Idziemy w złym kierunku
Rozmowa z Ryszardem Komornickim, 20-krotnym reprezentantem Polski, uczestnikiem MŚ w 1986 roku, czterokrotnym mistrzem Polski z Górnikiem Zabrze, mistrzem Szwajcarii z FC Aarau, potem ligowym trenerem
Michał Skóraś nie daje sobie rady w Clube Brugge, która właśnie awansowała do 1/8 Ligi Mistrzów. Fot. SIPA USA/PressFocus.pl
W najlepszych europejskich ligach, tych z topowej piątki, brakuje nawet nie tyle młodszych polskich piłkarzy, co nawet tych, którzy grają już tam lata. Przy rychłym odejściu generacji Lewandowskiego, Zielińskiego, Szczęsnego - następców nie widać. Jak to wytłumaczyć?
- Przyczyn jest wiele. Przede wszystkim szkolenie trenerów i piłkarzy jest u nas nie takie, jakie powinno być. Nie oszukujmy się: talentów nagle nie zabrakło, ale niestety to szkolenie u nas się zwyczajnie rozmywa. Nie ma nad tym kontroli. Idzie to w bardzo złym kierunku. Są niby akademie, szkoły piłkarskie, ale przecież w ogóle nie spełniają roli, jakich się od nich oczekuje! Nadzieją człowiek nie może żyć, a w piłce w szczególności, bo tutaj liczą się wyniki. W efekcie nie mamy dobrej, młodej generacji, która mogłaby pokazywać się w topowych klubach i gdzie mogłaby odgrywać jakąś wiodącą rolę.
Gdzie szukać przyczyn?
- Na pewno jedną z nich jest fakt, że młodzi zawodnicy tak szybko wyjeżdżają. Ludzie pracujący w piłce - dyrektorzy sportowi, menedżerowie, trenerzy i działacze PZPN - powinni się tym tematem dogłębnie zająć. Gdy przeanalizujemy ilu Polaków gra w ekstraklasie, to dane są wręcz zatrważające. Przecież nasi młodzi zawodnicy nawet w polskiej lidze nie odgrywają jakiejś wiodącej roli. Dlaczego zawodnik mający 15 czy 16 lat ma wyjeżdżać do Włoch, Niemiec, Francji czy gdziekolwiek, żeby rozwijać swoje umiejętności? W takim wieku trzeba szkolić i grać u siebie w domu! Niestety, nie potrafimy o takich młodych utalentowanych graczy zadbać. Lepiej wyjść z założenia, że sprzeda się takiego zawodnika, zarobi parę euro i tyle. W ogóle te kwoty to dla mnie dramat, podniecanie się transferami w wysokości miliona, dwóch, czterech czy siedmiu. W jakim świecie żyjemy? Są przecież kraje gdzie wysokości transferów młodych graczy oscylują w granicach 30-40 milionów. A u nas? Wypchnąć chłopaka szybko, bo może złapać kontuzje, przestać grać, albo coś innego... Niszczymy talenty, bo nie potrafimy o nie zadbać. Nie tylko trzeba mu dać boisko, piłkę, odpowiedniego trenera, ale też trzeba zadbać o mentalność. Z pompą otwieramy przeróżne akademie, opowiadamy różne historie, pracujemy jak pracujemy, a tutaj chodzi o wyszkolenie piłkarza! O doprowadzenie go do poziomu, żeby nawet w polskiej lidze – która nie jest przecież topowa – odgrywał jakąś rolę. Strzel w sezonie 30 goli, to zapłacą za ciebie odpowiednie pieniądze! Tymczasem my, tak na siłę, wypychamy tych zawodników, bo wszystkim się wydaje, że gdy taki chłopak wyjedzie jako 15-latek do Włoch, to zrobi karierę. Nie, tak nie będzie, bo ci chłopcy tam zwyczajnie giną... Taki człowiek musi mieć wsparcie, trzeba się nim zaopiekować, także poza boiskiem. Inna sprawa, że taki młody chłopak nie nosi sprzętu, nie czyści butów, a po treningu mama przyjeżdża mercedesem i zawozi synka do domu. Niestety do tego to zmierza... Tak wychowujemy swoje dzieci, które potem nie dokładają wiele od siebie, a jak chcesz być zawodowym piłkarzem, to bez ciężkiej pracy i to na każdym etapie - nie może się obejść. To ta mentalność o której mówię, a której wielu naszym piłkarzom brakuje, bo zadowalają się tym, co mają. Młodzi ludzie uczą się od rodziców, trenerów, nauczycieli - a my idziemy w kierunku, że wszystko za nich robimy.
Po Euro 2016 młody Bartosz Kapustka trafił do mistrza Anglii Leicester. Po kolejnych ME ledwie 17-letni Kacper Kozłowski przeszedł do innego klubu Premier League Brighton. Zginęli, nie dali rady. Z kolei gwiazdy ekstraklasy Kamiński, Skóraś, Marchwiński w zachodnich klubach zupełnie sobie nie radzą. Co to pokazuje?
