Sport

Janosiki z Norwida

Częstochowianie wygrywają z faworytami, ale przegrywają z „maluczkimi”. Na portalu PlusLigi dostali nawet "góralski przydomek"...

Patrik Indra zaliczył znakomite wejście w PlusLigę. Fot. Grzegorz Misiak/PressFocus

PLUSLIGA

Steam Hemarpol Norwid to pogromca faworytów. Pokonał już Jastrzębski Węgiel, co odbiło się największym echem, ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle” i ostatnio w Rzeszowie Asseco Resovią.

Zerwać z ksywką

- Po meczu w Rzeszowie rozmawiałem z Kubą Bednarukiem (były zawodnik i trener, obecnie komentator Polsatu Sport – przyp. red.) i powiedział, że jesteśmy jak Robin Hood. Bogatym zabieramy i rozdajemy biednym. Mam nadzieję, że nie będziemy mieli takiej ksywki i będziemy grali równo z każdym przeciwnikiem. Stać nas na dużo lepsza grę z każdym rywalem, tylko musimy się skupić na małych rzeczach, które w końcowym wyniku robią dużą różnicę – powiedział Bartłomiej Lipiński, przyjmujący Steam Hemarpol Norwid. Portal PlusLiga nazwał częstochowian „Janosiki”, bo zabrał punkty najbogatszym i najmocniejszym ekipom naszej ligi, by przegrać u siebie z ostatnim w tabeli Barkomem Każany czy na inaugurację ze Ślepskiem Malow Suwałki. - Możemy się cieszyć, że pokonujemy potentatów. Musimy się skupić i wziąć za siebie w meczach z zespołami niżej notowanymi, bo tam nam punkty uciekają, a one są bardzo ważne. Tabela wyglądałaby trochę inaczej, gdybyśmy wygrali z Barkomem Każany i Ślepskiem Malow, ale to gdybanie. Bo jeśli byśmy przegrali z Asseco Resovią czy Jastrzębskim Węglem, bylibyśmy w tym samym miejscu, co jesteśmy – ocenił Daniel Popiela, środkowy zespołu z Częstochowy.

Zadowolenie z niedosytem

W Norwidzie z dotychczasowych wyników są zadowoleni (12 punktów i 5 wygranych w ośmiu meczach), ale... - Jesteśmy świadomi, że potencjał tego zespołu jest dużo wyższy. Nie zawsze uda się nam zagrać jak najlepsze spotkanie. Staramy się, żeby z treningu na trening i z meczu na mecz nasza gra wyglądała coraz lepiej. Trzeba pamiętać, że duża część zespołu została wymieniona. Cały czas się docieramy, szukamy naszego grania. Na przełomie listopada i grudnia będziemy grali naszą najlepszą siatkówkę – stwierdził Lipiński.

Dwa filary

W ubiegłych rozgrywkach częstochowianie do końca bili się o utrzymanie. W bieżących, po zmianach kadrowych, celem jest miejsce w play offie. Gwarantami sukcesu mają być Milad Ebadipour oraz Patrik Indra. Dla tego drugiego, atakującego reprezentacji Czech, jest do debiut w PlusLidze. I jak na razie spisuje się bez zarzutu. Już trzy razy był wybierany najlepszym zawodnikiem spotkania. Z dorobkiem 160 zdobytych punktów przewodzi w rankingu najlepiej punktujących, a w klasyfikacji atakujących jest drugi. Równie dobrze, co w ofensywie, radzi sobie też w bloku. Ma aż 20 punktowych bloków, co daje mu trzecie miejsce w całej lidze. - To było zawsze moje marzenie, żeby zagrać w PlusLidze i to się właśnie spełnia. Nie jest też jednak tak, że zadowala mnie sama możliwość gry w Polsce. Przyjechałem do klubu, żeby ciężko pracować i cały czas podnosić swój poziom. Tych kilka rozegranych już meczów pokazało mi, jakie są moje największe słabości i nad czym muszę jeszcze więcej pracować. PlusLiga jest w tym sezonie chyba najlepszą ligą na świecie. Dla mnie to wielka przyjemność uczestnictwo w tych rozgrywkach i móc rywalizować z czołowymi zawodnikami świata, obserwować uważnie ich grę i starać się im dorównać – przyznał Patrik Indra.

Zdaniem Czecha Norwid może grać jeszcze lepiej. - Mamy nowy zespół, który jest mieszanką doświadczonych i młodych graczy. Kluczowe jest to, że ci bardziej doświadczeni mocno wpierają i pomagają młodszym kolegom. Razem tworzymy bardzo mocną ekipę. Nie sądzę, żeby ktokolwiek spodziewał się, że będziemy mieli aż tak dobry początek sezonu, ale mamy wciąż rezerwy w grze, bo możemy wciąż wiele rzeczy poprawić. Jeśli to zrobimy, to będziemy grali jeszcze lepiej – powiedział.

Drugim filarem jest Ebadipour. Doświadczony Irańczyk do PlusLigi wrócić po dwóch latach przerwy. W latach 2017-22 był podporą PGE Skry Bełchatów. - Rozgrywki w Polsce jeszcze bardziej się rozwinęły, a jest to zasługą świetnych wyników osiąganych przez polską reprezentację. Bardzo pozytywnym bodźcem do rozwoju PlusLigi był też ostatni występ kadry na igrzyskach, czyli srebrny medal olimpijski. Oczywiście mógłby być jeszcze lepszy wynik, czyli złoto, ale i tak medal na igrzyskach to marzenie każdego zespołu. Dzięki sukcesom reprezentacji poziom PlusLigi poszedł jeszcze w górę. Niektóre drużyny w lidze są tak mocne, że jak grają swoją najlepszą siatkówkę, to są wręcz nie do pokonania, a to budzi szacunek, ale też trochę strach innych zespołów – stwierdził Milad Ebadipour.

Śladem Barkomu

W niedzielę częstochowianie podejmują GKS Katowice (godz. 20.30). Liczą, że tym razem nie zachowają się jak „Janosiki”, ale wcale łatwo nie będzie. Rywale wprawdzie zajmują ostatnie, 16. miejsce w tabeli, lecz wcale nie prezentują się źle. Z Aluronem CMC Wartą Zawiercie, Jastrzębskim Węglem, Asseco Resovią i ostatnio Bogdanką LUK Lublin pokazali naprawdę niezłą siatkówkę. Na punkty się to jednak nie przełożyło. - Słyszę takie głosy, choćby od znajomych i osób postronnych, że nasza gra z meczu na mecz wygląda coraz lepiej i należy się z tego cieszyć. Natomiast w naszej sytuacji nadchodzi czas na punktowanie - mamy za sobą spotkania z najwyżej klasyfikowanymi zespołami, a teraz będziemy szukać szans z zespołami na naszym poziomie i jeżeli utrzymamy nasz wysoki poziom siatkówki, powinniśmy punktować – powiedział Bartosz Gomułka, atakujący zespołu z Katowic. - Norwid nie odda nam punktów za darmo, ale tak jak widzieliśmy, ten zespół jest w stanie wygrać po tie-breaku z mistrzem Polski, a jakiś czas później przegrać za trzy punkty z drużyną z Lwowa. Widać, że jego gra czasem nie jest stabilna, ale jakakolwiek byłaby forma naszego niedzielnego rywala, nawiążemy walkę jak równy z równym – zadeklarował zawodnik GieKSy.

(mic)