Gole Arkadiusza Jędrycha (nr 4) dają drużynie GKS-u radość, a przede wszystkim punkty. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

 

Kapitan się nie zatrzymuje

Arkadiusz Jędrych w sobotę zdobył bramkę w 6. meczu z rzędu.

 

Po bardzo udanym starciu jubileuszowym, w którym GKS pokonał Miedź Legnica, do Katowic przyjechał Znicz Pruszków, który był mocno osłabiony, przede wszystkim przez brak Shumy Nagamatsu, który pauzował za czerwoną kartkę. Przed podopiecznymi Rafała Góraka pojawiła się szansa przedłużenia świątecznej atmosfery w związku z obchodami 60-lecia klubu i udało się ją wykorzystać. Już w pierwszej połowie ekipa z Górnego Śląska wyszła na dwubramkowe prowadzenie, które pozwoliło jej do końca kontrolować przebieg gry.


Pierwsza bramka padła w 27 minucie po wrzucie z autu w pole karne. Piłka po małym zamieszaniu znalazła się na lewym skrzydle pod nogami Mateusza Marca, który podał w „16”. Do dośrodkowania ruszył Aleksander Komor, po czym piłka trafiła do siatki. Początkowo wydawało się, że to właśnie obrońca wpisał się na listę strzelców, ale po spotkaniu sam zainteresowany przyznał się, że futbolówki nie dotknął. Gola samobójczego zaliczył Jakub Wawszczyk.


10 minut później nie było już wątpliwości, kto wpisał się na listę strzelców. Po raz czwarty w tym roku kalendarzowym bramkę strzelił kapitan zespołu, Arkadiusz Jędrych. Tym samym, biorąc pod uwagę także mecze sprzed przerwy zimowej, 31-latek zdobył gola w szóstym spotkaniu z rzędu. Niesamowita forma strzelecka defensora może robić wrażenie. Wciąż depcze po piętach najlepszemu strzelcowi GieKSy, Sebastianowi Bergierowi.


I to właśnie snajper wychowany we Wrocławiu po zmianie stron podwyższył prowadzenie na 3:0. Znalazł dla siebie miejsce w polu karnym po dośrodkowaniu Adriana Błąda i pewnie umieścił piłkę w siatce. GKS czuł się na boisku na tyle pewnie, że nawet gol Znicza w 77 minucie nie pozwolił mu zwątpić w powodzenie swojej misji, jaką było zwycięstwo. Bramka dla gości padła po rzucie karnym, gdy ręką w „16” zagrywał… Bergier. Ostatecznie gol niewiele zmienił, a pruszkowianie nie mieli pomysłu na to, żeby w ostatnich minutach jeszcze zagrozić bramce Dawida Kudły.

Kacper Janoszka


GŁOS TRENERÓW


Rafał GÓRAK: - To był pragmatyczny mecz, porównując go do spotkania z Miedzią. Tamto spotkanie było żywsze, bardziej impulsywne. Teraz musieliśmy się wykazać cierpliwością i dobrze realizować założenia taktyczne i pomysły na stałe fragmenty gry. Cieszę się, że wiele rzeczy nam wyszło. Natomiast w drugiej połowie zabrakło mi płynności gry. 


Mariusz MISIURA: - Między rundami mieliśmy spotkanie w klubie, na którym rozmawialiśmy o wzroście naszej drużyny. Padło hasło, że piłka nożna to nie koszykówka. Cieszę się, że czas zawsze weryfikuje słowa. Dzisiaj mogliśmy zobaczyć, że mimo tego, że piłka nożna to nie koszykówka, o dwóch pierwszych bramkach zdecydowały wzrost, timing i gra w powietrzu. W przyszłości, przy budowie zespołu, musimy pochylić się nad tym, żeby nasza drużyna była bardziej fizyczna.