Sport

Iść w tym kierunku

Tylko z Legią i Wisłą Kraków Ruch mierzył się w historii częściej niż z ŁKS-em.

Jesienią Ruch wygrał w Łodzi 1:0. Fot. Artur Kraszewski/PressFocus

RUCH CHORZÓW

Humory przy Cichej są dziś zdecydowanie lepsze niż były w niedalekiej przeszłości. – Trzy zwycięstwa dały nam trochę spokoju po trudnych tygodniach, kiedy większość meczów przegrywaliśmy. Bardzo chcieliśmy się przełamać i cieszy, że po pierwszym zwycięstwie przyszła seria. Będziemy się starać podtrzymać ją do końca sezonu – obiecał jeden z... kapitanów Ruchu, Szymon Szymański.

Zapętlony brak szczęścia

Po wyjściu z kryzysu przyszedł czas na analizę jego przyczyn. Widząc, co teraz idzie Ruchowi lepiej, można łatwiej określić co nie funkcjonowało jak należy. Na pierwszy rzut idzie defensywa, która w dwóch poprzednich spotkaniach, ze Stalą Rzeszów i Wartą Poznań, zachowała czyste konta. Oczywiście, było przy tym trochę fartu. – Dobrze pracowaliśmy w obronie. Asekurowaliśmy się, zablokowaliśmy dużo strzałów, wykonaliśmy dużo wślizgów, była ofiarność. Nie powiem, że w poprzednich meczach tego nie było, ale brakowało trochę szczęścia, jak w spotkaniu z Termalicą. Szczęście nam nie dopisywało i to się zapętlało. Przegrana, remis, znowu porażka... Wpadliśmy w dołek. Teraz nam idzie i szczęście dopisuje, ale nasza gra poszła też do przodu. Myślę, że poprawiła się głównie gra w obronie i skuteczność, bo w poprzednich meczach mieliśmy mnóstwo sytuacji, ale ich nie wykorzystywaliśmy – analizował Szymański.

Tego im brakowało!

Jak przyznał pochodzący z Bielska-Białej zawodnik, problemem były też duże rotacje w składzie. W dwóch ostatnich meczach Ruch miał jednak identyczne zestawienie obrony (i bramkarza) oraz pomocy. – Zmiany czasami były wymuszone. Kartki, kontuzje, choroby... Trener w każdym spotkaniu musiał się głowić, by zestawić taką samą linię obrony, a to nie pomagało. W defensywie działają pewne automatyzmy. Jeśli co mecz jest inne ustawienie i inne personalia, to ciężko szukać powtarzalności. W dwóch kolejnych spotkaniach zagraliśmy w tym samym ustawieniu na zero z tyłu i wygląda to nieźle. Mam nadzieję, że dalej będziemy szli w tym kierunku – zaznaczył Szymański. – To jest coś, czego zdecydowanie nam brakowało – stabilizacja. Nie ma co jednak ukrywać, że dopuściliśmy Stal i Wartę do kilku sytuacji, ale dobrze zachowaliśmy się w finalnym momencie lub pomógł nam bramkarz. Dalej musimy się jednak doskonalić, bo rywale kilka razy wchodzili w nasze pole karne – dostrzegł pewne mankamenty trener Dawid Szulczek.

Nie traci wiary

Szlifować formę „Niebiescy” będą dzisiaj na Stadionie Śląskim z ŁKS-em. W historii mierzyli się z nim 139 razy, wygrywając 61 meczów, a 43 przegrywając. Częściej chorzowianie grali tylko z Wisłą Kraków (158, 63 wygrane, 57 porażek) i Legią (175, 53 i 74). – Spodziewamy się ŁKS-u grającego w systemie 4-3-3, który intensywnie podchodzi do pressingu, chce grać w piłkę, wykorzystuje wszystkich zawodników ze środka pola do budowania akcji, ma dużo nabieganych kilometrów. To drużyna z większymi aspiracjami i możliwościami niż wskazuje na to tabela. Z nami było podobnie. Sezon spadkowy bywa różny i nie zawsze tak łatwo zarządza się sytuacją. W kolejnym sezonie zarówno Ruch, jak i ŁKS będą mocniejsi – wyraził przekonanie Szulczek.

– Mecze z ŁKS-em zawsze są trudne – dodał Szymon Szymański, który tylko z... Pniówkiem Pawłowice (7) mierzył się częściej niż z ŁKS-em (6, 2 wygrane i 3 porażki). – I my, i oni odbiliśmy się ostatnio od ściany. Czeka nas ciekawe spotkanie. ŁKS nie ma nic do stracenia, a my mamy jeszcze jakieś nadzieje. Zrobimy wszystko, by wygrać każdy kolejny mecz. Jeśli będziemy to robić, to będziemy dawać sobie kolejną szansę – nie stracił optymizmu obrońca 14-krotnych mistrzów Polski.

Piotr Tubacki