Sport

Jak zatrzymać Amerykanów?

Dziś półfinałowe mecze turnieju olimpijskiego koszykarzy. Czy ktokolwiek jest w stanie zatrzymać rozpędzony Dream Team?

Nikola Jokić i reprezentacja Serbii dokonali niemożliwego w meczu z Australijczykami. Teraz spróbują postawić się Amerykanom Fot. PAP/EPA

W Barcelonie w 1992 roku słynny Dream Team przeszedł przez olimpijski turniej jak burza. LeBron James miał wtedy osiem lat i marzył, że kiedyś zostanie wielkim koszykarzem. 32 lata od tamtego wydarzenia James zebrał najwybitniejszych graczy z obecnej NBA i ruszył na podbój Paryża. Teraz ta grupa nazywana jest również "Zespołem Marzeń", choć wszyscy zdają sobie sprawę, że Michael Jordan, Larry Bird i Magic Johnson byli jedyni i niepowtarzalni.

We wtorek Amerykanie bez najmniejszych problemów przeszli przez ćwierćfinałowe spotkanie z Brazylią. Ostatecznie skończyło się na różnicy 35 punktów (122:87). Najlepszym strzelcem zespołu był tym razem Devin Booker, który zdobył 18 punktów.

40-letni LeBron James nie zwalnia tempa. Przeciw Brazylijczykom zanotował 12 punktów, 9 asyst, 3 zbiorki i 3 przechwyty. W olimpijskiej klasyfikacji wszech czasów wskoczył na pozycję wicelidera w rankingu przechwytów. Wyprzedza go tylko Rosjanin Andriej Kirilienko. wśród podających LeBron jest trzeci, mając przed sobą tylko duet Litwinów Szarunasa Jasikieviciusa oraz Szarunasa Marczulonisa.

- LeBron jest liderem tej drużyny, wydobywa z niej to, co ma najlepsze - mówi o swoim podopiecznym trener Steve Kerr.

W meczu z Brazylijczykami James doznał bolesnego urazu. Jeden z rywali nieumyślnie trafił go w okolice oka, zawodnik szybko opuścił parkiet i tego dnia już nie zagrał. Założono mu cztery szwy i ma być gotowy na kolejne spotkanie.

Amerykanie trafiają teraz na Serbów, z którymi w ostatnim miesiącu wygrali dwukrotnie - najpierw w meczu towarzyskim, a ostatnio w grupie na turnieju olimpijskim. - Serbia to naprawdę dobra drużyna. Nie możemy dać się uśpić, tylko dlatego, że niedawno pokonaliśmy ich dwukrotnie. Musimy być przygotowani na ich najlepszy pomysł. Musimy pomyśleć, co zrobią inaczej. Każdy mecz jest tak inny i wyjątkowy. Nigdy nie wiesz, kiedy piłka wpadnie, a kiedy nie. Musimy być przygotowani - ostrzega Steve Kerr.

Serbowie są nieobliczalni. W ćwierćfinale przegrywali już z Australijczykami różnicą 24 punktów. Mimo to podnieśli się, doprowadzili do wyrównania, a w dogrywce (zakończonej wygraną95:90) oglądaliśmy popis jednego człowieka - Nikola Jokić rzucał, podawał, blokował i zaliczał przechwyty. Teraz zespół z Bałkanów zapowiada, że powalczy o coś więcej niż godna porażka.

W drugim półfinale Francuzi zagrają z Niemcami. Faworytem są mistrzowie świata, ale gospodarze dokonują na tym turnieju rzeczy niemożliwych. W ćwierćfinale Trójkolorowi pokonali faworyzowaną Kanadę (82:73), która do tego meczu była niepokonana. Kanadyjczycy mają w składzie aż 10 graczy z NBA! - Rywale zagrali wielki mecz, a my spudłowaliśmy kilka ważnych rzutów - mówił po tym spotkaniu Jamal Murray, lider Kanadyjczyków.

Najlepszym graczem Francuzów był Isaia Cordinier. 27-letni zawodnik, dotychczas znany głównie z umiejętności w obronie, teraz dał popis także w ofensywie. Cordinier zdobył 20 punktów, trafił 4 z 5 trójek, dodał do tego 3 zbiórki i 3 przechwyty. - To ogromna satysfakcja - komentował po meczu. - Podeszliśmy do tego spotkania w odpowiedni sposób, mieliśmy wiele energii. Przed meczem nasz trener wygłosił płomienną mowę motywacyjną, tego właśnie potrzebowaliśmy - dodał.

Co ciekawe, zespół gospodarzy osiągnął fazę półfinałów po raz pierwszy od igrzysk w roku 2000, gdy w Sydney dokonała tego Australia. Francuzi po raz pierwszy od 1956 roku zaliczyli awans do czołowej czwórki na dwóch kolejnych igrzyskach.

Czwartkowe mecze półfinałowe: Francja - Niemcy (17.30.), USA - Serbia (godz. 21.00.)

(pp)