Zdaniem trenera Tomasza Ciepłego, Martyna Synoradzka przeżywa drugą młodość. Fot. Norbert Barczyk/Pressfocus


Już tylko krok

Niebawem kobieca drużyna floretowa może wywalczyć prawo startu na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Nasza panie mają wszystko w swoich rękach.

 

Trener kadry florecistek Tomasz Ciepły, który niemal równo rok temu przejął obowiązki trenera kadry florecistek po Piotrze Majewskim, miał jasno postawione zadanie. - Nie ukrywam, że naszym celem jest zakwalifikowanie drużyny do turnieju olimpijskiego. Zresztą związek też takie zadanie postawił przede mną - przyznał wówczas szkoleniowiec.

 

Kluczowy turniej

Biało-czerwone o premiowane awansem miejsce w rankingu olimpijskim rywalizowały głównie z Niemkami oraz Węgierkami. Kluczowym turniejem w tej walce okazał się Puchar Świata w Paryżu, rozegrany kilkanaście dni temu. W stolicy Francji Polki nieoczekiwanie stanęły na najniższym stopniu podium, podczas gdy Niemki nie awansowały do ćwierćfinału.

- W Paryżu dokonaliśmy rzeczy wręcz niemożliwej, zajmując trzecie miejsce i wygrywając z niezwykle silną reprezentacją Stanów Zjednoczonych. Dwa lata temu dziewczyny też były trzecie na Pucharze Świata w Poznaniu, ale nie pamiętam, kiedy po raz ostatni stanęliśmy na podium PŚ rozgrywanego poza granicami naszego kraju - powiedział Ciepły.

Sukces we Francji sprawił, że Polki przeskoczyły rywalki w klasyfikacji i teraz mają wszystko w swoich rękach. - Jesteśmy bardzo blisko celu, został nam już tylko krok. Za 3 tygodnie czeka nas Puchar Świata w Kairze, gdzie rozegrany zostanie ostatni turniej drużynowy zaliczany do rankingu olimpijskiego. Musimy solidnie się przygotować. Sytuacja jest dość klarowna, mamy cztery punkty przewagi nad Niemkami, musimy być co najmniej jedno miejsce za nimi. Jeśli one nie awansują do ósemki, to właściwie gra jest skończona, bo nasza lokata nie będzie miała już znaczenia - tłumaczył trener kadry.

 

Rywalki mają kłopot

Jak zaznaczył, najgroźniejsze konkurentki mają jednak poważny kłopot, bo niedawno ich reprezentantka numer dwa Leonie Ebert (15. lokata w międzynarodowym rankingu) doznała poważnej kontuzji kolana.

- To trochę podobna sytuacja, jaka miała miejsce w naszej kadrze, kiedy Martyna Jelińska zerwała więzadła krzyżowe w kolanie. Martyna wówczas też była naszą „dwójką”. To dla Niemek spore osłabienie, podczas ostatniego Pucharu Świata przegrały gładko z Węgierkami o awans do ósemki - wyjaśnił.

Udział Polski w turnieju drużynowym na IO oznacza, że aż cztery zawodniczki będą mogły polecieć do Paryża, a trzy z nich wystąpią w turnieju indywidualnym. Przy braku awansu, obecnie tylko Julia Walczyk-Klimaszyk może liczyć na kwalifikację indywidualną.

Na ostatnim Pucharze Świata po raz pierwszy po długiej rehabilitacji wystąpiła Jelińska, uczestniczka igrzysk w Tokio. Została sklasyfikowana na 30. miejscu.

- Życzyłby każdemu zawodnikowi, aby w takim stylu wracał po kontuzji i kwalifikował się do 1/16 finału Pucharu Świata. To naprawdę bardzo dobry wynik. O awans do kolejnej rundy walczyła z Jessicą Zi Jia Guo z Kanady, ale rywalka okazała się dla niej za szybka i była to trochę walka do jednej bramki. Nie mogłem jej wystawić do drużyny, bo potrzebowałem zawodniczek gotowych na 100 procent. Martyna walczyła jeszcze nieco asekuracyjnie, ale zobaczymy, co będzie za miesiąc, bo jeszcze wiele się może zmienić. Przed Kairem mamy jeszcze indywidualny Puchar Świata w Turynie – przyznał.

 

Jest drużyna!

Rok temu po urlopie macierzyńskim do reprezentacji wróciła najbardziej doświadczona reprezentantka Polski Martyna Synoradzka, która startowała na igrzyskach olimpijskich w Londynie. Zdaniem Ciepłego, 35-latka przeżywa drugą młodość.

- Myślę, że Martyna właśnie zaczęła walczyć na swoim dobrym poziomie, a nawet spisuje się lepiej niż przed urodzeniem dziecka. Niektórzy mówili, że zawody w Paryżu były jej najlepszym turniejem drużynowym w karierze, ale ja uważam, że stać ją jeszcze na więcej - podkreślił.

Szkoleniowiec na razie nie chce oceniać swojej pracy, bo jak podkreślił, jej prawdziwa weryfikacja nastąpi w Kairze. - Udało nam się stworzyć drużynę, która mocno wierzy, że można wygrywać. W grudniu w Pucharze Świata w Nowym Sadzie przegraliśmy z Amerykankami jednym trafieniem i wówczas było już widać, że jesteśmy w stanie walczyć z nimi jak równy z równym. Z powodzeniem dołączyła do nas Karolina Żurawska, wróciła po kontuzji Jelińska. Po odejściu Mariki Chrzanowskiej i Martyny Długosz bałem się, że zabraknie mi tego „wojska do walki”, ale są w drużynie wciąż młode i ambitne dziewczyny, które zasługują na to, by na nie stawiać. Wydaje mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku – podsumował.

Po raz ostatni polskie florecistki w turnieju drużynowym na igrzyskach wystąpiły 12 lat temu w Londynie. Wówczas zajęły piąte miejsce.

(PAP)