Sport

Jeden wielki dramat...

Degradacja będzie ogromnym problemem dla Warty. Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus


Jeden wielki dramat...

Spadek „Zielonych" może zakończyć się tragedią w postaci nawet czwartej ligi!


Gdy w Białymstoku wybrzmiał ostatni gwizdek, podział był jasny. Adrian Siemieniec wraz ze swoim zespołem cieszył się z mistrzostwa, Warta przeżywała zaś dramat. Po czterech sezonach Dawid Szulczek i jego zespół pożegnali się z elitą. Czy był to spadek zasłużony? Pod względem piłkarskim Warta odstawała od reszty ligi, ale patrząc na to, jak trudne warunki finansowe są w Poznaniu, należy się szacunek, że przez tyle lat udało jej się w ekstraklasie utrzymać. 

Strzelać nie kazano 

Warta ma za sobą nieudany sezon przede wszystkim w ofensywie. O strzeleckich popisach poszczególnych zawodników nie będziemy się rozpisywać, bo łącznie na jej konto wpadły 33 gole. To najsłabszy wynik w lidze. Nawet ŁKS, który zamykał ligową tabelę, zdobył o jedną bramkę więcej. Nie dziwi więc końcowa pozycja w ekstraklasie. Szczególnym cieniem kładą się ostatnie trzy pojedynki, które w zasadzie zadecydowały o losie poznaniaków. W nich nie padł żaden gol, a wystarczyłyby „ledwie” dwa trafienia z Legią lub Puszczą, by utrzymać się w lidze. Nawet remisy w tych spotkaniach pozwoliłyby Warcie na przetrwanie, później na zmianę trenera (wedle doniesień medialnych był już dogadany Mariusz Misiura) i mozolne budowanie kadry przed kolejnymi rozgrywkami. Zamiast tego Wartę czeka trudny czas. 

Podobnie wygląda sytuacja szkoleniowca. Dawid Szulczek w ostatnich latach był chwalony za pracę w Poznaniu. Przejął zespół po Piotrze Tworku (jedno spotkanie Warta rozegrała jeszcze pod wodzą Adama Szali) i zrobił z nim wynik ponad stan, utrzymując go w ekstraklasie. Był nawet poważnie rozważany w innych klubach. Co teraz, skoro „spuścił” Wartę poziom niżej? Będzie miał to wpisane w „papiery”. Spadek poznaniaków będzie na nim ciążył i zapewne utrudni mu poszukiwanie pracy. Czy podjął słuszną decyzję, informując wcześniej o swoim odejściu? Być może przez to zespół w końcówce rundy stracił sporo cennych punktów, co miało wpływ na sytuację Warty? Nie można jednak całej winy zrzucić na trenera. 

To koniec? 

Trzeba spojrzeć nie tylko na skutek krótkoterminowy, jakim jest spadek i potencjalna gra w pierwszej lidze, ale również na dłuższą perspektywę. Degradacja Warty może bowiem okazać się dopiero początkiem jej wielkich kłopotów, o których kilka dni temu wspominał właściciel klubu, Bartłomiej Farjaszewski. Jak zapowiedział podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej, albo zespół z Poznania będzie grał w swoim mieście, w domyśle na Stadionie Miejskim przy Bułgarskiej (przynajmniej do momentu budowy obiektu dla Warty), albo drużyna nie przystąpi do rozgrywek ligowych. Oznaczałoby to spadek utytułowanego klubu do czwartej ligi, a być może nawet jego likwidację. Bo nie wiadomo, czy właściciel chciałby dalej pozostać. 

Dodatkowo wywiązała się przepychanka słowna z przedstawicielami Lecha, który korzysta z obiektów przy Bułgarskiej. Konflikt musi zostać zażegnany do 18 czerwca, do tego czasu też czasu musi zapaść decyzja: co dalej... W przeciwnym wypadku Warta Poznań może zniknąć z rozgrywek na szczeblu centralnym na dłuższy czas.

(ptom)