Sport

Jeszcze nie 100 procent

Mimo najlepszego meczu Ruchu od wielu lat, trener Dawid Szulczek bez euforii ocenił występ swoich piłkarzy.

Jakub Myszor (klęczy) ma coś wspólnego ze swoim ojcem. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

RUCH CHORZÓW

Po raz ostatni pięcioma bramkami „Niebiescy” pokonali ROW Rybnik w maju 2021 roku, jeszcze w 3. lidze. W tym samym sezonie w Pucharze Polski, w ramach podokręgu Katowice, wygrywali po 6:0 z Pogonią Imielin i Podlesianką Katowice, a kampanię wcześniej zwyciężyli w 3. lidze LZS-em Starowice Dolne 7:2 i w okręgowym PP z UKS-em Ruch Chorzów 8:1. Szukając równie imponującego rezultatu, ale na „poważniejszym” szczeblu, trzeba się cofnąć do 2006 roku, gdy występujący w 2. lidze (dzisiejsza 1. liga) Ruch pokonał w Pucharze Polski 6:0 Polonię Warszawa (też drugoligową), a we wcześniejszej rundzie 5:0 Chrobrego Nowogrodziec. W lidze na szczeblu centralnym na 5-bramkowe zwycięstwo „Niebiescy” czekali od 31 maja 2006 roku, kiedy na zapleczu ekstraklasy wygrali 5:0 z Piastem Gliwice. Jedną z bramek zdobył wtedy Wojciech Myszor, ojciec Jakuba, który w czwartek ustalił wynik z Chrobrym Głogów.

Co ciekawe, patrząc na najsuchsze ze statystyk, Dolnoślązacy oddali... więcej uderzeń niż Górnoślązacy. Jednak konia z rzędem temu, kto oglądając spotkanie doszedłby do takich wniosków. Ataki Ruchu były bowiem znacznie groźniejsze, choć fakt faktem, że chorzowianie wykazali się zabójczą wręcz skutecznością. Wszystko w grze „Niebieskich” się zgadzało. Wysoki i agresywny pressing sprawiał Chrobremu mnóstwo kłopotów przy wyprowadzeniu. W drugiej linii gospodarze bawili się piłką i klepali nią w sposób rzadko widoczny w 1. lidze. W defensywie kasowali, co mieli skasować, a wysoką formę i solidność zaprezentowali głównie Andrej Lukić i Martin Konczkowski.

Trenera Dawida Szulczka zapytaliśmy, czy to było 100 procent Ruchu jaki chciałby oglądać? - Chciałbym, żeby rywale mieli mniej wejść w nasze pole karne. Myślę, że były drobne deficyty, pod koniec pierwszej połowy i w kilku akcjach w drugiej, kiedy pachniało golem dla Chrobrego. Jako drużyna musimy być szczelni, nawet kiedy jest 4:0 czy 5:0. Natomiast w ofensywie nie ma co ukrywać, oprócz goli mieliśmy jeszcze poprzeczkę, słupek i kilka innych okazji. Było w tym meczu dużo dobrych rzeczy i chciałbym, abyśmy funkcjonowali w ten sposób częściej - ma nadzieję szkoleniowiec „Niebieskich”.

Piotr Tubacki

Czy wiesz, że...

Odkąd Ruch przeprowadził się na Stadion Śląski, jeszcze nigdy frekwencja na jego meczach nie zeszła poniżej 10 tysięcy; nawet po spadku, gdy przyjeżdżali mniej prestiżowi rywale, jak Kotwica Kołobrzeg czy Pogoń Siedlce. Z Chrobrym, mimo niesprzyjającej aury i terminu, zwycięstwo 5:0 oglądało 10111 widzów. Najwięcej kibiców w tym sezonie było na meczu ze Zniczem Pruszków - ponad 13000.

➖ ➖ ➖

Robert Mandrysz. Fot. Paweł Bejnarowicz/PressFocus

Zerowy margines błędu

Rozmowa z Robertem Mandryszem, kapitanem Chrobrego Głogów

Co można powiedzieć po porażce 0:5?

- Bolesna lekcja piłki nożnej. Ruch był bardzo agresywny i dobrze nas odcinał. Zdobył pierwszą bramkę już 2 minucie, po moim błędzie. Później poszedł za ciosem - drugi, trzeci, czwarty gol i można powiedzieć, że po 20 minutach mecz był zamknięty.

Gol w 2 minucie wywołał u was efekt domina?

- Ciężko powiedzieć. Wie pan, przegraliśmy w końcu 0:5... Na pewno napędził Ruch, ale mecz trwa 90 minut. Na pewno się nie poddaliśmy, lecz przeciwnicy byli bezlitośni i każdą sytuację zamieniali na bramkę. Gratulacje dla nich, nie pozostaje nic innego do powiedzenia.

Rywal was czymś zaskoczył, szykowaliście się na coś innego?

- Na gorąco trudno powiedzieć. Cały czas buzują we mnie emocje i nie chcę wyrzucić z siebie za dużo. Na pewno powinniśmy wymagać od siebie więcej, bo stać nas na więcej. Trzeba zacząć od siebie, bo wiedzieliśmy, jakie są atuty Ruchu. W tym przypadku tylko się potwierdziły.

W przerwie było nerwowo w szatni?

- Nie było nerwowo, tylko merytorycznie. Niestety, nie udało nam się strzelić nawet honorowego gola.

A czy da się jakoś merytorycznie wytłumaczyć waszą sytuację w tabeli?

- Mamy potencjał, ale go nie pokazujemy. Nasz margines błędu jest w tej chwili zerowy.

Rozmawiał Piotr Tubacki