Trener Śląska Jacek Magiera (w środku) ma szansę ze swoją drużyną przebić się do Ligi Mistrzów. Fot. Krystyna Pączkowska/PressFocus


Jacek Magiera wie, jak powozić zaprzęgiem

 Rozmowa z Januszem Kudybą, byłym piłkarzem m.in. Motoru Lublin, Zagłębia Lubin, Śląska Wrocław

 

Układ tabeli ekstraklasy po rundzie jesiennej jest dla pana zaskoczeniem? Pierwszy Śląsk Wrocław, druga Jagiellonia Białystok, trzeci Lech Poznań...

- Zdecydowanie tak. Przede wszystkim pozycja Śląska, takie „wydanie” tej drużyny, bo przecież wszyscy doskonale pamiętamy, co było pół roku temu, gdy zespół z Oporowskiej rozpaczliwie walczył o utrzymanie w ekstraklasie. W tej konkretnej sytuacji wyszła osobowość trenera Jacka Magiery, dostał lejce do ręki i wie, jak powozić tym zaprzęgiem. W jego pracy widać dużo spokoju i pragmatyzmu. Jak to dalej pójdzie - przekonamy się w rundzie wiosennej.

 

Wysokie notowania wrocławian byłyby niemożliwe, gdyby nie fenomenalna dyspozycja Erika Exposito.

- Nie da się tego ukryć. Gdyby odjąć jego bramki, Śląskowi na liczniku pozostałoby tylko 17 trafień. Mniej strzelił tylko ŁKS (13), nawet Piast Gliwice (18) i Korona Kielce (19) mają więcej. Kwestia zasadnicza, czy będzie w stanie to powtórzyć? W przypadku napastnika najważniejsza jest stabilizacja formy. Sztaby trenerskie innych klubów na pewno pracują nad tym, by znaleźć sposób na zneutralizowanie Hiszpana. O bramki może być mu ciężko, dlatego w Śląsku pojawił się Patryk Klimala. Śląsk wygrał aż siedem meczów na wyjeździe, najwięcej spośród wszystkich drużyn ekstraklasy, więc gra z kontrataku sprawdza się w jego przypadku doskonale.

 

Największe zaskoczenie w minionej rundzie to postawa jakiego zespołu lub piłkarza? In plus i in minus.

- Plus to oczywiście Śląsk Wrocław z Exposito w roli głównej, a poza tym Jagiellonia Białystok, nie tylko za zdobycz punktową i miejsce w tabeli, ale również sposób grania. Jeżeli chodzi o minus, to zaskoczę pana i nie wskażę ŁKS-u, czy Ruchu, ale Cracovię. Drużyna Jacka Zielińskiego mogła pokusić się o lepsze wyniki i być znacznie wyżej w tabeli.

 

Czy - pańskim zdaniem - drużyna trenera Jacka Magiery utrzyma pierwsze miejsce w tabeli i zdobędzie mistrzostwo Polski?

- Nie chciałbym procentowo oceniać szans wrocławian na taki wynik, ale znając Jacka Magierę jest to możliwe. Niedawno rozmawiałem z nim podczas kursokonferencji w Szklarskiej Porębie, musi znaleźć więcej wariantów w grze ofensywnej, urozmaicić ją. Przewaga nad konkurentami jest niewielka, Jagiellonia traci do lidera tylko trzy punkty, a jeżeli Raków wygra zaległy mecz, będzie miał tylko sześć „oczek” mniej od Śląska. Przed startem rozgrywek nikt we Wrocławiu nie przypuszczał, łącznie z Jackiem, że będzie aż tak dobrze. Teraz ma lepszą jakościowo ławkę rezerwowych, więc wypadałoby, żeby Śląsk zdobył po raz trzeci w historii mistrzostwo Polski. Trener Magiera jest mądrym i kreatywnym szkoleniowcem, a co ważne - otacza się mądrymi ludźmi.

 

W jakim zespole upatruje pana faworyta do zdobycia mistrzowskiej korony?

