Aleksander Komor wierzy, że jego czas na gola w GieKSie w końcu nadejdzie. Fot. PressFocus


Jesteśmy w gazie

Otoczenie GKS-u Katowice liczy, że nie powtórzy się scenariusz z rundy jesiennej.


Za GKS-em całkiem niezły początek zmagań wiosennych. Po zimowej przerwie katowiczanie wygrali 3 mecze i ponieśli porażkę z Wisłą Płock. Widać, że podopieczni trenera Rafała Góraka nabrali wiatru w żagle, podobnie zresztą jak na początku sezonu. Ostatni mecz przeciwko Zniczowi Pruszków (3:1) był dowodem, że zawodnicy GieKSy pewnie czują się na własnym terenie. Było to inne spotkanie w porównaniu do starcia sprzed nieco ponad tygodnia z Miedzią Legnica. Pojedynek z legniczanami był otwarty, na boisku cały czas działo się wiele. Natomiast pruszkowianie starali się zamurować bramkę, przez co ekipa z Bukowej musiała szukać innych rozwiązań na zdobywanie bramek. - To był mecz, w którym graliśmy w ataku pozycyjnym. Musieliśmy cechować się cierpliwością i to się opłaciło. Byliśmy wyrachowani przy stałych fragmentach, a Arek Jędrych strzelił gola w 6. meczu z rzędu. Z tego trzeba się cieszyć i tylko szkoda bramki straconej z rzutu karnego, bo chcieliśmy zagrać na zero z tyłu. Musimy też jeszcze popracować nad skutecznością, bo mieliśmy okazję na czwartą bramkę - powiedział Aleksander Komor, defensor GKS-u.


Piłka go szuka

Komor brał czynny udział w zdobyciu pierwszego gola. Z perspektywy trybun wydawało się, że to on wpisał się na listę strzelców po dośrodkowaniu Mateusza Marca. Taki komunikat podał spiker i taką też informację przekazały portale. Po spotkaniu 29-latek wyznał jednak: - Powiem szczerze - nie dotknąłem piłki. Bramkę zapisano mnie, ale nie mam zamiaru nikogo oszukiwać. Mam jednak nadzieję, że w następnych meczach strzelę. Piłka mnie szuka i jestem bliżej zdobycia gola niż dalej - mówił z uśmiechem piłkarz, który czeka na premierowe trafienie w barwach GieKSy. Jego słowa o tym, że „piłka go szuka”, mają także odzwierciedlenie w rzeczywistości. W ostatnich meczach widać było, że defensor często dołącza do akcji ofensywnych. - Jak wyczuję moment, staram się podłączyć do ataku, żeby zrobić przewagę. To powoduje zamieszanie u przeciwników - nie są na to przygotowani, bo trudno się w takich sytuacjach odnaleźć. Dalej będę tak grał, ale jestem przede wszystkim rozliczany za grę z tyłu. To, co robię z przodu, jest tylko dodatkiem - zauważył Komor.


Stoper-snajper

Ofensywne zapędy stoperów GKS-u to coś, co wyróżnia ich na tle Fortuna 1. Ligi. Oczywiście najbardziej w oczy rzuca się bramkostrzelność Arkadiusza Jędrycha, o czym wspomniał Komor. Kapitan GKS-u w tym sezonie już 8 razy pokonywał bramkarzy, przez co jest drugim najskuteczniejszym strzelcem katowickiej drużyny. Cały czas goni Sebastiana Bergiera, który także po zimowej przerwie jest w bardzo dobrej formie i trafia regularnie, w tym sezonie 9-krotnie wpisując się na listę zdobywców bramek.

Niedawno z GKS-em łączony był serbski napastnik Marko Sarić, który po krótkiej przygodzie w Chinach chciał wrócić do Europy. Transfer był na ostatniej prostej, ale 25-latek nie przeszedł testów medycznych (ostatecznie trafił do zespołu Javor-Matis w serbskiej ekstraklasie). Żartobliwie można stwierdzić, że dobrze się stało, bo byłyby to pieniądze wyrzucone w błoto. „Po co nam Sarić, skoro mamy Jędrycha” - takie zdanie usłyszałem ostatnio przy Bukowej.


Trudniej niż z „górą”

Najważniejszym zadaniem dla GieKSy musi być utrzymanie dobrej dyspozycji. W najbliższy weekend zmierzy się na wyjeździe z Resovią. Kibice pamiętają, że wiosną mecz z rzeszowianami był ostatnim przed niechlubną serią 8 meczów bez zwycięstwa. Po przyjeździe z Rzeszowa zespół trenera Góraka zmierzy się z kolejnymi ekipami walczącymi o utrzymanie. Kluczowe będzie zwycięstwo w każdym z tych spotkań. - Czujemy, że jesteśmy w „gazie”. Przed nami bardzo ważne trzy mecze z zespołami z dołu tabeli. To jednak jest złudne, ponieważ mogą to być cięższe starcia niż te z „górą”. Musimy wykazać się koncentracją, być pazerni na bramki, skuteczni i czujni w obronie - stwierdził Aleksander Komor.

Kacper Janoszka