Sport

Jeszcze jeden skok

Dzisiaj mecz o finał igrzysk: Polska - USA. W naszym zespole kontuzjowanego środkowego - Mateusza Bieńka zastąpi rezerwowy - atakujący Bartłomiej Bołądź.

System blok - obrona może zadecydować o wygranej biało-czerwonych w meczu z USA. Fot. PAP/Adam Warżawa

Biało-czerwoni w fazie grupowej turnieju olimpijskiego niczym nie zaimponowali. Co prawda wygrali po tie-breaku z Brazylią, ale dostali solidnego łupnia od Włochów. A w ćwierćfinale trafili na niewygodnych Słoweńców. Na szczęście w meczu z nimi nasi zawodnicy byli tak skoncentrowani i zdeterminowani jak jeszcze w tym sezonie się nie zdarzyło. Świetnie przygotowani mentalnie i taktycznie, zneutralizowali wszystkie atuty przeciwników. Efekt? Wygrana 3:1 oraz awans do półfinału. Teraz chcą wykonać kolejny skok wzwyż: pokonać zespół USA i znaleźć się w grze o olimpijskie złoto.

Krótkotrwała radość

I kto tutaj mówi o klątwie? Jej już nie ma! - stwierdził zadowolony trener Nikola Grbić.

Dla niego za papierek lakmusowy, jak zespół jest nastawiony do meczu, uchodzi gra w defensywie. Bo też jeżeli funkcjonuje blok – obrona i dużo piłek jest podbijanych, wówczas można myśleć o wyprowadzeniu skutecznej kontry. Nie widzieliśmy tego w eliminacyjnych potyczkach, a po blamażu z Włochami siatkarze wręcz oczekiwali bury od serbskiego szkoleniowca, ale nic takiego nie miało miejsca.

- Porażka w takich okolicznościach nie miała żadnego znaczenia, dlatego też rozmowy nie były potrzebne - wyjawił serbski szkoleniowiec. - Jeżeli siatkarze tej klasy przegrywają w takim stylu, to w kolejnym spotkaniu chcą się odkuć i zaprezentować jak najlepiej. Nikogo nie trzeba było specjalnie motywować, byłem przekonany, że tak będzie.

Po wygranej ze Słoweńcami radość trwała krótko - trzeba było szybko zacząć się przygotowywać do meczu z USA. Jednak nastrój został nieco zmącony...

Podwójna bariera

Pod koniec meczu ze Słoweńcami, kulejąc, boisko opuścił środkowy Mateusz Bieniek. Różne wieści napływały o jego urazie, ale w końcu pojawiła się hiobowa, od szefa PKOl: Nie ma mowy o grze Bieńka z meczu z USA. Jednocześnie podjęto procedurę zgłoszenia rezerwowego Bartłomieja Bołądzia, na co dzień występującego na pozycji atakującego. Trenerzy naszej reprezentacji stanęli przed dylematem, bo do dyspozycji mają tylko dwóch nominalnych środkowych: Jakuba Kochanowskiego oraz Norberta Hubera. Obaj są świetnymi zawodnikami, ale czy udźwigną ciężar odpowiedzialności w meczu z Amerykanami?

Jak zatem „zasypać” dziurę powstałą po kontuzjowanym Bieńku? Raczej trudno sobie wyobrazić, by Bołądź wcielił się w rolę środkowego, co najwyżej może pojawić się pod siatką, by podwyższyć blok.

Jeżeli nasi siatkarze w meczu z USA utrzymają taką koncentrację i taki rytm gry, jak ze Słowenią, to znów będziemy świadkami twardego boju. Dwie „strzelby” reprezentacji - Bartosz Kurek i Wilfredo Leon - w ćwierćfinale weszli już na właściwą ścieżkę i niech taką skuteczność, a może i lepszą, zaprezentują w starciu z Amerykanami. Nie można też zapominać o defensywie, w której prym wiodą Paweł Zatorski oraz Tomasz Fornal, który już w pierwszym meczu z Egiptem skręcił staw skokowy, ale szczęśliwie z tego urazu się wykaraskał. Dużą rolę mogą też odegrać zmiennicy.

Olimpijska świętość

Dla Amerykanów igrzyska olimpijskie to największa świętość, więc i sukcesy w nich mają najwyższą wartość. Cykl treningowy obejmuje czterolecie i występem w IO się kończy. John Speraw, z wykształcenia mikrobiolog i genetyk molekularny Uniwersytetu Kalifornijskiego, prowadzący reprezentację USA od 2013 roku, uznał, że nie należy stresować siatkarzy i ogłosił skład na Paryż już 10 maja. W Lidze Narodów występował zespół składający się z zawodników drugiego planu. Tę imprezę Amerykanie zupełnie odpuścili. Dopiero na finiszu przygotowań Speraw doszedł do wniosku, że jego asy atutowe, m.in. rozgrywający Micah Christenson czy też atakujący, acz potrafiący grać na pozycji przyjmującego Matthew Anderson, mają za mało meczów z wymagającymi rywalami. Stąd też Amerykanie przyjechali do Gdańska, by rozegrać dwa mecze towarzyskie. Skończyło się na jednym, bo Serbia z powodu komplikacji z lotami nie dotarła na turniej. Biało-czerwoni wygrali z USA po tie-breaku, grając poniżej oczekiwań.

Turniej olimpijski Amerykanie rozpoczęli od zwycięstwa 3:0 nad brązowym medalistą poprzednich IO, Argentyną, a potem po twardym boju wygrali z Niemcami 3:2; a prowadzili już 2:0. W ostatnim meczu zwyciężyli Japonię 3:1, zaś w ćwierćfinale uporali się z Brazylią 3:1. W tej ostatniej potyczce pierwszego seta wygrali na przewagi do 24, zaś drugiego w podobnych okolicznościach przegrali do 30. Jednak dwie ostatnie partie były ich popisem, wygrali je do 19. Christenson umiejętnie kierował zespołem, wykorzystując wszystkie opcje w ataku. Anderson był najskuteczniejszy (20 pkt), ale dzielnie wspierali go pozostali skrzydłowi: DeFalco, Russell oraz zmiennik Jaeschke. Środkowi: Holt i Averill również stanęli na wysokości zadania, zaś klasę libero Erika Shoji dobrze znamy z występów w ZAKSIE. Amerykanie po fatalnym występie w Tokio chcą koniecznie się zrehabilitować i oczywiście znaleźć się w finale. No ale biało-czerwoni mają taki sam plan...

(sow)


USA (3. MIEJSCE W RANKINGU FIVB)





SKŁAD

Rozgrywający: 11. Micah Christenson (31), 14. Mike Ma'a (27); przyjmujący: 2. Aaron Russell (31), 8. Torey DeFaclo (27), 17. Thomas Jaeschke (30), 18. Garrett Muagututia (36); atakujący: 1. Matthew Anderson (37); środkowy: 4. Jeff Jendryk (29), 12. Maxwell Holt (37), 19. Taylor Averill (32), 20. David Smith (39); libero: 22. Erik Shoji (34).

Rezerwowy zawodnik: 5. Kyle Ensing (27).

Trener John SPERAW 18.10.1971 r.