Sport

Jedno złe podanie

Niedzielny remis Ruchu jest rozczarowujący pomimo tego, że zespół stracił punkty w meczu z liderem.

Nono wciąż czeka na swojego pierwszego gola w sezonie. Fot. PressFocus.pl

W czwartym meczu z rzędu Ruch Chorzów stracił punkty. Tym razem zremisował na wyjeździe z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza 1:1, nie grając wybitnie. Prawda jest taka, że podopieczni Janusza Niedźwiedzia stworzyli kilka sytuacji, które powinny zakończyć się bramką, a w praktyce ich finalizacja pozostawała wiele do życzenia.

Reakcja łańcuchowa

Dlatego Ruch może odczuwać, że potencjalne zwycięstwo wymknęło się z rąk. - Po raz kolejny czujemy rozczarowanie. Graliśmy u lidera i wiedzieliśmy, że będzie nas czekał ciężki mecz. Graliśmy z zespołem, który bardzo dobrze punktuje od początku sezonu. Traktujemy przeciwników z szacunkiem, ale chcemy też grać na swoich zasadach. Pomimo kilku dogodnych sytuacji mecz zakończył się tylko remisem. Stąd nasze rozczarowanie i nasza sportowa złość – powiedział po spotkaniu szkoleniowiec chorzowian. Wspominał podczas konferencji prasowej, że Nono trafił w słupek, że Wojciech Łaski nie wykończył ładnej akcji i że w drugiej połowie gola powinien zdobyć Denis Ventura, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam.

To ostatecznie nie ma wielkiego znaczenia, bo liczy się wynik. Ruch przegrywał po pierwszej połowie 0:1, gdy po stracie piłki w środku pola gola strzelił Morgan Fassbender. - Kiedy mieliśmy pełną kontrolę, jeden błąd, strata w środku pola sprawiła, że straciliśmy gola. Musimy na to uważać w przyszłości, bo to samo stało się w Krakowie. Jedno złe podanie wywołało łańcuch niepowodzeń. Straciliśmy wtedy bramkę i teraz znów się to wydarzyło – zauważył trener Niedźwiedź. Powtórzył się więc błąd, który jednak nie usprawiedliwia remisu. Oczywiście Ruch grał z liderem tabeli. Niecieczanie są mocnym zespołem, który ma jasno określony cel – chce awansować do ekstraklasy. Robią wszystko, żeby tak się stało. Mimo tych okoliczności, chorzowianie powinni wrócić na Górny Śląsk z kompletem punktów, a nie tylko z remisem, który zapewnił Daniel Szczepan. Szkoleniowiec zresztą wspomniał na konferencji prasowej o tym, że drużyna czuła, że mecz może wygrać.

Teoria, a praktyka

Chorzowianie mogli upatrywać szansy na zwycięstwo w tym, że przez ostatnie kilkanaście (prawie 20) minut grali w przewadze, gdy czerwoną kartką ukarany został Arkadiusz Kasperkiewicz. Prawda jest jednak taka, że nawet gdy gospodarzy było na boisku dziesięciu, drużyna z Chorzowa nie potrafiła stworzyć ani jednej klarownej sytuacji, żeby wyjść na prowadzenie. – Teoretycznie w przewadze gra się łatwiej, ale nawet nasz przykład sprzed tygodnia, z meczu z Wisłą pokazuje, że przeciwnicy w ostatnich minutach, grając w przewadze, musieli bronić wyniku. Bardzo często następuje taki efekt, że gdy drużyna gra w dziesięciu, mocno się jednoczy, a zawodnicy dają z siebie 10 proc. więcej, żeby odrobić stratę zawodnika. Tak samo było w Niecieczy – przekonuje Janusz Niedźwiedź, a później opisał, czego zabrakło jego zawodnikom w ostatnich minutach rywalizacji. - Mogliśmy lepiej rozegrać kilka akcji, które doprowadziliśmy do 25 metra. Zabrakło decyzji o podaniu albo lepszego dośrodkowania, żeby skończyć akcję. W ciągu kilkunastu minut ogromnej różnicy pomiędzy nami a Termalicą nie było widać, bo przeciwnicy stanęli głębiej i czekali na podania za plecy – dodał opiekun Ruchu. Zakończyło się więc remisem, czwartym meczem bez zwycięstwa z rzędu... Jedynym optymistycznym akcentem pozostaje zakończenie serii zwycięstw Bruk-Bet Termaliki, choć to marne pocieszenie dla 14-krotnego mistrza Polski.

Kacper Janoszka, Nieciecza