Kiedy może to ze Szwajcarii przyjeżdża do Zabrza. Fot. gornikzabrze.pl

 

Jak w szwajcarskim zegarku

Rozmowa z Bogdanem Gunią, dwukrotnym mistrzem Polski w barwach Górnika Zabrze w 1985 i 1986 roku


W połowie grudnia, jako jeden z niewielu byłych zawodników Górnika mieszkających za granicą, wziął pan udział w 75 urodzinach klubu. Z kim rozmawiał pan najdłużej? 

- Miło było spotkać się ze wszystkimi! Sporo czasu rozmawiałem z Józkiem Kurzeją, który przyjechał z Niemiec, a nie widziałem się z nim z jakieś dwa lata. Wcześniej, to widywaliśmy się przy okazji turniejów organizowanych blisko Szwajcarii, gdzie mieszkam. Była okazja do spotkań, do wspólnego grania z oldbojami Górnika, na które przyjeżdżali Waldek Matysik, Andrzej Pałasz. Do tego trener Bieniek, Rysiek Komornicki, Olek Famuła, Werner Leśnik, a wcześniej także Dankowski, Piotrowicz, Cyroń. Miło się spotkać na takich rocznicach z kolegami. Teraz spotkałem się i rozmawiałem m.in. z Jackiem Grembockim, moim następcą na prawej obronie, który przyjechał znad morza, a dawno się nie wiedzieliśmy.


Czapka z głowy dla trenera Urbana za to co zrobił dla klubu, najpierw jako piłkarz, a teraz jako trener i to mimo tego, jak został potraktowany


A była okazja do rozmowy z trenerem Janem Urbanem?

- Właśnie że nie za bardzo. Zamieniłem kilka zdań. Z Jasiem każdy chce porozmawiać. Dla mnie to człowiek, którego trzeba podziwiać i gratulować mu tego, co robi dla Górnika, wcześniej jako piłkarz, a już nie mówię w tych ostatnich dwóch, trzech latach, co zrobił dla klubu. W trudnej sytuacji objął drużynę, potem pamiętamy, jak klub go potraktował i znów wrócił. Czapka z głowy dla niego! Tak jak myśmy w swoim czasie gryźli trawę na boisku, tak on teraz to robi jako szkoleniowiec. To wzór, który trzeba pokazywać. Wiadomo jak to teraz w piłce jest, ktoś przychodzi, daje większe pieniądze i zawodnicy odchodzą, a on trwa. Podziwiam go i pogratulowałem mu pracy, którą wykonuje.


Z kim z byłych graczy Górnika jest pan w kontakcie?

- Od lat mieszkam w Szwajcarii, gdzie jest tez Rysiek Komornicki. Często z nim rozmawiam, ale też z Józkiem Dankowskim, Markiem Majką, Eugeniuszem Cebratem. To koledzy z boiska, którzy są na meczach, więc od nich więcej wiem co dzieje się w klubie. Nic więcej nie powiem, bo za daleko od klubu jestem.


Dla mnie wzorem prowadzenia klubu jest SC Freiburg. Tam nikt nie wie, kto jest prezesem, ale wszyscy znają trenera, który na swoim stanowisku jest od 12 lat. To wzór do naśladowania


Górnik poprzednie rozgrywki skończył na 6 miejscu. Teraz jest 7 lokata po pierwszej części rozgrywek, ale wiadomo, że kibicom marzy się coś więcej. Te sukcesy z pana czasów mogą wrócić?

- Trzeba być realistą. Zobaczmy jak w tych ostatnich latach piłka funkcjonuje, jakie są przemiany w Polsce. Wszystko jest inne, jak było kiedyś, teraz jak nie ma się dobrego sponsora i mądrego zarządu, to ciężko o czymś myśleć. Ja podam jeden przykład, jeżdżę na Bundesligę, obserwuję wiele meczów także w lidze w szwajcarskiej i powiem, że dla mnie takim wzorem jest SC Freiburg. Tam mało kto wie, kto jest prezesem, kto jest inną osobą decyzyjną, natomiast wszyscy wiedzą, kto jest trenerem. Obecny szkoleniowiec Christian Streich jest tam od 12 lat. Wcześniej Volker Finke był bez mała przez 20 lat! Tu chodzi o pomaganie trenerowi, żeby miał prostszą pracę, żeby mu nie przeszkadzać. Ten kto zatrudnia trenera, to kiedyś go owszem – zwolni, ale tutaj trzeba takiej kontynuacji, wspierania szkoleniowca. Musi być długofalowe spojrzenie, jakie mamy plany. Także wielu powinno brać przykład z tego, co ma miejsce w SC Freiburg, jak tam działają. Jakby coś takiego było w Górniku, to może w przyszłości byłoby to co lata temu czyli europejskie puchary, ale też wiadomo, że to nie jest łatwa sprawa, bo granie w tych eliminacjach, to nie jest prosta sprawa. Ja powiem tak, że może dożyję tego 15 mistrzostwa Polski! Chętnie przyjeżdżam na mecze do Zabrza, obserwuję to co dzieje się w klubie, ale od podszewki wszystkiego nie znam. Coś tam się mówi i pisze, że są zainteresowani kupnem Górnika, ale szczegółów nie znam.


