Sport

Idziemy w dobrym kierunku

Rozmowa z Patrykiem Dziczkiem, piłkarzem Piasta Gliwice

Patryk Dziczek przekonuje, że pierwsze zwycięstwo Piasta rozwiąże worek z punktami. Fot. Łukasz Sobala / Press Focus

PIAST GLIWICE

Remis z Jagiellonią po golu w ostatnich minutach sprawił, że zakończenie obchodów 80-lecia klubu zaliczy pan do udanych czy jednak pozostanie niedosyt?

– Jesteśmy szczęśliwi z punktu, bo grając przez niemal całą drugą połowę w dziesięciu i to przeciwko takiej drużynie jak Jagiellonia, musimy szanować ten rezultat. Uważam jednak, że stać nas było na jeszcze lepszy wynik, czyli na zwycięstwo. Walczyliśmy o pierwszą wygraną i takie też było nasze nastawienie. Nie wydaje mi się, żeby Jagiellonia kontrolowała nawet przez moment ten mecz. Do czerwonej kartki to my mieliśmy więcej z gry i więcej sytuacji, ale potem musieliśmy się przegrupować i inaczej ustawić.

Uważa pan, że gdybyście strzelili gola w pierwszej połowie z Jagiellonią, to ten mecz mógł się inaczej dla was potoczyć i zapisalibyście sobie pierwsze trzy punkty?

– Na pewno częściej gościliśmy w polu karnym Jagiellonii, ale to nie tak, że po przerwie graliśmy gorzej. Nawet w dziesiątkę stworzyliśmy dobre sytuacje i to jeszcze zanim udało nam się wyrównać. Choćby Adrian Dalmau miał doskonałą okazję, ale piłka przeleciała obok bramki. Z drugiej strony nie mogliśmy się totalnie otworzyć, bo gol Jagiellonii na 2:0 pozbawiłby nas szans nawet na jeden punkt.

Piast pokazał, że mimo kiepskiej sytuacji w tabeli i braku zwycięstw, wciąż ma charakter i wolę walki?

– Zgadza się. Musieliśmy ten mecz wybiegać, zwłaszcza grając o jednego mniej. Wiemy, jaki mamy zespół, czas działa na naszą korzyść i widać symptomy, że idziemy w dobrym kierunku. Będziemy groźniejsi i w końcu zaczniemy wygrywać mecze.

Pierwszego zwycięstwa jednak wciąż nie ma…

– W Lubinie straciliśmy gola i zwycięstwo w ostatnich minutach, teraz z Jagiellonią w taki sam sposób uratowaliśmy się przed porażką, bo właśnie taka jest piłka. Uważam, że sama gra jest coraz lepsza. Widać, że lepiej się rozumiemy, bo trzeba pamiętać, że latem doszło do sporej liczby zmian w naszej kadrze. Brakowało w pierwszych meczach automatyzmów i oddawania strzałów. Teraz jest znacznie lepiej z kreacją i widać efekty.

Cierpliwość to najważniejsza cnota w waszej sytuacji?

– Z tyłu głowy to siedzi, że wciąż nie wygraliśmy jeszcze meczu w tym sezonie, ale gdybyśmy pokonali Zagłębie, to inaczej byśmy teraz rozmawiali. Musimy do tego podchodzić z zimną krwią i z wiarą w to, że przyjdą wygrane i nasza sytuacja w tabeli się polepszy. Patrzymy w przyszłość, nie mamy się czego wstydzić.

W szatni czy na treningach widzi pan wiarę i optymizm u kolegów z drużyny?

– Widać to na każdym kroku, w sparingu z GKS-em Tychy (zwycięstwo 3:0 – przyp. red.) też zagraliśmy nieźle, stajemy się powtarzalni i jesteśmy coraz bliżsi wygranej. Myślę, że pierwszy triumf w lidze pozwoli nam ruszyć z kopyta, ściągnie presję i powinno być łatwiej.

Rozmawiał Krzysztof Brommer