Kamil Grosicki nie przestaje zadziwiać. Fot. PAP/Marcin Bielecki


„Kalka” z Hitchcocka

Kapitan „portowców” Kamil Grosicki ponownie brylował na boisku, zaliczając dwie asysty.

 

Mecz Pogoni z Cracovią rozpoczął się jak film Alfred Hitchcocka - od trzęsienia ziemi, a potem napięcie tylko rosło. Gospodarze objęli prowadzenie już w 49 sekundzie! Kamil Grosicki z lewego skrzydła obsłużył Fredrika Ulvestada, a Norweg strzałem z 11 metrów posłał futbolówkę do siatki.


Radość gospodarzy nie trwała długo, bo w 3 min „Pasy” doprowadziły do wyrównania. David Olafsson dośrodkował z rzutu rożnego, najwyżej do piłki na 4 metrze wyskoczył Benjamin Kallman i strzałem głową nie dał szans bramkarzowi „portowców”, Valentinowi Cojocaru. Warto nadmienić, że ostatni raz dwa gole w ciągu trzech pierwszych minut meczu ekstraklasy padły 8 kwietnia 2017 roku, również w Szczecinie. Wtedy w meczu Pogoni z Arką Gdynia (5:1) gola w 2 min strzelił Adam Frączczak, a minutę później Przemysław Trytko. 


Pogoń ponownie objęła prowadzenie w 15 min i znowu po akcji swojego kapitana. „Grosik” z lewej strony zewnętrzną częścią stopy podawał piłkę do Efthymiosa Koulourisa, ale Greka uprzedził Eneo Bitri i interweniował tak niefortunnie, że skierował futbolówkę do własnej bramki. Wynik ustalił zmiennik Grosickiego, Wahan Biczachczajn w 87 min. Po krótko rozegranym rzucie wolnym Marcel Wędrychowski podał do Ormianina, ten „nawinął” Otara Kakabadzego, a następnie zdjął pajęczynę z okienka bramki Lukasza Hroszszo.  

Bogdan Nather



GŁOS TRENERÓW

Jens GUSTAFSSON: - Zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę. Byliśmy szybcy, czujni, nikt nie był pasywny. Wszyscy indywidualnie zagrali tak, jakbym sobie życzył i w tym stylu możemy osiągnąć duże sukcesy. Brakowało nam trzeciego gola w I połowie. Wiedzieliśmy, że jeśli zakończymy tę część wynikiem 2:1, to druga może nie wyglądać tak dobrze i tak też się stało. Liczyliśmy na gola z kontrataku, ale udało się to w ostatniej chwili i cieszę się, że to zrobił Wahan, bo od dawna zasługiwał na gola.

 

Jacek ZIELIŃSKI: - Przegraliśmy bardzo ważny mecz, bo punktując tutaj, można było zrobić ważny krok do przodu. Dwie pierwsze bramki straciliśmy kuriozalnie. Przygotowaliśmy się na grę Kamila Grosickiego, ale mimo tego dwukrotnie nas zaskoczył. W II połowie czuliśmy, że możemy strzelić na wyrównanie. Nie udało się, a bramka Biczachczjana sprawiła, że nie dało się już wrócić do gry.