Sport

Jak lider z liderem

Najlepsza drużyna całego sezonu zremisowała z najlepszym zespołem rundy wiosennej.

Strzałem z 11 metra ustalił wynik meczu Julius Ertlthaler. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus

Choć niedzielny mecz w Gdyni nie miał już presji wyniku, bo Arka dwa tygodnie wcześniej zapewniła sobie awans do ekstraklasy, a GKS Tychy w 32. kolejce stracił szansę na grę w barażach, to jednak kibice, którzy wykupili bilety na to spotkanie, mieli co oglądać. W starciu lidera tabeli z najlepszą drużyny rundy wiosennej było sporo ciekawych akcji i padły 4 gole – po 2 dla każdego zespołu, a po ostatnim gwizdku sędziego zaczęła się feta. Żółto-niebiescy na całego fetowali pożegnanie z I ligą. Były więc: srebrna patera, złoty deszcz konfetti i deszcz szampana. Wróćmy jednak do wydarzeń meczowych, bo warto się na nich zatrzymać.

Gdynianie od pierwszej sekundy ruszyli do ataku i choć tyszanie też nastawieni byli na ofensywę, to jednak podopieczni Dawida Szwargi szybko zadali celny cios. W 13 min założyli bardzo wysoki pressing, zmuszając gości do błędu. Jakub Tecław, zagrywając spod końcowej linii do Juliusa Ertlthalera, wystawił austriackiego pomocnika na „pole minowe” i nastąpiła eksplozja. Miejscowi przejęli bowiem piłkę, którą Joao Oliveira odegrał na środek pola karnego, a Tornike Gaprindaszwili z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam z Marcelem Łubikiem.

Od tego momentu grę zdominował zespół Artura Skowronka i w 26 min doprowadził do wyrównania. Po rzucie rożnym wykonanym przez Juliana Keiblingera najsprytniej w polu bramkowym zachował się Marko Dijakovic i posłał futbolówkę do siatki.

Po tym trafieniu przyjezdni próbowali iść za ciosem, ale nie potrafili skutecznie sfinalizować kolejnych okazji, za to Arka w 40 min zaprezentowała akcję godną najlepszej drużyny I ligi. Po długo budowanej akcji na swojej połowie Joao Oliveira zagrał do Kamila Jakubczyka, który ze swojej połowy odważnie ruszył w kierunku pola karnego przeciwników. Tecław go nie dogonił, a Dijakovic, próbując przeciąć kontrę, wybił piłkę wprost pod nogi nabiegającego Marca Navarry. Hiszpan, który 3 dni wcześniej przedłużył kontrakt z Arką, huknął z 18 metra w okienko i ustalił wynik pierwszej połowy.

Po przerwie nadal bardziej ofensywny styl prezentowali tyszanie, o czym świadczy ich 60-procentowe posiadanie piłki oraz dwukrotnie większa liczba strzałów. Nic więc dziwnego, że zremisowali. Alassane Sidibe w starciu z Maksymilianem Stangretem sfaulował i arbiter wskazał na „wapno”, dzięki czemu Ertlthaler w 54 minucie „zamknął” wynik.

Walka o zwycięstwo trwała jednak do końca i obie drużyny miały jeszcze sytuacje bramkowe. Częściej w ostatnich 10 minutach w opałach był Łubik, ale kapitan GKS-u nie tylko zachował czujność przy strzałach Hide Vitalucciego, ale jeszcze dalekim wykopem uruchomił kontrę, której nie sfinalizował Daniel Rumin.

Jerzy Dusik

OCENA MECZU ⭐

◼  Arka Gdynia – GKS Tychy 2:2 (2:1)

1:0 – Gaprindaszwili, 16 min, 1:1 – Dijakovic, 26 min (głową), 2:1 – Navarro, 40 min, 2:2 – Ertlthaler, 54 min (karny)

ARKA: Węglarz – Navarro, Marcjanik, Celestine, Gojny – Jakubczyk (80. Petrović), Kocaba, Sidibe – Gaprindaszwili (86. Vitalucci), Sobczak (71. Majchrzak), Oliveira (71. Kocyła). Trener Dawid SZWARGA.

GKS: Łubik – Budnicki, Tecław, Dijakovic – Keiblinger, Ertlthaler, Makowski, Błachewicz (89. Machowski) – Niemann (77. Kurtaran), Stangret (69. Śpiączka), Rumin (89. Gębala). Trener Artur SKOWRONEK.

Sędziował Marcin Szczerbowicz (Olsztyn). Widzów 14036. Żółta kartka Sobczak.

Piłkarz meczu – Marko DIJAKOVIC