Sport

Jankeski górą

Drużyna amerykańska w końcu doczekała się powrotu Solheim Cup w swoje ręce. Europejki stawiły w niedzielę bohaterski opór i to, co początkowo przewidywane było jako spacerek reprezentantek gospodarzy, okazało się fascynującą batalią do niemal ostatniej chwili.

Amerykanki triumfowały w Virginii Fot. Facebook Solheim Cup Team USA

Dziesięć do sześciu i cztery punkty przewagi po piątkowych i sobotnich meczach parami zapewniły Amerykankom raczej spokojny sen i dość optymistyczne perspektywy na niedzielę. Ostatniego dnia potrzebowały tylko 4,5 punktu w dwunastu pojedynkach, żeby puchar powrócił w ich ręce. Wydawało się, że jest to tylko formalność. Europa musiała liczyć na cud na zjawiskowym polu w Robert Trent Jones Golf Club w Virginii, żeby ponownie zachować puchar.

Nadzieja

Sygnał do ataku dała Charlie Hull, Angielka, której dziadkowie od strony mamy są Polakami, mierząca się w pierwszym meczu z aktualnie najlepszą golfistką świata - Amerykanką Nelly Kordą, w której żyłach płynie z kolei stuprocentowo czeska krew. Charlie, wciąż czekająca na swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy, po prostu rozniosła w pył córkę słynnego tenisisty – Petra Kordy, mającą w dorobku już dwa Szlemy, w tym jeden wywalczony pod koniec kwietnia, będący jej piątym tegorocznym tytułem LPGA z rzędu! Angielska wygrana 6&4 i wlała nadzieje w serca Europejek i europejskich kibiców. Kapitanka drużyny, Suzann Pettersen, dobrze wiedziała kogo wystawić do pierwszego meczu: „Suzann powiedziała mi, że zawsze wiedziała, że najpierw zagram z Nelly i że jeśli ktoś może ją pokonać, to ja to zrobię. To dodało mi pewności siebie. Wczoraj zagrałam własną piłką minus osiem, a dzisiaj po czternastu dołkach miałam wynik siedem poniżej. Wiem, że mam wszystko, czego potrzeba, aby grać z Nelly, i czuję, że i tak zostawiłam jeszcze kilka szans na polu”.

Jak w kalejdoskopie

Amerykanki odpowiedziały dotkliwym łomotem w wykonaniu Megan Khang, która pokonała Dunkę Emily Pedersen 6&5. Nadzieje Europy szybko podbiła Angielka Georgia Hall, dzięki zwycięstwu 4&3 nad Alison Lee. Allisen Corpuz i Rose Zhang odniosły kolejne amerykańskie zwycięstwa, dzięki czemu ich drużyna potrzebowała już tylko półtora punktu do sukcesu. Atmosfera była elektryzująca i zrobiło się nieco nerwowo dla Amerykanek - Europa prowadziła w czterech z siedmiu pozostałych meczów. Oczywiście języczkiem u wagi stał się pojedynek legendarnej Lexi Thompson, która pod koniec roku planuje przejść na emeryturę. Lexi po jedenastce miała trzy dołki przewagi nad Celine Boutier, po czym Francuzka trafiła pięć birdie na siedmiu dołkach i wygrał mecz na ostatnim greenie!

W tym czasie gotowała się Szwedka Maja Stark, która początkowo prowadziła 3 UP po dziesięciu dołkach w potyczce z Lauren Coughlin, po czym przegrała dwa z trzech kolejnych dołków. Na czternastce zagrała do wody, mecz się wyrównał i USA mogły złapać oddech. Andrea Lee zremisowała mecz z Niemką Esther Henseleit na szesnastce, co było pierwszym remisem w tegorocznym Solheim Cup i dało Ameryce rezultat 13½ do 10½. Tymczasem Coughlin, występując w swoim rodzinnym stanie, miała przed sobą putt z dwudziestu stóp na wygranie Solheim Cup, po tym jak Stark przestrzeliła o trzy metry swój putt na birdie. Coughlin zagrała za krótko, a Szwedka heroicznie wbiła piłkę do dołka i na ostatnim greenie jednak wyszarpała pół punktu dla drużyny. USA wciąż potrzebowały kolejnego pół punktu!

Kropka nad i

Uwaga skupiła się więc na debiutującej w imprezie Szwajcarce Albane Valenzueli, która grając z wiceliderką światowego rankingu, Lilią Vu, wchodząc na osiemnastkę prowadziła jednym dołkiem. Valenzuela nie trafiła putta na birdie z dziewięciu metrów. Vu, będąca około metr od flagi, musiała tylko dopełnić formalności, trafiła birdie i wygrała ten dołek. Remis, który wywalczyła Amerykanka zagwarantował 14,5 punktu ekipie Stanów Zjednoczonych i odzyskanie Solheim Cup, po raz pierwszy od siedmiu lat.

Szwedka Madelene Sagström wygrała z Sarah Schmelzel 1 UP, Irlandka Leona Maguire pokonała Ally Eving 4&3, a w ostatnim meczu Jennifer Kupcho wypunktowała Szwedkę Linn Grant 2&1 ustanawiając końcowy rezultat na 15½ do 12½.

Kapitańskim okiem

Norweska pani kapitan drużyny europejskiej, Suzann Pettersen, nie chciała powiedzieć, czy gdyby zaproponowano jej tę rolę, zostałaby na swoim fotelu w 2026 roku, kiedy rozgrywki przeniosą się do Holandii, na pole Bernardus. Wśród prawdopodobnych kandydatek na tę funkcję są też jej dwie wicekapitanki – Mel Reid i Anna Nordqvist: „Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy. Wytężałam całe swoje serce i starałam się przekazać wartości, które nabyłam od moich poprzednich kapitanek i zespołów, w których grałam. Myślę, że po europejskiej stronie mamy świetną kulturę i miło było pomagać, rekrutując nowe bestie do tego zespołu. Mamy Albane, Esther, mamy zawodniczki, które przychodzą, które są gotowe podjąć się tych wielkich zadań, tych wyzwań i jestem z tego naprawdę dumna”.

Kapitanka drużyny Stanów Zjednoczonych, Stacy Lewis, polegała przede wszystkim na analizie statystycznej przy wyborze par. Okazało się, że taka taktyka opłaciła się, po rozczarowującym zeszłorocznym remisie 14:14 w Hiszpanii: „Podobały mi się pary, które wymyśliliśmy na początek tygodnia, a potem trzeba mieć tylko nadzieję, że zawodniczki zagrają dobrze, aby te duety zadziałały”. Najbliższy Solheim Cup za dwa lata. Europejki postarają się tam odzyskać cenny puchar. Czy Amerykanki zdołają je powstrzymać? Przekonamy się już niedługo.

Więcej golfa w kobiecym wydaniu zobaczymy już od czwartku w Golf Zone, który pokazywał Solheim Cup i transmituje też turnieje Ladies European Tour. W hiszpańskim La Sella Open wystąpi również Polka Dorota Zalewska.

Kasia Nieciak

Nelly Korda zwyciężyła w trzech meczach parami. Przegrała tylko raz, w niedzielnym pojedynku z Charlie Hull.  Fot. Facebook Solheim Cup Team USA