Sport

Jeden trening, jeden punkt

Jarosław Skrobacz 1 października podpisał kontrakt, a następnego dnia był przy ławce Odry Opole.

W pierwszym meczu z nowym trenerem Odra zdobyła ważny punkt. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

W swoim debiucie zanotował punkt za remis 1:1 ze Zniczem Pruszków. – Po środowym spotkaniu czuję ogromny niedosyt – stwierdził nowy trener opolan. – Stworzyliśmy bardzo dużo sytuacji i ubolewamy, że nie udało się strzelić przynajmniej jeszcze jednego gola. Z takim zamiarem wyszliśmy na drugą połowę i bardziej chcieliśmy zdobyć drugą bramkę niż bronić 1:0. Niestety, nie wykorzystaliśmy szans i „piłki meczowej” w doliczonym czasie. Rywale oddali jeden celny strzał i dlatego ten remis boli. Z drugiej strony cenię ten punkt, bo pamiętam wiele spotkań, które przebiegały pod dyktando moich drużyn, w których prowadziliśmy, a po zmarnowanych okazjach schodziliśmy z boiska pokonani. Dlatego teraz, w obecnej sytuacji Odry, bardziej trzeba się doszukiwać pozytywów, tym bardziej że było ich sporo.

Na potwierdzenie tych słów przytoczmy statystyki: 16 strzałów, z których pięć było celnych, to sygnał, że piłkarze Odry pod wodzą trenera Skrobacza już na starcie współpracy odnaleźli „gen ofensywny”. – Analizując to spotkanie już na chłodno, raczej straciliśmy dwa punkty, niż zdobyliśmy jeden – dodał szkoleniowiec Odry. – Niech to będzie jednak punkt zwrotny, bo w pierwszym kontakcie z zespołem zauważyłem brak wiary. Ci, którzy myśleli, że wyniki same przyjdą, przekonali się, że nie ma nic za darmo. Na wszystko trzeba pracować, na wszystko trzeba zasłużyć i wszystko trzeba wywalczyć. Jestem więc zadowolony, że walki i zaangażowania w pierwszym meczu nikomu nie można było odmówić, a to jest fundament, na którym można budować – zaznaczył trener.

Opolscy kibice za plus pierwszego meczu nowego szkoleniowca uważają także debiut Szymona Szklińskiego w wyjściowej jedenastce niebiesko-czerwonych. 18-letni wychowanek Rodła Opole, od pięciu lat grający w młodzieżowych drużynach Odry, dostał swoją szansę i pokazał się z dobrej strony. Miał okazję bramkową i zaliczył asystę przy trafieniu Edvina Muratovicia, więc nic dziwnego, że sympatycy ze stolicy polskiej piosenki z nadzieją czekają na następny mecz „Wikingów Południa”.

Jerzy Dusik