Sport

Jak Polak wracał z niebytu i wykonał skok roku

Kamil Majchrzak jeszcze w styczniu notowany był na 944. miejscu w rankingu ATP. W ciągu dziewięciu miesięcy dokonał rzeczy niebywałej – jest o krok od powrotu do światowego Top 100!

Kamil Majchrzak błyskawicznie wraca do tenisowej elity. Fot. instagram.com/equeliteferrero/

Gdyby nie okoliczności i wiek 28-letniego tenisisty z Piotrkowa Trybunalskiego, pewnie byłby mocnym kandydatem do nagrody Most Improved Player of the Year ATP, czyli zawodnika, który w ciągu roku zrobił największy postęp.

Ale Kamil Majchrzak z początkiem roku zaczynał swoje drugie tenisowe życie. To pierwsze zakończyło żywot jesienią 2022 roku, gdy Polak zawieszony został za zażywanie niedozwolonych środków – groziło mu nawet cztery lata. I nie mógł liczyć na podobną taryfę ulgową, jaką zastosowano wobec Jannika Sinnera, lidera rankingu, o którego dwóch pozytywnych wynikach latem ubiegłego roku nikt nie wiedział – poza oficjelami agencji dbającej rzekomo o „czystość tenisa” i organizacji ATP – do czasu, gdy całkiem niedawno został „oczyszczony” z zarzutów.

Odbijał się od dna

Majchrzak musiał walczyć o swoje dobre imię, nie mogąc grać i trenować; gdy w końcu przekonał „czynniki”, że zakazane substancje dostały się do jego organizmu bezwiednie (przez popularny suplement diety, który nie podawał ich w swoim składzie), dyskwalifikację skrócono mu do 13 miesięcy.

Numer 2 polskiego tenisa, który wiosną 2022 roku był już 75. w rankingu ATP, mógł wrócić na kort w grudniu 2023, ale z rankingiem zero. Odbijał się od dna.

Od stycznia musiał korzystać z „dzikich kart” do turniejów trzeciej tenisowej rangi – ITF World Tennis Tour. Odpłacił organizatorom m.in. zwycięstwami w Monastyrze (ITF M15), w Hammamecie (ITF M25) i w Szarm el-Szejk (ITF M25). W połowie stycznia znów pojawił się na liście ATP – na pozycji 944…

Najlepszy u Ferrero

Wiosną przeniósł się do rywalizacji na kolejny poziom – w ATP Challenger Tour. Wygrał w Kigali w Rwandzie (ATP 50) i w czerwcu w Bratysławie (ATP 100), był w finale w Skopje (ATP 75) oraz w półfinałach w Poznaniu (ATP 75) i w niemieckim Luedenscheid (ATP 100). Podskoczył w rankingu na tyle, że załapał się na eliminacje do wielkoszlemowego US Open.

W Nowym Jorku „Szumi” wygrał dwa mecze, walkę o główną drabinkę przegrał w trzecim. Po meczu reprezentacji z Koreą Płd. (1:3) w Zielonej Górze w Pucharze Davisa, przeniósł się do Francji, gdzie dotarł do półfinału challengera ATP 125 w Saint Tropez. Potem w Orleanie (ATP 100) przegrał pierwszy mecz, ale w minionym tygodniu odniósł trzeci triumf w tegorocznych challengerach – w hiszpańskiej Villenie (ATP 100) koło Alicante, na obiektach akademii byłego numer 1 na świecie (2003) Juana Carlosa Ferrero.

– Jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się wygrać kolejnego challengera. Zwłaszcza w takim momencie, kiedy już powoli zaczyna się objawiać zmęczenie, trochę już przesyt tenisa i bardzo intensywnego sezonu. Na dodatek udało mi się na prezentować dobry poziom gry, przede wszystkim mentalnie udźwignąć każde spotkanie – powiedział Majchrzak dla Polskiego Związku Tenisowego po niedzielnym finale, w którym pokonał 6:4, 6:2 Amerykanina Nicolasa Moreno de Alborana (144. ATP).

Blisko, coraz bliżej

Oficjalnie wciąż jest notowany na 146. miejscu, ale kolejne 100 punktów przesunęło go w rankingu Live ATP na pozycję 114. W poniedziałek nie powinien znacząco jej obniżyć.

– W styczniu w ogóle nie byłem bliski rozważań, że już w tym roku mogę być tak blisko pierwszej setki w rankingu czy być rozstawionym w eliminacjach do Australian Open. Nie miałem aż takich celów, ale bardzo się cieszę, że to wszystko tak się właśnie toczy – powiedział Majchrzak.

Piotrkowianin łapie właśnie krótki oddech, a już w najbliższy weekend spróbuje przebić się przez eliminacje do turnieju w Sztokholmie – swojego pierwszego w ATP Tour (250) w tym roku. Potem w planach ma jeszcze występ w challengerze ATP 100 w Breście i kto wie, może nawet powrót do Top 100. Byłby to nie lada wyczyn.

(t)