Kadra jest wąska
Rozmowa z Mariuszem Jopem, trenerem Wisły Kraków
Mariusz Jop liczy, że jak najwcześniej będzie miał pełną kadrę, ale zdaje sobie sprawę z ograniczeń klubu. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus
W środę zremisowaliście 2:2 z Bruk-Betem, a w sobotę gracie z Puszczą. Odwołany został za to zaplanowany na przyszły tydzień sparing ze Stalą Mielec. Powodem był terminarz? Zmierzycie się na inaugurację.
- Stal po ogłoszeniu terminarza miała pewne obawy, więc stwierdziliśmy, że nie chcemy na siłę grać, tylko zrezygnujemy z tego sparingu i trochę inaczej przepracujemy mikrocykl. Później czeka nas mecz wyjazdowy w Bratysławie, a następnie z Ruchem Chorzów, więc trochę zmienimy nasze założenia, jeśli chodzi o pracę, jaką mamy wykonać. Nie będziemy nikogo szukać na siłę. Dla mnie mecz kontrolny trzy tygodnie przed startem ligi nie byłby problemem, ale rozumiem podejście trenera Djurdjevicia. Gdyby był jakiś uraz, zawodnik wszedł mocniej w rywala, to pewnie podniosłyby się głosy z obu stron. Mogłyby być domysły, czy zrobił to celowo, niecelowo. Więc lepiej uniknąć takich sytuacji, dla czystości rywalizacji jest to lepsze rozwiązanie. Gdybyśmy grali w październiku, to ten sparing pewnie by się odbył.
W meczu z Bruk-Betem szansę dostało wielu młodych zawodników, których zabrał pan na obóz w Woli Chorzelowskiej. Nie ma jednak co ukrywać, że trzy transfery – dwóch pomocników i prawego obrońcy – to musi być dopiero początek, jeżeli Wisła znów ma walczyć o awans.
- Kadra jest jeszcze bardzo wąska. Wiemy, ilu zawodników odeszło, a ilu przyszło, więc oczywiste jest to, że czekamy na ruchy. Natomiast musimy być cierpliwi, bo rynek transferowy nie jest łatwy. Jest duża rywalizacja, więc czekamy i pracujemy z zawodnikami, których mamy. Dajemy im kredyt zaufania, bo dla niektórych młodych chłopaków też jest to szansa. Każdy trener chciałby mieć skompletowaną kadrę jak najszybciej – to jest naturalne – ale też rozumiem sytuację klubu, jakie są problemy, z czym się borykamy. Czas szybko ucieka, widzimy, co się dzieje na rynku. Rywale robią mocne ruchy i na pewno liga będzie bardzo wymagająca, tak jak w poprzednim sezonie. Myślę, że siedem, osiem, a może dziewięć zespołów realnie będzie walczyło o awans
Potrzebujecie obrońców: środkowego i lewego, jeszcze kogoś do pomocy, skrzydłowych.
- Po urazie Rafała Mikulca i Giannisa Kiakosa na lewej obronie mamy tylko Jakuba Krzyżanowskiego, który wrócił z Włoch i tam na pewno potrzebujemy rywalizacji. Z prawych skrzydłowych odeszli Angel Baena i Tamas Kiss, więc to są dwie pozycje, które wymagają ruchu. Krzyżanowski ma możliwości, żeby grać na lewej stronie, natomiast boisko zawsze weryfikuje i od niego należy, czy wywalczy miejsce w pierwszym składzie. My na nikogo się nie zamykamy – nie tylko na Krzyżanowskiego, ale też na Filipa Baniowskiego, Macieja Kuziemkę czy na młodych chłopaków, którzy przyszli z rezerw. Chcielibyśmy, żeby grali tutaj chłopcy związani z Wisłą, którzy przeszli przez akademię i utożsamiają się się z klubem. Liczymy na nich i chcielibyśmy, żeby dawali wartość zespołowi. Są zawodnicy, którzy dali by nam jakość, ale czasem na przeszkodzie stają inne czynniki i transfer nie dochodzi do skutku. Cieszymy się, że jest z nami Julius Ertlthaler, bo to jest zawodnik, który w 1. lidze udowodnił, że ma dużą jakość. Jest wartością dodaną dla zespołu.
Mówił, że miał oferty z polskiej ekstraklasy. Gdzie znajdzie mu pan miejsce?
- Może występować na pozycjach nr 10, 8, przy naszym sposobie grania także jako lewoskrzydłowy schodzący do środka, czyli jako 11. Ma dobrą jakość dośrodkowania. Na pewno będziemy to też weryfikować przez treningi i sparingi, natomiast wydaje się, że to może być zawodnik, który tu też sporo w stałych fragmentach.
Nie jest profilowo zbyt podobny do Kacpra Dudy?
- Kacper Duda gra na 10, 8, czasami na 6, jak jest taka konieczność. Nie grał tylko na pozycji nr 11, natomiast środek pola może nam zabezpieczyć na każdej. Cały czas „grany” jest temat powrotu Jamesa Igbekeme (nie przedłużył umowy z Wisłą, ale nie porozumiał się z innymi klubami, więc jego agent wrócił do rozmów). Zobaczymy jak to się zakończy.
W klubach często słychać, że na dobrego gracza czasem warto poczekać, Dla wielu polska liga i Wisła nie jest pierwszym wyborem, ale pod koniec okienka jest więcej możliwości.
- Wolałbym najwcześniej mieć dobrego zawodnika. Jeżeli mówimy, że dołączyłby w 4. kolejce i zakładamy – bo tak najczęściej bywa – że przychodzi po sześciu tygodniach urlopu, to doprowadzenie go do formy i wkomponowanie do zespołu to kolejne sześć albo osiem tygodni. Takiego zawodnika mamy na październik. Wtedy będziemy po dziesięciu kolejkach. Jest też pytanie, na ile tego typu zawodników chcielibyśmy czekać.
Drży pan o to, czy nie odejdzie Angel Rodado?
- To zawodnik, który z piłki czerpie radość, co widać na każdym treningu. Bardzo często zostaje, szlifuje pewne rzeczy. Jest profesjonalistą. Zobaczymy, jak ta historia się skończy. Jest dla nas cennym piłkarzem, ale musimy też brać pod uwagę jego odczucia, co chce. Na przyjście czy odejście z klubu musi być zgoda i klubu, i zawodnika. Muszą się też zgrać wszystkie inne warunki, w tym kwestie finansowe. Tych czynników, które wpływają na transfer bądź jego brak, jest bardzo dużo.
Rozmawiał Michał Knura