Sport

Już pod kreską

Zaledwie remis w konfrontacji z beniaminkiem sprawił, że uchodzące za faworyta Zagłębie znalazło się w strefie spadkowej.

Deniss Rakels otworzył wynik meczu we Wrocławiu, ale pełnej puli sosnowiczanom nie zapewnił. Fot. Mateusz Sobczak/PressFocus

Po trzech porażkach z rzędu - wliczając w to pucharową konfrontację z Hutnikiem Kraków - ekipa trenera Marka Gołębiewskiego liczyła na przełamanie w starciu z drugą drużyną wrocławskiego Śląska, która dwa miesiące temu walczyła o awans, a w tym sezonie jeszcze nie wygrała. Skończyło się na planach, ponieważ po kolejnym słabym występie Zagłębie zdobyło tylko punkt, a patrząc na postawę jego zawodników przy Oporowskiej, powinni go przyjąć z godnością.

Na niewiele zdały się kolejne zmiany w składzie, jak również powrót do gry z czterema obrońcami. Słaba postawa bramkarzy - Kacpra Siuty i Mateusza Kosa - spowodowała, że debiutu ligowego doczekał się Mateusz Kabała. Młody golkiper dał się pokonać raz, ale tak naprawdę stał się największym wygranej tej konfrontacji, jeśli chodzi o zespół z Sosnowca. 19-latek kilkakrotnie uchronił go przed stratą gola, m.in. po uderzeniach Michała Milewskiego. Sposób na golkipera znalazł dopiero Wiktor Kamiński, który stanął z nim oko w oko i sfinalizował odważnąakcję Aleksandra Wołczka oraz kapitalne zagranie piętą Simona Schieracka.

Było to trafienie na 1:1, bowiem wcześniej Deniss Rakels sprytnie zwiódł Oskara Wojtczaka i skorzystał z podania Emmanuela Agbora. Na więcej Zagłębia nie było stać, choć gdyby Jewgienij Szykawka wykorzystał błąd golkipera gospodarzy, który na moment pozostawił pustą bramkę, mogło być różnie. W tej sytuacji napastnik sosnowiczan wywalczył tylko rzut rożny i oba zespoły podzieliły się punktami.

- Czujemy niedosyt, bo przyjechaliśmy do Wrocławia po wygraną. Mieliśmy pomysł na to spotkanie, do pewnego momentu wszystko układało się po naszej myśli. Nasze kontrataki były groźne, po jednym z nich zdobyliśmy bramkę. Rywale również mieli szanse, ale między innymi dzięki dobrej postawie debiutanta w bramce, długo utrzymywaliśmy korzystny rezultat. Dowieźć się go nie udało, ale punkt przyjmujemy i myślami jesteśmy już przy kolejnym meczu. Musimy zacząć wygrywać - zapowiedział szkoleniowiec Zagłębia, mając na myśli sobotnią wizytę w Nowym Targu.

Krzysztof Polaczkiewicz

OCENA MECZU ⭐ ⭐ ⭐

◼  Śląsk II Wrocław - Zagłębie Sosnowiec 1:1 (0:1)

0:1 - Rakels, 34 min, 1:1 - Kamiński, 71 min

ŚLĄSK II: Głogowski - Gerstenstein, Muszyński, Rygiel, Krygowski - Rutowski (55. Wróblewski), Wołczek, Wojtczak (71. Chodera), Ciućka (64. Schierack), Niewiarowski (70. Moskaluk) - Milewski (64. Kamiński). Trener Michał HETEL.

ZAGŁĘBIE: Kabała - Szot, Matras, Kurtović, Gryszkiewicz - Boruń (72. Ronnberg), Bazler (66. Zawojski), Mucha (81. Pawłowski), Rakels (81. Wasiluk), Agbor - Szykawka. Trener Marek GOŁĘBIEWSKI.

Sędziował Maciej Pelka (Poznań). Widzów 300.

Żółte kartki: Muszyński, Wróblewski, Gerstenstein - Mucha.