KOMENTARZ 

Michał Zichlarz

Turecki sprawdzian  

To dobrze, że po niezłym meczu pokonaliśmy w grze kontrolnej Ukrainę. Gorzej, że nie obyło się bez urazów, a kontuzja Arkadiusza Milika sprawiła, że marzenia o kolejnej wielkiej imprezie napastnika rodem z Tychów wzięły w łeb. Wielka szkoda… A dzisiaj mecz z Turcją. To nieobliczalny przeciwnik, który z jednej strony jest w stanie zremisować z Włochami na ich terenie - tak zdarzyło się kilka dni temu, a z drugiej przegrać w marcu aż 1:6 w innej towarzyskiej grze - z Austrią.

To wszystko jednak gry kontrolne, przedbiegi przed tym, co będzie na prawdziwym sprawdzianie i egzaminie, który zaczyna się już za kilka dni - w piątek w Niemczech inauguracja Euro. Można wygrywać wszystko w grze o nic, a w najważniejszym momencie zawieść. Jasne, dobrze mieć za sobą jedną czy dwie wygrane, ale miarodajne będą tylko mistrzostwa Europy!  

Oby selekcjonerowi Michałowi Probierzowi udało się podtrzymywać znakomitą passę meczów bez przegranej w roli selekcjonera. Jak tak będzie do 25 czerwca, do naszego trzeciego grupowego meczu - z Francją w Dortmundzie - to pewnikiem znajdziemy się w fazie pucharowej zmagań najlepszych na Starym Kontynencie, co jest celem biało-czerwonych. W fazie pucharowej już wszystko może się zdarzyć, bo to tylko jeden mecz.

Wracajmy do starcia z Turcją, która w rankingu FIFA jest na odległym miejscu numer 40, aż o dwanaście pozycji za biało-czerwonymi. Rankingi jednak nie grają. Wszystko weryfikuje murawa, a w drużynie prowadzonej przez włoskiego szkoleniowca Vincenzo Montellę nie brakuje znanych nazwisk, żeby wymienić kapitana Hakana Calhanoglu z Interu, który w przyszłym sezonie będzie grał z naszym Piotrem Zielińskim, czy wschodzącą gwiazdę Realu Madryt, 19-letniego Ardę Gulera.

Dla wszystkich to już ostatnie sprawdziany i - w odniesieniu do naszej ekipy - oby obyło się bez takich strat jak z Ukrainą. Najważniejsze, żeby wszyscy byli zdrowi na nasz mecz otwarcia - z Holandią w niedzielę, 16 czerwca w Hamburgu. Nie możemy go przegrać, jeżeli chcemy coś zwojować na ME.

Wracając do meczu z Turkami. To jeden z naszych najczęstszych  przeciwników. Było już 17 meczów, tyle samo co z Francją, Grecją i Stanami Zjednoczonymi. Po raz pierwszy zagraliśmy z nimi prawie dokładnie sto lat temu! 29 czerwca 1924 na stadionie w Łodzi wygraliśmy 2:0 po bramkach legendarnych napastników - Mieczysława Balcera i Henryka Reymana, patrona stadionu krakowskiej Wisły.

Ale po raz ostatni graliśmy z nimi lata temu, bo w 1993 roku w eliminacjach do amerykańskiego mundialu. U siebie wygraliśmy 1:0, a na wyjeździe przegraliśmy 1:2. Ostatnia towarzyska konfrontacja miała miejsce jeszcze wcześniej, bo w 1985, kiedy w Adanie zremisowaliśmy 1:1, a gola dla biało-czerwonych zdobył Jan Furtok. Tamten mecz sędziował turecki arbiter, bo sędziowie z Jugosławii nie dolecieli. Miało to wpływ na boiskowe wydarzenia…

Teraz obie reprezentacje sposobią się do występu w Niemczech. My mamy trudniej, bo w grupie D rywalizujemy z wicemistrzami świata Francją, silnymi Holendrami i nieobliczalną Austrią. Z kolei Turcy mierzą się w grupie F z Portugalią, Czechami i debiutantem Gruzją. Ciekawe, jak potoczy się dzisiejsza, wieczorna konfrontacja?