Janusz Sidło i potęga mitu
Czy znakomity polski lekkoatleta podczas igrzysk w Melbourne w 1956 roku pożyczył oszczep swojemu najgroźniejszemu rywalowi? Na to m.in. pytanie nową odpowiedź daje film „Kiedy umilknie wiatr”, którego śląska premiera odbyła się w katowickim Kinoteatrze Rialto.
Miejsce pokazu pełnometrażowego dokumentu nie było przypadkowe, wszak bohater filmu, znakomity oszczepnik Janusz Sidło, urodził się w 1933 roku w Szopienicach, dziś to dzielnica Katowic. Projekcja znakomicie wpisała się w koniec gorącego olimpijskiego lata. Nic dziwnego więc, że kultowy i niezwykle urokliwy Kinoteatr „Rialto” wypełnili w miniony czwartek nie tylko wielbiciele X Muzy, ale także sportu.
„Kiedy umilknie wiatr” to intrygujące spojrzenie na postać Sidły i jego legendarną rywalizację z Norwegiem Egilem Danielsenem.
– Wpadłem na swojego bohatera przypadkowo. W szkole na lekcji wuefu nauczyciel opowiedział nam historię rywalizację Sidły i Danielsena. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że było to bardziej legendą niż prawdą. Po latach ta historia do mnie wróciła. Kiedy studiowałem w szkole filmowej, miałem ją zapisaną na kartce jako ciekawy temat. W pokoleniu moich dziadków o Januszu Sidle słyszał niemal każdy, był to ktoś rangi Roberta Lewandowskiego czy Igi Świątek. Ale dziś niewielu już o Sidle coś wie, a gdy pytałem swoich znajomych, nie wiedzieli, jaką dyscyplinę uprawiał – tłumaczy reżyser filmu Mateusz Gołębiewski, który na potrzeby realizacji nauczył się nawet języka norweskiego.
Mistrz, rekordzista, faworyt
Sidło w latach 50. XX wieku był zdecydowanie najwybitniejszym polskim sportowcem. W 1953 roku wynikiem 80,15 ustanowił rekord Europy, a w kolejnym sezonie został pierwszym polskim powojennym mistrzem Europy. Gdy w czerwcu 1956 wynikiem 83,66 pobił rekord świata, z miejsca stał się faworytem do olimpijskiego złota.
Ale na Antypodach Polak rzucił 79,98 i… przegrał z Danielsenem. Legenda o oszczepie, który Sidło przekazał najgroźniejszemu rywalowi żyje w historii polskiego sportu od blisko 70 lat. Wydarzenie przeszło do historii jako jeden z najpiękniejszych, najbardziej romantycznych przykładów fair play w sporcie. „Kiedy umilknie…” dokonuje odbrązowienia tego mitu…
Archiwalne rarytasy
Twórcy pracowali nad filmem 8 lat, wykonując w tym czasie imponującą pracę w przeszukiwaniu archiwów, rozmowach z bohaterami, ale także w zbieraniu funduszy od koproducentów i sponsorów. Autorom „Kiedy umilknie wiatr” udało się dotrzeć do wielu uczestników i świadków zdarzeń sprzed ponad 60 lat. W filmie wybrzmiewają – często autentycznie zabawne, jak choćby ta o podróży lotniczej do Melbourne - relacje kolegów z rzutni Sidły: Władysława Nikiciuka i Zygmunta Jałoszyńskiego, tyczkarza Zenona Ważnego, który mieszkał z Sidłą w jednym domku w wiosce olimpijskiej, czy oszczepniczki Urszuli Figwer. Głos zabiera także żona Ewa.
- To cudowni ludzie, dla nich nasze rozmowy były powrotem do młodości. Dzięki nim także mieliśmy mnóstwo archiwaliów, często jedyne dowody na to, że coś się wydarzyło – podkreślają twórcy.
W filmie wypowiadają się także uznani dziennikarze zajmujący się lekkoatletyką - Maciej Petruczenko, Przemysław Babiarz i zmarły w tym roku Leszek Jarosz.
Ale największym sukcesem jest niewątpliwie rozmowa z samym Egilem Danielsenem. Mistrz olimpijski z Melbourne udzielił twórcom filmu swojego ostatniego wywiadu, zmarł bowiem w 2019 roku. – To była szybka wyprawa, wiedzieliśmy, że czas nas goni, wywiad odbył się w Hamar. W ten sposób przypomnieliśmy też Norwegom ich dawnego mistrza, bo na kolejne złoto w lekkoatletyce musieli czekać 40 lat – opowiada Gołębiewski.
Wielka przygoda i szybkie profity
Gościem premiery był także Aleksander Matusiński, twórca największych sukcesów żeńskiej sztafety 4x400 m, włącznie ze srebrnym medalem olimpijskim w Tokio (2021). Podzielił się ciekawymi refleksjami, które pozwoliły zrozumieć różnicę między sportem olimpijskim dziś a tym sprzed prawie 70 lat.
- Myślę, że taka historia we współczesnym sporcie, gdzie są duże pieniądze i splendor, nie byłaby możliwa. Ale też wydaje mi się, że w tamtych latach sport był wielką przygodą, młodzież czerpała z niego więcej radości. Dziś młode pokolenie nie jest tak zdeterminowane i chce bardzo szybko osiągać profity ze sportu, ale brakuje w tym pasji – zauważył szkoleniowiec pochodzący z Mysłowic.
Norwegowie już widzieli
Aktualnie pokazy filmu odbywają się w kinach całym kraju, a film – co zrozumiałe – wzbudził spore zainteresowanie w Norwegii. - Tamtejsza telewizja publiczna NRK pokazała film kilka dni przed igrzyskami w Paryżu w tzw. prime timie. Zapewne w niedługim czasie film pokaże także TVP, która jest koproducentem filmu – informuje producentka Małgorzata Prociak.
Innym koproducentem jest także Instytucja Filmowa Silesia Film, która dofinansowała film ze środków Śląskiego Funduszu Filmowego.
Tomasz Mucha