Sport

Jaki plan ratunkowy?

Pożyczki dla Piasta mają dać czas na wdrożenie planu naprawczego. Władze Gliwic deklarują, że są zainteresowane wykupieniem wszystkich akcji klubu. Jaka przyszłość czeka drużynę z Okrzei?

Na sprzedaży Arkadiusza Pyrki jeszcze do niedawna Piast mógł sporo zarobić, a teraz wszystko wskazuje, że odejdzie z Gliwic za darmo… Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

PIAST GLIWICE

Pozasportowe sprawy dotyczące Piasta w ostatnim czasie są na pierwszym miejscu. Temat długów i wyjścia z nich jest wielowątkowy i wieloaspektowy, co sugerowaliśmy we wczorajszym tekście.

Zaprosili na audyt

W środę wieczorem w miejskim ratuszu prezydent Katarzyna Kuczyńska-Budka zorganizowała spotkanie, na które zaproszenie otrzymali byli prezesi oraz członkowie rady nadzorczej klubu, gliwiccy radni oraz przedstawiciele stowarzyszenia Piasta Gliwice. Tematem były wyniki przeprowadzonego audyty. Zaproszenie powędrowało również do Zbigniewa Kałuży, mniejszościowego akcjonariusza klubu, który na zeszłotygodniowym spotkaniu mediów z przedstawicielami magistratu przedstawiony został jako główna przeszkoda naprawy sytuacji. 

– Podejmowałam próby porozumienia się z mniejszościowym udziałowcem, panem Zbigniewem Kałużą, ale wiele wskazuje na to, że nie jest zainteresowany ratowaniem klubu – mówiła prezydent Gliwic. – Wciąż jesteśmy otwarci na współpracę na rzecz naszego klubu – zadeklarowała Kuczyńska-Budka, która przy okazji wrzuciła kamyczek do ogródka poprzednich władz. – Nie zareagowały odpowiednio na kłopoty finansowe Piasta. Miasto nie wykorzystało też sukcesu klubu, jakim było zdobycie mistrzostwa Polski – podkreślała prezydent Gliwic.

Co po pożyczkach?

Zarówno prezydent, jak i prezes Piasta Łukasz Lewiński nakreślili krótkoterminowy plan poprawy sytuacji. Powiązany jest na razie tylko z miejskimi pożyczkami. Jedną, na kwotę 4 milionów złotych do spłaty w 10 lat, radni Gliwic już przegłosowali, a w grudniu pojawi się wniosek o kolejne 14 milionów. Jak można się domyślać, miejskie pożyczki to nie jest optymalne rozwiązanie, które szybko i całkowicie uzdrowi klubowe finanse. Stąd też być może władze miasta chcę przekonać Zbigniewa Kałużę do odsprzedania swoich 26 procent akcji, które nabył w 2012 roku od Stowarzyszenia GKS Piast. Co ciekawe, 12 lat temu władze miasta nie były zainteresowane wejściem w posiadanie niemal 100 proc. akcji. Być może plan jest taki, żeby doprowadzić do jednowładztwa. Być może dalszym krokiem będzie znalezienie zewnętrznego inwestora i nowego właściciela, który przejąłby na siebie zobowiązania i prowadzenie klubu.

Pożegnania po sezonie?

Na razie trwa zasypywanie dziury finansowej, pilnowanie zobowiązań i budżetu oraz „udobruchanie” Polskiego Związku Piłki Nożnej. To wszystko ma dać więcej czasu na naprawienie finansów. Wiadomo, że nie obędzie się bez zaciskania pasa i dotyczyć to będzie również kadry drużyny, która pochłania ponad 90 procent przychodów klubu. Na początku jesieni sprzedano Ariela Mosóra i Michaela Ameyawa, najchętniej sprzedano by kolejnych piłkarzy, lecz problem w tym, że obecnie takowi się nie wyróżniają. Kilku jednak po sezonie może zejść z listy płac, bo po prostu kończą im się – wysokie swoją drogą – kontrakty. Tak może być w przypadku choćby Tomasa Huka, Patryka Dziczka, Damiana Kądziora czy Jorge Felixa. 

Latem 2025 roku wolny będzie też Arkadiusz Pyrka, być może najcenniejszy obecnie piłkarz gliwiczan, którego klub chciał sprzedać w poprzednich okienkach, ale do finalizacji transferu nie doszło. 1 stycznia Pyrka może podpisać kontrakt z jakimkolwiek klubem, a jeśli Piast zgodzi się na jego wcześniejsze odejście, zarobi jakiekolwiek, lecz niewielkie pieniądze. Mówi się, że w kręgu zainteresowanych jego usługami są takie kluby, jak Raków Częstochowa czy Legia Warszawa. Klub ze stolicy podobno jest najkonkretniejszy. Dalsze osłabienie kadry Piasta może mieć jeszcze większy wpływ na postawę drużyny, która już teraz ma kłopoty z wygrywaniem. Ratunek przed organizacyjnym upadkiem może niebezpiecznie popchnąć klub w kierunku sportowego spadku, który byłby katastrofą.

(KRIS)