Italia z szansą na dublet!

Barbora Krejcikova sprawiła niespodziankę, eliminując faworyzowaną Jelenę Rybakinę. Fot. PAP/EPA

Italia z szansą na dublet!

Nie Jelena Rybakina, ale Jasmine Paolini lub Barbora Krejcikova zdobędą główne trofeum w singlu. Dziś półfinały Miedwiediew – Alcaraz i Musetti – Djoković.

Takiego finału singla kobiet chyba nikt się nie spodziewał. Po tym jak znacznie wcześniej odpadły najwyżej rozstawione Iga Świątek i Coco Gauff, a do rywalizacji w ogóle nie przystąpiła nr 3, czyli Aryna Sabalenka, otwartą drogę do powtórki sukcesu z 2022 roku wydawała się mieć wimbledońska „czwórka” Jelena Rybakina. Tymczasem Kazaszka przegrała półfinał z Barborą Krejcikovą (nr 31.) 6:3, 3:6, 4:6. Czeszka o Venus Rosewater Dish zagra w sobotę z „naszą” Włoszką, mającą polskie korzenie Jasmine Paolini (7.), która wydarła wygraną z Chorwatką Donną Vekić 2:6, 6:4, 7:6 (10-8).

Misja niemożliwa? E tam!

Gdy po niespełna 20 minutach Rybakina prowadziła 4:0, wydawało się, że bezradną Krejcikovą zbyt wiele kosztował ćwierćfinał z Jeleną Ostapienko. Czeszka stanęła przed misją teoretycznie niemożliwą. Nigdy wcześniej nie pokonała tenisistki z Top 5 w żadnym Wielkim Szlemie. Od stycznia nie wygrała żadnego turnieju, gdy w tym samym okresie Rybakina kolekcjonowała siedem półfinałów WTA Tour, pięć finałów i trzy tytuły. Tylko raz w pięciu poprzednich meczach w tegorocznym Wimbledonie Kazaszka straciła więcej niż 5 gemów, kiedy to Niemka Laura Siegemund – partnerka deblowa Krejcikovej - w drugiej rundzie wygrała z Kazaszką seta.

Ta niemożliwa misja okazała się jednak realna. Czeszka w końcu wygrała gema, przełamując Kazaszkę i choć seta uratować już nie mogła, powoli odbudowywała swoją grę, co zaowocowało w kolejnych setach. Rybakina zadziwiająco straciła pewność siebie i momentami była bezradna wobec urozmaiconego tenisa rywalki. Czeszka przejęła inicjatywę – w drugim secie przełamała Kazaszkę w 6. gemie, a w decydującej partii w siódmym. Przy stanie 5:4 wypracowała sobie aż trzy meczbole, kończąc mecz już pierwszym. Z Rybakiną ma bilans 3-0.

Krejcikova musiała przerwać na chwilę pomeczowy wywiad na korcie, gdy usłyszała pytanie o swoją byłą trenerkę, Janę Novotną. Triumfatorka Wimbledonu z 1988 roku zmarła 7 lat temu na nowotwór. – Ona bardzo wiele dla mnie znaczyła i wciąż znaczy. Opowiadała mi wielokrotnie o drodze, jaką przeszła w Wimbledonie, jest moją wielką inspiracją – mówiła wzruszona 28-letnia tenisistka z Brna, która w sobotę stanie przed szansą na drugi tytuł wielkoszlemowy w singlu, po French Open z 2021 roku.

Rollercoaster emocji

Ale na jej drodze stanie niesiona euforią Jasmine Paolini, która przeżywa prawdziwy rok komety. - Zapamiętam ten mecz na zawsze. To był rollercoaster emocji – mówiła na korcie jak zwykle pogodna Jasmine Paolini po zwycięstwie nad Vekić. Mecz trwał dwie godziny i 54 minuty i był najdłuższym półfinałem Wimbledonu w grze pojedynczej kobiet.

Spotkanie nie stało na nadzwyczajnym poziomie, ale było intensywne, obfitowało w zwroty akcji i emocje. W decydującym secie po jednym z challenge'ów niekorzystnych dla Vekić Chorwatka zalała się łzami, przytłoczona zmarnowaną okazją i stawką, o jaką toczyła się batalia.

O pierwszym secie rozkojarzona Paolini chciałaby zapewne zapomnieć – od stanu 2:1 przegrała pięć gemów pod rząd i dosyć nieoczekiwanie nierozstawiona Vekić po 36 minutach była bliżej finału. Chorwatka praktycznie nie myliła się i zaskakiwała Włoszkę urozmaiconymi akcjami przy siatce. Paolini, którą z trybun dopingowali rodzice, w tym mama – córka Polki i Ghańczyka - odrodziła się w drugiej partii. Panie pilnowały swojego serwisu, ale wystarczył jeden break point dla Jasmine w 10. gemie, by wynik meczu się wyrównał.

W decydującej partii gra obu tenisistek falowała – Vekić zaczęła od przełamania, ale przy stanie 2:3 Paolini odrobiła straty, a przy stanie 5:4 miała pierwszą piłkę meczową. Szczególnie długo trwał 11. gem, Chorwatka miała dwa break pointy, ale to Włoszka objęła prowadzenie 6:5. Vekić jednak nie poddała się, w 12. gemie obroniła kolejnego meczbola i doprowadziła do super tie-breaka. W nim jednak minimalnie większą determinacją i odpornością psychiczną wykazała się Paolini, zwyciężając 10-8.

Pierwsza od czasu Sereny

- To był niezwykle trudny mecz. Donna grała niesamowicie. Na początku cierpiałam, ale powtarzałam sobie, żeby walczyć o każdą piłkę. Serwowałam okropnie, dlatego tym bardziej cieszę się ze zwycięstwa - powiedziała Włoszka w pomeczowym wywiadzie na korcie.

Przyjeżdżając do Londynu, Paolini nie wygrała nawet meczu na trawnikach Wimbledonu, co tam! – do stycznia w żadnym Wielkim Szlemie nie przekroczyła nawet drugiej rundy! Teraz została pierwszą Włoszką, która zagra o tytuł na All England Club i w ogóle pierwszą tenisistką od 2016 roku i Sereny Williams, która w jednym sezonie doszła do finału French Open i Wimbledonu. W Paryżu uległa o główne trofeum Idze Świątek, w sobotę stanie przed szansą numer dwa i może zostać najniższą (163 cm) mistrzynią w tzw. Open Erze (od 1968 roku).

Lorenzo się odgraża

Ciekawe, czy zainspiruje swojego rodaka Lorenzo Musettiego (nr 24), który odgraża się, że nie ulęknie się w dzisiejszym półfinale 24-krotnego mistrza Wielkiego Szlema Novaka Djokovicia (3.). „Il meglio deve ancora venire” – „Najlepsze dopiero nadejdzie” głosi jeden z tatuaży na ciele 22-letniego Włocha. – Pokonać Novaka to jedno z najtrudniejszych zadań w tourze. Ale jestem ambitnym facetem i lubię wyzwania - przekonuje Musetti. Czyżby dublet dla Italii? W drugim półfinale broniący tytułu Hiszpan Carlos Alcaraz (3.) zmierzy się z Rosjaninem Daniiłem Miedwiediewem (5.).

Tomasz Mucha


JEDEN MECZ, DAWNO TEMU

Krejcikova i Paolini spotkały się wcześniej tylko raz, dość dawno temu i na zupełnie innym poziomie – w meczu kwalifikacyjnym 1. rundy Australian Open 2018, kiedy obie znajdowały się poza pierwszą setką WTA. Czeszka wygrała 6:2, 6:1.