Jeden cios

Porażka w Grodzisku Wielkopolskim skomplikowała sytuację Korony.

 

Dla obu zespołów był to mecz o dużym ciężarze gatunkowym, ale pierwsza ciśnienia nie wytrzymała... futbolówka, która w 4 min po prostu pękła. Warta zgarnęła komplet punktów, chociaż oddała tylko dwa celne strzały. Najgroźniejszy w akcjach ofensywnych gospodarzy był Adam Zrelak. To właśnie Słowak w 10 min zabrał piłkę Marcusowi Godinho w okolicach środka boiska, pomknął do przodu i z około 20 metrów płasko przymierzył, zmuszając do kapitulacji Xaviera Dziekońskiego. Na domiar złego w tej akcji Korona straciła Godinho, który z powodu kontuzji nie był w stanie kontynuować gry i został zastąpiony przez Fredrika Krogstada.


Podopieczni trenera Dawida Szulczka „poczuli krew” i poszli za ciosem. Niewiele brakowało, by w 18 min podwoili prowadzenie, lecz po wyrzucie piłki z autu przez Jakuba Bartkowskiego, z kilku metrów w poprzeczkę trafił Konrad Matuszewski.


Mecz nie był porywającym spektaklem, goście próbowali doprowadzić do wyrównania, dłużej utrzymywali się przy piłce, lecz niewiele z tego wynikało. Korona miała problemy z przedostaniem się pod pole karne rywali, ale jedynym, który próbował zaskoczyć Jędrzeja Grobelnego strzałami z dystansu był Jewhenij Szykawka. Białorusin nie mógł jednak zaskoczyć golkipera Warty, bo jego strzały były zbyt anemiczne.


Goście kończyli mecz w dziesiątkę, bo po starciu z Martonem Eppelem boisko musiał opuścić Piotr Malarczyk, a wcześniej trener Kamil Kuzera

wykorzystał limit zmian.


Bogdan Nather

 


GŁOS TRENERÓW

Kamil KUZERA: - Nie ma sensu mówić o organizacji gry, o strukturze, taktyce. Przegrywaliśmy wszystkie pojedynki, brakowało nam pewności siebie, determinacji w tych starciach. Jakieś zrywy mieliśmy, ale to zdecydowanie za mało, by cokolwiek zrobić. Przegraliśmy przez taką typową męską grę. Musimy sobie powiedzieć jasno, że nie ma miejsca na takie zachowania, nie ma miejsca na bierność, a my z Wartą byliśmy bierni. Boisko było bardzo dobre, a popełnialiśmy proste, wręcz głupie straty. Nie można w żaden sposób tego tłumaczyć i uciekać od odpowiedzialności.


Dawid SZULCZEK: - Wyszliśmy na ten mecz w takim stylu, w jakim to robiliśmy dwa lata temu, gdy walczyliśmy o utrzymanie. Na boisku byli zawodnicy o dobrej charakterystyce, jeśli chodzi o drugie piłki, pressing, działania w obronie w polu karnym i przy stałych fragmentach gry. Było może dużo fauli, ale wynikały one z naszych cech wolicjonalnych i z tego, że bardzo chcieliśmy wygrać. Mam nadzieję, że ten mecz da nam dobrą energię na pozostałe sześć kolejek. Zawsze liczyłem, że 40 punktów gwarantuje utrzymanie, ale w tym sezonie może wystarczyć nieco mniej, choć wszystko zależy od tego, jak będzie punktował dół tabeli. Na pewno potrzebujemy dwóch zwycięstw, żeby było spokojniej.


 

Bogdan Nather