Marcel Sabitzer (kapitan) to jeden z najbardziej doświadczonych austriackich piłkarzy. W kadrze wystąpił 79 razy. Fot. Sergio Ruiz/pressinphoto/SIPA USA/PressFocus


Intensywny przeciwnik

Choć z Austrią na papierze Polska ma największe szanse na zwycięstwo w grupie D, nie znaczy to, że czeka ją łatwy mecz. Wręcz przeciwnie.


REPREZENTACJA AUSTRII

W filmie pt. „Być jak Kazimierz Deyna” przedstawiona jest scena treningu piłkarskiego na typowym, wiejskim boisku gdzieś pod lasem. Główny bohater przychodzi z kolegami i słucha powitalno-motywacyjnej przemowy trenera, którego gra Michał Piela, znany z roli aspiranta Nocula z „Ojca Mateusza”. – Bo u mnie się zapier...a – zaczyna szkoleniowiec, a w podobny sposób swoją filozofię mógłby opisać Ralf Rangnick, selekcjoner reprezentacji Austrii.

Spod znaku czerwonego byka

Niemiec wprowadził w szeregi Austriaków swój doskonale znany sznyt. Jego podopieczni mają grać piłkę szybką, dynamiczną i bezpośrednią – ale nie chaotyczną. To płynne operowanie futbolówką, wysokie tempo i intensywność, agresja w doskoku, pressing, najlepiej gegenpressing. Rangnick trafił z tą myślą na żyzny grunt, bo przecież 19 lat temu właśnie w Austrii swoją rewolucję rozpoczął Red Bull. Wkroczył do Salzburga, tworząc pierwszy piłkarski klub pod swoim szyldem, stawiając potem kolejny krok poprzez założenie „kuzyna” w niemieckim Lipsku. Wiadomo, że ma to znaczenie głównie komercyjne, reklamowe, dlatego spójna z przekazem podprogowym napoju energetycznego jest cała filozofia redbullowskiego futbolu. Ma dodawać skrzydeł, ma być mocno, czyli tak, jak lubi Rangnick, który zresztą z Red Bullem wiele lat współpracował. Przez procesy szkoleniowe „Byków” przeszło mnóstwo aktualnych reprezentantów Austrii. Obecność mającego potężne zaplecze RB Salzburg budzi kontrowersje, lecz austriacka kadra czerpie z jego funkcjonowania ogrom korzyści.

Jedenastka prosto z Niemiec

„Das Team” jest trochę jak sąsiednia Szwajcaria. To zespół, który bazuje na monolicie, a nie na indywidualnościach. Oczywiście, ma kilku wyróżniających się piłkarzy, którzy są nieco ważniejsi, jak Marcel Sabitzer z Borussii Dortmund czy Konrad Laimer z Bayernu Monachium. Jednakże najistotniejszy w funkcjonowaniu drużyny jest porządek. Rzecz jasna od dawna Austria opiera się na zawodnikach, którzy występują w (niemieckiej) Bundeslidze. Aktualnie jest ich 12, choć bywało znacznie więcej, zaś w wyjściowej jedenastce na mecz z Francją wybiegło aż 8 z nich. Kilku kadrowiczów ma przeszłość w Niemczech, a 7 występuje w rodzimej Bundeslidze, choć tylko jeden w Salzburgu. Poniedziałkowa przegrana 0:1 z wicemistrzami świata pokazała jednak pewien kłopot Austriaków, który być może będą mogli wykorzystać Polacy.

Grają bez Alaby

Jest nim stosunkowo słaba ławka rezerwowych. O ile piłkarzy w wyjściowej jedenastce zorientowany kibic raczej będzie kojarzył, o tyle ze zmiennikami jest już gorzej. Oczywiście nie zawsze musi to coś znaczyć, ale w przypadku Austrii jest akurat odwrotnie. Rangnick ma kilku graczy, których może wpuścić na boisko i liczyć na ich jakość, ale wachlarz wyboru nie jest szeroki. Widać to było w meczu z Francją. „Das Team” grał szalenie intensywnie, więc im dłużej trwała druga połowa, tym bardziej był wyeksploatowany. Zmiennicy jednak niekoniecznie wywiązywali się ze swoich obowiązków, choć rzecz jasna należy pamiętać, że mierzyli się z rywalem z absolutnego topu. Z Polską będzie w tym aspekcie Austriakom łatwiej. Dodatkowo trzeba zaznaczyć, że najbliższy przeciwnik biało-czerwonych pojechał na Euro bez trzech piłkarzy podstawowego składu. Z powodu kontuzji w Niemczech nie ma bramkarza Alexandra Schlagera z Salzburga, niespokrewnionego z nim pomocnika Lipska Xavera Schlagera oraz najbardziej znanego austriackiego zawodnika, obrońcy Realu Madryt Davida Alaby. Ten ostatni akurat by im się bardzo przydał, bo linia obrony z Maxem Woeberem czy Philippem Mwene wygląda na najsłabszą formację w rangnickowym zestawieniu.

Piotr Tubacki