- Właśnie brak przygotowania. Mam takie wrażenie, że u nas jest podejście, że "jakoś to będzie, to co robię, to wystarczy". Piłka juniorska i zawodowa, to dwa inne światy, a piłka na Zachodzie w porównaniu do nas to też coś innego... Pierwsza sprawa, to intensywność gry. Sam mam to doświadczenie, jak pracowałem w Polsce i kiedy patrzyłem jak zawodnicy grają, jak się poruszają, to można było zasnąć, trzeba było chłopaków popędzać. Tymczasem on powinien mieć we krwi, że chce, że biega, że jest przyzwyczajony do tej intensywności. U nas jak ktoś jest młody, coś wygrał i strzelił jakieś bramki w juniorach, to już jest nie wiadomo kim. Potem to widać... Gdy ci chłopcy wyjeżdżają za granicę, gdzie nie ma już kolegi, mamy, taty i trenera który mnie popchnie, to nie poradzą sobie, bo nie są przygotowani do walki o miejsce w składzie.
Zawsze dużo mówi pan o szkoleniu…
- Niech się na mnie poobrażają, też nie zdobyłem Champions League, jednak pracując w trenerce wychowałem kilku zawodników, którzy zagrali potem w reprezentacjach swoich krajów. Rozwijałem zawodników, którzy osiągali zawodowy poziom. Akademie Lecha i Legii mają już ponad 10 lat i gdzie są te talenty?
Legia w młodzieżowych rozgrywkach Ligi Mistrzów U-19 przegrała w grudniu z duńskim FC Midtjylland 0:7.
- Przegrać można, bo to jest sport. Jeżdżę do Polski regularnie, oglądam ligowe mecze i powiem tak: musimy zrozumieć, że szkolenie dzieci i młodzieży to nie jest zabawa. Jasne, ośmio- czy dziesięciolatek powinien mieć przyjemność, ale z drugiej strony, to jeżeli ktoś ma talent, to nie można podchodzić do niego, "a niech sobie pokopie". Boniek nie jest moim faworytem, przyjacielem, ale ma rację kiedy mówi, że my za mało trenujemy. Jak ktoś ma 12 lat i trenuje trzy razy w tygodniu, to czego chcemy: żeby został wirtuozem piłki?! Gdy byłem młody, to mnóstwo czasu poświęcałem na zajęcia, zabawę z piłką. Darek Skrzypczak trenuje tutaj w Szwajcarii w czwartoligowym klubie, a po każdych zajęciach chłopcy chcą ćwiczyć dodatkowo, mimo że normalnie pracują. Chcą jednak się rozwinąć, dołożyć coś od siebie. U nas tego brakuje. Jak chcesz być lepszy od innych, to musisz robić dwa razy więcej niż inni.
Po raz pierwszy od kilkunastu lat mamy na wiosnę dwa kluby w pucharowej rywalizacji. To plus?
- Podniecamy się tym, że w podrzędnych pucharowych rozgrywkach mamy dwa zespoły i polska piłka ma już wszystko... Nie, nie ma, bo widząc te mecze, oceniam poziom jako bardzo słaby. Gdzie mamy ofensywnych zawodników? Nie chcę być złośliwy w kierunku Michała Probierza, ale pracował jako ligowy trener przez 10 czy więcej lat. Był w Jagiellonii, Cracovii, był trenerem młodzieżówki. Gdzie są ci zawodnicy, którzy powinni grać teraz w kadrze? Przecież Cracovia pod jego wodzą grała 10 obcokrajowcami i jednym młodzieżowcem. Jest konkurencja, wszędzie grają zagraniczni zawodnicy, ale jacy? Ja rozumiem, gdyby do Legii przyjechał Mbappe, i jakiś młody polski zawodnik musiałby ustąpić mu miejsca. Nie mamy jednak takiej klasy zawodników w lidze. Kto przewodzi tabeli strzelców w ekstraklasie? Sami zagraniczni piłkarze! Polaków tam nie ma.
Za równo miesiąc zaczynają się w Europie eliminacje do mistrzostw świata 2026. My pod koniec marca gramy z Litwą i Maltą. W grupie mamy jeszcze Finlandię oraz przegranego z baraży w Lidze Narodów Hiszpania – Holandia. Jako były reprezentant jest pan nastawiony optymistycznie przed tym graniem o punkty Biało-czerwonych czy... niekoniecznie?
- W naszym charakterze leży upiększanie wszystkiego, życzymy sobie żeby było tak i tak, ale niczego za darmo nie ma i trzeba sobie pewne rzeczy wypracować. Nasza piłka nie jest teraz na topie. Trener Probierz musi sobie odpowiedzieć na pytanie jak chce grać, co z tymi "wahadłowymi"... Wręcz niedobrze mi się robi, gdy wypowiadam to słowo – bo to niby zawodnik, który biega dwa razy więcej niż inni, a ja się pytam dlaczego dwóch takich ma biegać dwa razy więcej niż pozostali? Często to wyglądało tak, że w linii z tyłu graliśmy szóstą graczy, bo był cofnięty Zalewski i jeszcze inni zawodnik grający na skrzydle, obojętnie kto tam był. Dopasuj styl i sposób gry reprezentacji do zawodników, a nie rób tak, że teraz jest moda na granie trójką! Probierz chce wszystkim udowodnić, że gra jak wszystkie zachodnie drużyny. A nie możemy grać jak... reprezentacja Polski? System jest płynny, tutaj chodzi o to, żeby zawodnicy dobrze się w nim czuli, a jak teraz ktoś mi powie, że dobrze się czują we wszystkim, to nie wierzę, że tak jest. To byłoby widać jesienią po ich grze, wynikach i sposobie jak grali. Czasami jednak jest tak, że na niewiele się liczy, a i tak może być dobrze. Chciałbym, żeby reprezentacja Polski zaskoczyła i dominowała w meczu przez 80 minut, a nie siedem czy dwie.
Rozmawiał Michał Zichlarz
Ryszard Komornicki. Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl