Sport

jedno wolne miejsce

W sobotniej grze kontrolnej tyszanie zremisowali z Hutnikiem 3:3. Z prawej Jakub Bieroński. Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl  


Jedno wolne miejsce

Tyszanie domykają kadrę na rundę, która ma dać awans od ekstraklasy. Na razie za nimi pierwsza gra.   


GKS Tychy

Przez godzinę pierwszego w tym roku sparingu, kibice GKS-u Tychy z rozczarowaniem patrzyli, jak piłkarze II-ligowego Hutnika Kraków strzelają gole kandydatom do gry w drużynie wicelidera I ligi. W dodatku szkoleniowiec gości Bartłomiej Bobla, znany w Tychach zarówno z gry w koszulce z trójkolorowym trójkątem na piersi, jak i z pracy w sztabie szkoleniowym (w 2012 roku wprowadził tyszan na zaplecze ekstraklasy), nie miał wcale do dyspozycji wszystkich swoich najlepszych zawodników.


Odrobili stratę

W zespole z Nowej Huty brakowało między innymi leczących drobne urazy – najlepszego strzelca Łotysza Denissa Rakelsa czy filara defensywy Daniela Hoyo-Kowalskiego. Mimo to drużyna z jednym doświadczonym, bo 33-letnim Marcinem Budzińskim w składzie, a pozostałymi zawodnikami, których pesel zaczynał się od „0” i sięgał nawet rocznika 2007, do 69. minuty prowadziła już 3:0!

- To był mecz kontrolny – podkreślił trener tyszan Dariusz Banasik. - Takie mecze mają trochę inne cele. Oczywiście, zawsze się gra o zwycięstwo. Natomiast uważam, że wynik nie jest najważniejszą sprawą na tym etapie. To był nasz pierwszy mecz. Sporo było zawodników testowanych. Sporo było takich, którzy też grali trochę nie na swoich pozycjach, a kilku wcale nie zagrało. Ogólnie jesteśmy zadowoleni. Myślę, że cele zostały zrealizowane, a co do wyciągnięcia z wyniku 0:3 no to z jednej strony niedobrze, że zespół w drugą połowę bardzo źle wszedł, bo po 4 minutach po przerwie stracił dwie bramki, to jednak wszystko potem zostało odrobione. Pozytyw jest taki, że pomimo że to jest mecz kontrolny, z takiego rezultatu doprowadziliśmy do wyrównania na 3:3 i mogliśmy jeszcze wygrać. Jestem na pewno zadowolony z tego przetarcia. Pracujemy mocno. Mamy dwufazowe treningi. Widać, że zawodnicy nie mają świeżości, ale to jest normalne w tym okresie.


Bolą plecy

Przeciwko Hutnikowi w zespole GKS-u Tychy zabrakło kilku graczy. Kibice liczyli zwłaszcza, że pierwszy raz zobaczą w akcji pozyskanego w minionym tygodniu angielskiego pomocnika, ale Teo Kurtaran nie pojawił się na murawie. Natomiast Maksymilian Stangert w pierwszym występie nie błysnął.

- Teo miał drobny uraz i niestety nie mógł wystąpić, dlatego trochę go oszczędzaliśmy – dodał szkoleniowiec GKS-u Tychy. - Myślę, że już w następnym meczu kontrolnym będziemy go mieli do dyspozycji. To jest przede wszystkim zawodnik na pozycję „8”, może „6”, czyli środek pola. Natomiast Stangret jest typowym napastnikiem, taka typowa „9”. A co do zawodników, którzy grali u nas w rundzie jesiennej, a w meczu z Hutnikiem nie wystąpili, to były moje decyzje. Niektórych po prostu w pierwszym meczu kontrolnym nie musieliśmy sprawdzać czy obserwować. Niektórzy mają drobne urazy. Niektórzy też narzekają na treningi na sztucznej nawierzchni, bo to twarde boisko i bolą plecy. Dlatego czy to Wojtuszek, Żytek czy Śpiączka mogliby zagrać, ale uznaliśmy, że do dyspozycji meczowej będą od następnego sparingu.


Mało obrońców

Do grupy zawodników, których sztab szkoleniowy GKS-u Tychy nie musiał sprawdzać w pierwszym sparingu na pewno należy też podstawowy bramkarz Maciej Kikolski. Z kolei obrońca Marko Dijaković leczył uraz. Natomiast z piłkarzy testowanych żaden nie zrobił na widzach wielkiego wrażenia.

- Myślę, że ich przyszłość wyjaśni się już niedługo – zapewnił opiekun trójkolorowych. - Graliśmy w innym systemie, bo mamy mało obrońców. Jeszcze był defensywny pomocnik. Okaże się czy zostają dalej u nas czy wracają do siebie.

Kierownictwo klubu awizowało pozyskanie zimą trzech piłkarzy. Nie licząc juniora Miłosza Krzaka, przesuniętego do kadry I-ligowego zespołu, dwóch już podpisało kontrakt, bo sfinalizowane zostały transfery Stangreta i Kurtarana. Teoretycznie pozostało więc jeszcze jedno wolne miejsce dla środkowego obrońcy, ale kibice doskonale zdają sobie sprawę, że dopóki okienko transferowe jest otwarte wiele się może zdarzyć.

Jerzy Dusik