Rozmowa ukaże się w poniedziałek 8 stycznia, kiedy akurat nasze ligowe zespoły wracają do przygotowań. Na ile różnią się one od tego, co było w pana czasach?

- Tego nie ma co porównywać, bo wszystko się zmieniło. Zmienił się charakter treningów, klimat. My zawsze wyjeżdżaliśmy na dwa zimowe obozy i ciężko pracowaliśmy nad wytrzymałością, kondycją i siłą. Takie były warunki klimatyczne, był śnieg, długa przerwa, nie było możliwości wyjazdów za granicę. Jak się wyjechało to do Czechosłowacji czy do NRD, lub na Węgry, gdzie były górnicze kontakty. Jak wyjechaliśmy na Zachód, to od razu ktoś został, jak przykładowo Olek Famuła, który potem grał w Karlsruher, a my byliśmy bez bramkarza. Taka była sytuacja polityczna. Co było? Hala, odnowa, nie było źle, ale moim zdaniem, gdybyśmy mieli więcej kontaktów z zachodnimi drużynami, gdyby była możliwość gry z zespołami z Hiszpanii, Niemiec, Francji czy Anglii, to nasz poziom też byłby lepszy. Nie było to jednak możliwe. Teraz jest coś innego. Wszyscy wyjeżdżają, szukają zielonej trawy, jest nacisk na inne elementy, jak na szybkość, dynamikę, to jest istotne. Jak szybkości nie ma, jak nie ma techniki, to nie ma co szukać.


Na Śląsku klub jest w każdym mieście. Dlatego tak trudno o pozyskanie sponsora. Potrzebna jest jakaś zachęta, mądry marketing


Jeszcze pytanie o inny były pana klub ROW Rybnik, gdzie jest niewesoło, gdzie wszystko przejęli kibice. Śledzi pan to co się tam dzieje?

- Tam za bardzo kontaktów nie ma. Byłem tam jako młody chłopak, część kolegów z boiska już zmarła. Tam podobna sytuacja, że jak nie ma kopalni, jak nie ma tego sponsora, to jest ciężko. Na Śląsku w ogóle trzeba powiedzieć, że sytuacja jest specyficzna, bo co miasto, to przecież mamy klub. Może jest za dużo tych drużyn. Trudno znaleźć sponsora. Tutaj trzeba mądrego marketingu, zachęty, żeby kogoś do siebie sprowadzić i zachęcić. W każdej miejscowości czy mieście trudno o to, żeby był dobrze prosperujący i radzący sobie klub. W takiej Warszawie jest jedna Legia, w dwu-trzymilionowym mieście, gdzie łatwiej o wszystko.


Od 24 lat pracuję w małej formie, która produkuje części do zegarków dla takich gigantów, jak Rolex, IWC, Cartier...


Od lat mieszka pan w szwajcarskim Grenchen, gdzie pracował pan w fabryce zegarków. Dalej pan pracuje w wieku 66 lat czy już na emeryturze?

- Jestem na emeryturze, ale firma, w której jestem od 24 lat, jeszcze mnie zatrzymała, prosiła o pozostanie. Pracuję drugi rok na 50-60 procent, chodzę dwa, trzy razy w tygodniu, Chodzę do pracy kiedy chcę, a wolny czas wykorzystuję na oglądanie meczów czy jazdę na nartach. Co robię konkretnie? Produkujemy części do zegarków. To mała firma, ale produkujemy na rzecz choćby takich gigantów jak Rolex, IWC, Cartier. Mamy kontrakty i te duże firmy zlecają nam do wykonania trudne rzeczy. To jest dobra praca, z której jestem bardzo zadowolony!


Rozmawiał Michał Zichlarz


 Bogdan Gunia (w środku), jako były kapitan i jeden z ważniejszych zawodników Górnika w połowie lat 80. Fot. gornikzabrze.pl