Trener Adam Nocoń odszedł z Odry z poczuciem dobrze wykonanej pracy. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Jestem z siebie zadowolony

Rozmowa z Adamem Noconiem, byłym trenerem Odry Opole.


Czy awans Motoru Lublin do ekstraklasy jest dla pana zaskoczeniem?

- Nie. Nie jest to dla mnie zaskoczeniem. Motor i Arka to były dwie wyrównane drużyny o podobnym potencjale, więc wynik był do końca sprawą otwartą i sprawa awansu rozstrzygnęła się w ostatnich minutach ich bezpośredniego starcia w Gdyni, gdzie lublinianie okazali się lepsi.


Jak pan ocenia dotarcie Odry do półfinału barażowych zmagań?

- Mam wrażenie, że miejsce mojej drużyny w pierwszej szóstce i udział w play offach o ekstraklasę to bardzo dobry wynik. Tym bardziej, że rok temu walczyliśmy o utrzymanie w I lidze. Przypomnę, że gdy przejmowałem zespół 19 października 2022 roku zastałem Odrę na przedostatnim miejscu. Progres jest więc spory. Powiedziałem zresztą o tym na konferencji prasowej, że wynik osiągnięty w zakończonym właśnie sezonie to jest dla tej drużyny Mount Everest, a gdyby się udało z tych baraży wyciągnąć coś więcej, to byłoby to ponad szczyt naszych możliwości. Przed sezonem na pewno nikt nie mierzył w takie wysokie miejsce, bo przecież skład niewiele się zmienił, więc możemy mówić o bardzo dobrym wyniku.


Czego zabrakło opolskiej drużynie, żeby spełnić marzenia kibiców o powrocie do ekstraklasy?

- To były także marzenia piłkarzy i bardzo chcieliśmy pokazać się w barażach z jak najlepszej strony, ale już w rundzie jesiennej, którą bardzo rozbudziliśmy apetyty kibiców i swoje, otrzymaliśmy sygnał, że nasz potencjał jest zbyt mały. W końcówce minionego roku graliśmy „na oparach” i po znakomitej serii 9 nieprzegranych spotkań przyszła zadyszka, ale nie było w tej lidze drużyny, która grałaby równo przez cały sezon. Moim zdaniem kluczowa dla nas była przerwa zimowa, w trakcie której nie było żadnych znaczących transferów, a mimo to na mecie sezonu zameldowaliśmy się wyżej niż Wisła Płock, Miedź Legnica, GKS Tychy, Wisła Kraków czy Bruk-Bet Termalica... Powiedzmy sobie szczerze, że kadrowo organizacyjnie i budżetowo możliwości naszych rywali były dużo większe, więc patrząc na tabelę minionego sezonu mogę odejść z poczuciem dobrze wykonanej roboty.


Który z 35 meczów rozegranych w zakończonym sezonie był najlepszy w wykonaniu Odry?

- Mam dwa takie mecze, do których wracam najchętniej. Jesienią było to spotkanie w Krakowie, bo wygrywając ze stawianą w roli faworyta Wisłą 3:1 na jej boisku rozpoczęliśmy naszą passę, dzięki której długo byliśmy liderem I ligi. Co prawda ktoś może powiedzieć, że wygraliśmy w końcówce z rywalem, który grał od 19. minuty w dziesiątkę, ale ja wiem, że to był nasz bardzo dobry występ od początku do końca. Natomiast wiosną najbardziej zadowolony byłem po meczu w Katowicach. Pokonaliśmy rozpędzoną GieKSę 3:1 i to w meczu, w którym byliśmy po prostu lepsi od zespołu, który ostatecznie awansował do ekstraklasy z drugiego miejsca. To były nasze bardzo dobre spotkania.


Gdyby można było coś zmienić w pana okresie pracy w Opolu, to co by to było?

- Dołożyłbym transfery w tegorocznym okresie zimowym. Efekt był taki, że zabrakło nam zawodników do ofensywy. Mówiłem o tym po rundzie jesiennej, ale, niestety, Odra nie jest krezusem i skończyło się tak, jak się skończyło.


Kiedy dowiedział się pan, że pomimo dobrego wyniku nie zostanie pan trenerem Odry?

- Nie ma co roztrząsać tego tematu. Po prostu kontrakt ze mną nie został przedłużony i tyle. Trochę przykro, że już jadąc do Gdyni na mecz wiedzieliśmy, że się rozstajemy. Nie powiem, że to miało wpływ na postawę drużyny w barażach, bo na pewno zawodnicy chcieli dać z siebie wszystko i walczyli od początku do końca. Szkoda, że po golu strzelonym przez Jirziego Pirocha nie utrzymaliśmy prowadzenia 1:0 do przerwy. Dwa stracone gole tuż przed zejściem do szatni sprawiły jednak, że Arka nam odpłynęła. Mentalnie chyba też to pozostawiło we mnie takie uczucie niesmaku, bo można było z tego meczu wyciągnąć jeszcze więcej, ale widocznie to było już za dużo dla tej „wyjechanej” drużyny.


Czy ktoś dostrzegł wartość pana pracy w Opolu i zgłosił się z propozycją kontraktu na nowy sezon?

W tym zawodzie nie ma co mówić o propozycjach, rozmowach czy ofertach. Liczy się to, co zostanie podpisane, a na razie do 30 czerwca jestem zatrudniony przez Odrę i niczego nowego nie podpisywałem. Myślę, że wyniki opolskiego zespołu są moim atutem. Jednak na razie mam trochę czasu dla rodziny i na przykład mogłem się wybrać na niedzielne lody z teściami. Podsumowując czas pracy w Odrze, że choć rzadko to mówię, jestem z siebie zadowolony.


Rozmawiał Jerzy Dusik