Karny, którego nie powinno być
KONTROWERSJA KOLEJKI
Piątkowe spotkanie w Częstochowie pomiędzy Rakowem a Piastem Gliwice było dramatycznie... nudne. Widzieli to kibice, ale także piłkarze zdawali sobie z tego sprawę. Damian Kądzior stwierdził, że był to mecz dla koneserów. Więcej emocji przyniosły decyzje sędziowskie. Kontrowersje na przykład wywołał rzut karny podyktowany przez sędziego Marcina Szczerbowicza. Przez 90 minut na boisku nie działo się wiele. Obie drużyny nie miały pomysłu na to, jak zdobyć gola. Jak jednak zaznaczył trener Marek Papszun, obraz meczu znacząco zmienił się po tym, jak arbitrzy dopatrzyli się przewinienia Milana Rundicia, który miał faulować Jakuba Czerwińskiego w polu karnym. – Do gry weszli sędziowie, którzy gwizdnęli karnego z kapelusza i włączyły się emocje – powiedział po spotkaniu szkoleniowiec częstochowian. Raków co prawda wybronił się, bo strzał z 11 metra pewnie obronił Kacper Trelowski. Emocje, o których wspomniał trener, spowodowały natomiast, że Raków i tak w ostatniej chwili stracił gola. W taki sposób przynajmniej można wytłumaczyć, że ze słabego widowiska mecz w Częstochowie zyskał na atrakcyjności dzięki ostatnim sekundom, w których padł gol dla gości.
Teoretycznie można więc przyjąć za słuszną narrację Marka Papszuna, który twierdzi, że karny wywołał niepotrzebne emocje. Ale też właśnie od tego momentu na murawie zaczęło się cokolwiek dziać. Tyle że karny był „z kapelusza”. Mówił o tym między innymi Jakub Czerwiński, czyli sam „poszkodowany”. W rozmowie ze „Sportem” przekazał, że faul był „miękki”. Innymi słowy zespół sędziów z Marcinem Szczerbowiczem na czele pochopnie zdecydował o podyktowaniu rzutu karnego. Widać było, że Rundić ciągnął defensora za koszulkę. Nie był to jednak aż tak poważny faul, żeby wskazać na wapno.
Kacper Janoszka