Connor McDavid (od lewej), Leon Draisaitl i Evan Bouchard stanowią o sile ofensywnej formacji specjalnych Edmonton. Fot. PressFocus.pl


Kanada szaleje!

Rozmowa z Mariuszem Czerkawskim, byłym hokeistą klubów NHL


Długi, niezwykle wyczerpujący sezon NHL powoli dobiega końca - przed nami finał Pucharu Stanleya pomiędzy Florida Panthers i Edmonton Oilers.

To zaskakujący dla Ciebie zestaw finalistów? - z tym pytaniem zwracamy się do Mariusza Czerkawskiego, który na lodowiskach NHL spędził 12 sezonów, rozegrał 745 meczów i zdobył 435 pkt (215+220).


- Gdyby patrzeć na sezon całościowo, to na pewno tak, bo przecież faworytów upatrywano w innych drużynach. Jednak gdy przeanalizujemy rywalizację w play offie, wówczas uznamy to tylko za częściową niespodziankę. Wiem jedno: hokejowa Kanada szaleje, bo kibice już bardzo długo czekają, by Puchar Stanleya powrócił do tego kraju.


Edmonton miał sezon niecodzienny, pełen zwrotów akcji. Czy tylko zmiana trenera podziałała mobilizująco na zespół?

- Ogromnie się cieszę, że Edmonton wystąpi w finale; nie muszę dodawać, komu będę kibicował (od stycznia 1996 do maja 1997 r. Czerkawski był hokeistą tego zespołu – przyp. red.). Słabo wystartował, dlatego po 13 porażkach zmieniono trenera. Przyszedł Kris Knoblauch, zaś w roli asystenta pojawił się legendarny Paul Coffey, który debiutował w tym zespole, a dzisiaj jest członkiem Galerii Hokejowych Sław. Najwyraźniej „kliknęło”, zresztą Edomonto to ekipa o ogromnym potencjale, w której występuje jeden z najlepszych hokeistów NHL, Connor McDavid, wspierany m.in. przez Leona Draisaitla. Po tej zmianie zawodnicy z Edmonton odnieśli 16 zwycięstw z rzędu, co należy uznać za olbrzymie osiągnięcie. W play offie też imponowali, bo przecież wyeliminowali m.in. Vancouver (4-2), a ostatnio Dallas - w niecodziennych okolicznościach. Oddali zaledwie 10 strzałów w meczu, trzy w 1. tercji, i zdobyli dwa gole w przewadze. Oni potrafią grać zarówno w ofensywie, jak i defensywie, a ponadto na wysokości zadania staje bramkarz. Tak więc w finale może być ciekawie.


Mimo wszystko chyba Florida Panthers wystąpią w nim w roli faworyta. Zgadzasz się?

- Mają poważny atut, bo przy ewentualnym siódmym meczu kończą rywalizację na własnym lodzie, co może zadecydować o sukcesie. Ponadto zespół ten po raz drugi z rzędu awansował do finału (przegrał z Vegas 1-4 – przyp. red.) i teraz pod kierunkiem kapitana Aleksandra Barkowa jest mocno zdeterminowany, by po raz pierwszy zdobyć Puchar Stanleya. W finale Konferencji Wschodniej hokeiści New York Rangers byli stawiani w roli faworyta, a tymczasem przegrali w serii 2-4. Sam Bennett z powodu kontuzji pauzował 12 meczów, ale po powrocie do zespołu odgrywa wiodącą rolę i zdobywa kluczowe gole.


Twoje prognozy na finał?

- Już wyjawiłem, komu będę kibicował. Jednak przewiduję siedem hokejowych bitew i nie potrafię wskazać, kto będzie zwycięzcą. Wyniki będą „ciasne”, bo o wygraniu może decydować, jedna wykorzystana przewaga lub drobne potknięcie któregoś z zawodników. Kilka razy kanadyjskie zespoły grały w finale Pucharu Stanleya, ale na zdobycie tego trofeum czekają już 31 lat - od czasu zwycięstwa Montreal Canadiens.

Rozmawiał Włodzimierz Sowiński