiucie mówi się i pisze w samych superlatywach, bowiem jest liderem i do niedawna był kapitanem zespołu. Przed spotkaniem z Tychami zespół wyprowadził jednak Joona Monto i został tymczasowym kapitanem, być może do powrotu kontuzjowanego Macieja Kruczka. Próby ustalenia, co się stało spełzły na niczym, wszyscy zasłaniają się tajemnicą szatni.

- Nie zamierzam wybiegać przed szereg, bo nie jestem kompetentną osobą w tej sprawie. Dodam tylko, że pozycja Grzegorza w zespole jest niepodważalna i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Nadal jesteśmy zespołem i będziemy nim do końca sezonu - zapewnia Wanacki.

Katowiczanie prowadzili 3:1 w 45 min po golu Santteriego Koponena w przewadze i wydawało się, ż opór rywali został złamany. Jednak Mateusz Bryk szybko zdobył kontaktowego gola, a za sprawą Filipa Komorskiego tyszanie doprowadzili do remisu. Na 9 sekund przed końcem Ilja Korenczuk chciał bezpiecznie wystrzelić krążek o szybę pleksi z własnej tercji, ale zrobił to tak nieudolnie, że ten wyleciał poza taflę. Otrzymał karę i w dogrywce przyszło gościom grać na 3 na 4 i szybko stracili gola.

- Przegraliśmy w dość niefortunnych okolicznościach, ale wstydu nie przynieśliśmy - przekonywał Bryk. - Czasami tak sobie myślę, że lepiej grać brzydko i wygrywać niż starać konstruować akcje, po których padałyby bramki. Straciliśmy dwa gole w osłabieniu i tego musimy się wystrzegać. Jeden z nas popełnił błąd, ale ucierpiał zespół. Chcemy w play offie wystartować z pozycji nr 2, bo wówczas zaczynamy rywalizację od meczów u siebie. Wszystko mamy w swoich rękach i jesteśmy gospodarzami meczu z Unią (14 lutego, po przerwie reprezentacyjnej - przyp.red.).     

Rywalizacja tyszan z oświęcimianami o drugie miejsce pewnie będzie się toczyła do samego końca. Czwarte jest zarezerwowane dla JKH GKS-u Jastrzębie, zaś o piąte walczą trzy zespoły: Comarch Cracovia, Energa Toruń oraz PZU Podhale Nowy Targ. Tak więc jeszcze będzie się działo...

Włodzimierz Sowiński 

 

TAURON HOKEJ LIGA

Wtorek, 30 listopada

SANOK, 18.00: Marma Ciarko STS – GKS Katowice