Jagiellonia schyla głowę przed Ajaksem
Sensacji nie było, bo być nie mogło. Trzy szybkie piłki i po krzyku.
Rzadko zdarza się, że przed meczem jest aż tak posprzątane, w Amsterdamie drużyna Jagiellonia nie mogła mieć nawet pyłku nadziei na awans. Jeszcze przed pierwszym meczem niektórzy wprawdzie twierdzili, że Ajax można pokonać, bo nie jest tak mocny jak kilka lat temu. Jednak przed drugim, próżno było szukać choć jednego hurraoptymistycznego szaleńca. Jeśli chodzi o awans wystarczyło przecież, że holenderski zespół w pierwszym spotkaniu, w Polsce, pokazał klasę.
Do przerwy raz, a dobrze
Można było zastanawiać się, jak piłkarze Jagiellonii powinni podejść do rewanżu. Myśleć o odrabianiu strat? Myśleć, żeby się nie skompromitować? Korzystać i próbować wynieść jak najwięcej z tej nauki? Tak czy inaczej - Holendrzy szybko przejęli inicjatywę w spotkaniu z Jagiellonią. Nasza drużyna jednak nie odpuszczała, postanowiła się postawić, choć obraz gry po niespełna pół godzinie mówił wszystko: w strzałach 5:0 dla gospodarzy, 84 proc. czasu piłkę posiadał Ajax. Gole jednak długo nie padały.
Kiedy wydawało się, że do przerwy będzie remis, w 42 minucie Holendrzy odzyskali piłkę w środkowej strefie, sprawnie wymienili kilka podań, a na zakończenie tej akcji Kian Fitz-Jim oddał płaski, precyzyjny strzał. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do białostockiej bramki. Bramkarz Maksymilian Stryjek był bezradny. Stadion się rozśpiewał.
Szansa dla szesnastolatka
W drugiej połowie gospodarze nie forsowali tempa, ale kiedy trzeba było, to umiejętnie przyspieszali. W trzepotanie zachwyconych serc wprawił publikę drugi gol. Gospodarze potrafili rozklepać defensywę Jagiellonii wyjątkowo błyskotliwą wymianą podań, tak że nie tylko Jagiellończycy, ale chyba każdy z nas straciłby głowę. Gol był jedynie formalnością, z najbliższej odległości piłkę do siatki wbił Kenneth Taylor.
Zaraz potem wpadła trzecia bramka, defensywa Jagiellonii nie wytrzymała i samoistnie się rozszczelniła. Po centrze z lewej strony trafił Brian Brobbey. Gospodarze całkowicie się rozluźnili, grali swobodnie, momentami z uśmiechem. Mogli i tak wygrać jeszcze wyżej: w 75 minucie bramkę mógł zdobyć także Bertrand Traore, jednak piłka po jego chytrym strzale trafiła tylko w lewy słupek bramki gości.
Trener Adrian Siemieniec nie "żyłował" podopiecznych, dawał szansę dublerom. Rezerwowy Oskar Pietuszewski został pierwszym polskim piłkarzem w europejskich pucharach z rocznika 2008. Do końca życia będzie wspominał, że jako szesnastolatek zagrał przeciw Ajaksowi.
Do końca meczu nic godnego uwagi już się nie wydarzyło. Holendrzy, fetowani przez własną publiczność na trybunach, spokojnie doczekali końca. Wynik dwumeczu nie brzmi dla Jagiellonii dobrze – 7:1 dla Ajaksu. Jedyny godny zapamiętania fakt, że przez chwilę w tym dwumeczu było 1:0 dla ekipy z Białegostoku.
Jagiellonia w doliczonym czasie miała rzut rożny, oddała niecelny strzał daleko od bramki i to byłoby na tyle.
W drużynie gospodarzy na debiut czekał zdolny 17-latek Jan Faberski, ale tym razem się nie doczekał, znalazł się poza kadrą meczową. Wydaje się jednak, że to jedynie kwestia czasu.
Paweł Czado
Ajax Amsterdam - Jagiellonia Białystok 3:0 (1:0)
1:0 – Fitz-Jim, 43 min, 2:0 Taylor 64 min, 3:0 Brobbey 71 min
JAGIELLONIA: Stryjek – Sacek, Skrzypczak, Stojinović, Moutinho – Hansen (68. Villar), Nene (60. Kubicki), Romanczuk, Curlinov (68. Pietruszewski) – Imaz (60. Diaby-Fadiga), Pululu
Sędziował Maurizio Mariani (Włochy). Widzów 55 000. Żółte kartki: Henderson - Romanczuk
W pierwszym meczu 4:1 dla Ajaxu. Awans Holendrów