Idziemy w dobrą stronę
Rozmowa z Arkadiuszem Jędrychem, kapitanem GKS-u Katowice
GieKSa w piątek grała lepiej od Widzewa. Miała więcej okazji podbramkowych,prowadziła 2:1, ale mecz zakończył się remisem. Czy da się to wyjaśnić?
- Trudno powiedzieć cokolwiek sensownego po tym, jak traci się bramkę w 2 minucie doliczonego czasu. Długimi fragmentami kontrolowaliśmy spotkanie. Szkoda że nie strzeliliśmy bramki 3:1. Myślę, że gdyby to się udało, mecz byłby zamknięty. Zostawiliśmy jednak rywalowi otwartą furtkę i w doliczonym czasie wyrównał. Czujemy spory niedosyt.
Spotkanie z Widzewem zakończyło się, jak i z Zagłębiem, czyli golem przeciwników, jednak w Lubinie GKS przegrał, a w piątek zremisował. Czy należy szukać podobieństw przy straconych golach?
- Nie doszukiwałbym się zależności. Taka jest piłka nożna i jestem przekonany, że za tydzień lub w kolejnych spotkaniach to my strzelimy bramkę w końcowych fragmentach. Nie ma tu drugiego dna. Dzisiaj boli nas remis i musimy przeanalizować fragmenty tego meczu, bo straciliśmy dwa punkty...
Czy po dwóch kolejkach, w których GKS powinien dwa razy wygrać, a ma w sumie punkt, czuć bezsilność?
- Nie jest to bezsilność, ale rozgoryczenie, sportowa złość. Nie wygrywamy, choć długimi fragmentami kontrolujemy grę. Od początku sezonu wszystkie mecze rozgrywamy na swoich zasadach. Straciliśmy bramki w ostatnich minutach w dwa razy z rzędu i musimy to wziąć na klatę, ale też wierzymy w to, co robimy, wierzymy w nasz proces. Widzimy, że idziemy w dobrą stronę. Zwycięstwa przyjdą i jestem o tym przekonany. Jestem pozytywnie nastawiony, bo ciężko pracujemy.
W grę nie wchodzi więc zrewolucjonizowanie stylu gry?
- Jeśli ktoś ma trochę pojęcia o piłce nożnej, to widzi, jak gramy. Nie jest tak, że GKS Katowice się broni i za wszelką cenę chce utrzymać remis. Nawet w piątek, przy stanie 2:1, dążyliśmy do tego, żeby strzelić kolejnego gola. Jednak w futbolu czasem jest jak w życiu. Nie zawsze dostajemy to, o czym marzymy. Czasem mały kopniak w „cztery litery” sprawia, że jest łatwiej. Doskonale znamy naszą historię i wiemy, że czasem los rzucał nam pod nogi kłody. Ich konsekwencją było to, że teraz spełniamy ekstraklasowe marzenia całej społeczności GKS-u. Z tego trzeba się cieszyć, a szczególnie dlatego, że z meczu na mecz zauważamy progres. Idziemy do przodu, chcemy wygrywać, a nie się bronić.
W porównaniu do spotkania w Lubinie GieKSa w rywalizacji z Widzewem zdobyła dwie bramki. Czy worek z golami się otworzy?
- Życzylibyśmy sobie tego, żeby w każdym meczu strzelać jak najwięcej bramek. W poprzednich meczach, jak wspomniałem, gdy remisowaliśmy lub wygrywaliśmy, dążyliśmy do zdobycia gola. Nie chowaliśmy się. Ci, którzy oglądali mecz z Widzewem, są o tym święcie przekonani. W kolejnych meczach nasza ofensywa będzie rosła w siłę i będzie to współgrało z tym, że będziemy tracić jak najmniej bramek. Wierzę w to, że będziemy regularnie punktować.
Rozmawiał Kacper Janoszka
Niegroźny uraz
W spotkaniu z Widzewem na trybunach przy Bukowej usiadł Adam Zrelak. Słowak opuścił pierwszy mecz w sezonie. Zastąpił go Sebastian Bergier, ale wszystko wskazuje na to, że były napastnik Warty Poznań wraca do gry. Trener Rafał Górak potwierdził, że snajper borykał się z kontuzją, choć nie poinformował o jej szczegółach. Pewne jest natomiast, że uraz nie był groźny, bo szkoleniowiec zaznaczył, że Zrelak w tym tygodniu wróci do treningów. Jeśli podczas zajęć z zespołem będzie czuł się dobrze, będzie brany pod uwagę przy wyborze składu na sobotni mecz z Górnikiem Zabrze.