Sport

Jacy podobni!

Motor Lublin i GKS Katowice wiele łączy.

Ilja Szkurin czeka na pierwsze trafienie ligowe w barwach GieKSy. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

Oba zespoły po latach awansowały do ekstraklasy w 2024 roku. Oba zagrały bardzo dobry poprzedni sezon – lublinianie zakończyli zmagania na siódmym miejscu, a katowiczanie - tuż za nimi . Oba nie rozpoczęły najlepiej drugiego roku w elicie: znajdują się w dolnej połowie tabeli. Oba nie wygrały czterech meczów ligowych z rzędu. I zapewne trenerzy obu ucieszyli się, że nadeszła przerwa reprezentacyjna, dając chwilę oddechu piłkarzom, którzy muszą jak najszybciej przerwać złą passę. Motor co prawda jest w nieco lepszej sytuacji, bo w 10 meczach zdobył 11 punktów, a GieKSa w 11 spotkaniach tylko 8, ale mimo wszystko kibice z Lublina nie mogą czuć szczególnego entuzjazmu. Czy zespoły ekstraklasy już nauczyły się futbolu prezentowanego przez ekipy z Lubelszczyzny i Górnego Śląska? Czy potwierdza się popularne powiedzenie, że drugi rok po awansie jest bardzo trudny (swoją drogą – powiedzenie jest nieprawdziwe, patrząc na najnowszą historię ekstraklasy, w której zazwyczaj najwięcej drużyn spadało już w pierwszym sezonie po awansie, a nie w drugim)?

Drużyny Motoru i GKS-u są także podobne – w tym przypadku nawet identyczne! – jeśli spojrzymy na liczbę zdobytych bramek – 11. To dość skromny dorobek, który pokazuje pewien problem, z którym muszą mierzyć się szkoleniowcy. W Motorze najlepszym strzelcem jest Karol Czubak, który zdobył trzy gole. Z kolei w GKS-ie najskuteczniejszy jest Bartosz Nowak (cztery bramki), który... nawet nie jest napastnikiem. Po poprzednim sezonie obie drużyny straciły najskuteczniejszych napastników – Motor Samuela Mraza (16 goli), a GKS Sebastiana Bergiera (9). Oba kluby dokonały transferów snajperów, ale na razie czekają na to, aż któryś zacznie strzelać na zawołanie. A jeśli ma nastąpić przełamanie którejkolwiek z ekip, „dziewiątki” muszą zacząć zdobywać gole. Czy w końcu zobaczymy ofensywny popis GieKSy lub Motoru?

(kaj)