- Gdyby Legia Warszawa nie była „uwikłana” w europejskie puchary, byłaby zdecydowanym faworytem. A tak przyszłego mistrza kraju musimy szukać wśród pięciu zespołów - wspomnianych wcześniej Śląska i Legii oraz Jagiellonii, Lecha i Rakowa.

 

Hit transferowy - w pańskiej opinii - zimowego okienka transferowego?

- Nie zauważyłem, by doszło do jakiegoś spektakularnego zakupu. No, chyba że Raków „wyjmie” z Jagiellonii Angolczyka Afimico Pululu.

 

Przejdźmy płynnie do Fortuna 1. Ligi. Na zapleczu ekstraklasy przed rozpoczęciem sezonu w których zespołach upatrywał pan kandydatów do awansu do elity?

- Kandydatem numer jeden była dla mnie Wisła Kraków, poza tym typowałem Arkę Gdynia ze względu na Wojtka Łobodzińskiego. Ale teraz moim cichym faworytem jest GKS Tychy, prowadzony przez Dariusza Banasika. Z takim składem osobowym dotrzymuje kroku Arce, a jeżeli wygra lub zremisuje zaległy mecz z Górnikiem Łęczna będzie samodzielnym liderem. Trener Banasik przed kilkoma laty wprowadził na salony Radomiaka, więc dlaczego nie mógłby tego zrobić z GKS-em Tychy?

 

Ósma lokata w tabeli Miedzi Legnica i jej dorobek punktowy jest dla pana dużym rozczarowaniem? Nie tylko jako ambasadora klubu...

- Nie miałem zbyt dużych oczekiwań, „rezerwowałem” dla Miedzi miejsce w barażach i myślę, że jest to realny cel do zrealizowania. Obecne miejsce jest adekwatne do tego, co zespół prezentował w rundzie jesiennej, ale teraz powinien zrobić krok do przodu. Znam dobrze trenera Bellę, gdy byłem dyrektorem Akademii Miedzi Radek prowadził zespół rezerw. Co będzie dalej? Dla mnie to mimo wszystko totolotek.

 

O awans do ekstraklasy bije się Motor Lublin. Jak ocenia pan jego szanse w tej batalii? Ja, przyznaję to szczerze, ze względu na „numery” trenera Goncalo Feio w tym przypadku mam mieszane uczucia.

- Mam podobne odczucia, Portugalczyk to taki Jose Mourinho w miniaturze, co nie zawsze mi się podoba. Jego boiskowe i pozaboiskowe „wyczyny” odbijają się szerokim echem w całym kraju, ale trzeba mu oddać, że potrafi zmotywować zawodników, stworzyć z nich drużynę. Awans Motoru do I ligi był bardzo szczęśliwy, ale teraz wcale nie jest pozbawiony szans na promocję do elity. Przed laty grałem w tym zespole w ekstraklasie i zobaczymy, czy doczekam się jego powrotu na salony.


Widzi pan jakiekolwiek szanse, by Zagłębie Sosnowiec uratowało się przed degradacją do 2. ligi? Ma wyjątkowo wstydliwy bilans - 11 punktów w 19 meczach.

- Swego czasu byłem trenerem tej drużyny, teraz warunki do pracy i baza są nieporównywalnie lepsze. Ale co z tego, skoro pod względem sportowym klub stacza się na dno. Szkoda mi Zagłębia, ale jestem realistą i uważam, że byłoby to mistrzostwo świata, gdyby wyszło obronną ręką z tarapatów.

 

W podbramkowej sytuacji znajduje się Podbeskidzie Bielsko-Biała, które jeszcze w sezonie 2020/21 grało w ekstraklasie. Jest pan zaskoczony takim obrotem sprawy?

- To równie duże rozczarowanie jak Zagłębie. Perspektywy ma o wiele lepsze niż sosnowiczanie, ale czy na tyle dobre, by utrzymać się w I lidze? Bielszczanie będą musieli ciężko walczyć, by pozostać na tym szczeblu rozgrywkowym.

 

Rozmawiał Bogdan Nather

 


Janusz Kudyba (główka) Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus